– Kluczem do sukcesu, oprócz szybkiej reakcji, jest również dobra strategia. W restrukturyzacji jest ona nie do przecenienia – to szachy, które trzeba rozegrać z wierzycielami – mówi Dariusz Kwiatkowski, radca prawny, doradca restrukturyzacyjny, założyciel kancelarii Kwiatkowski i Wspólnicy, obecnie również private lawyer, który uczestniczył w jednej z największych i najbardziej złożonych restrukturyzacji w historii – restrukturyzacji grupy budowlanej Polimex-Mostostal S.A. Darusz Kwiatkowski pełnił także funkcję zarządcy w prawdopodobnie pierwszym postępowaniu sanacyjnym firmy budowlanej Instalexport S.A. Reprezentował również największe banki w Radzie Wierzycieli GetBack S.A. Łącznie uczestniczył w ponad 80 postępowaniach restrukturyzacyjnych – jako pełnomocnik, zarządca i nadzorca sądowy. – Gramy do jednej bramki i mamy wspólny cel – tak Dariusz Kwiatkowski odpowiada na pytania o jego współpracę, jako doradcy restrukturyzacyjnego, z prawnikami firm.
W jednym z Pana wywiadów słyszałem, że zawód doradcy restrukturyzacyjnego określa Pan jako „lekarza przedsiębiorstw”. Jakie objawy powinny zaprowadzić firmę do Pana gabinetu? Kiedy inni prawnicy powinni rekomendować swoim klientom taką „wizytę”?
To prawda – bardzo lubię te medyczne metafory, bo moim zdaniem dobrze oddają sens zawodu doradcy restrukturyzacyjnego. Gdy psuje się nasze zdrowie, idziemy do lekarza. Gdy naszej firmie zaczyna wieść się gorzej, powinniśmy iść do doradcy restrukturyzacyjnego – niekoniecznie od razu po restrukturyzację, czasem wystarczy zwykła konsultacja. Ustawa mówi, że przesłanki do restrukturyzacji to niewypłacalność lub zagrożenie niewypłacalnością. W praktyce bywają to bardzo różne sytuacje.
Jeśli przedsiębiorca widzi, że zaczyna mieć problemy z cashflow, że kontrahenci nie płacą i zaczyna brakować środków na realizację własnych zobowiązań, że coraz trudniej z wypłatą wynagrodzeń – nie ma na co czekać. Czym szybciej firma zmierzy się z tym problemem, tym większe będą szanse na sukces. Podobnymi przesłankami powinni oczywiście kierować się również prawnicy obsługujący klientów, którzy mierzą się z trudnościami zagrażającymi dalszemu funkcjonowaniu firmy. Każdy prawnik mający na względzie dobro klienta, powinien pamiętać, że czasem współpraca z doradcą restrukturyzacyjnym może szybko poprawić sytuację klienta. Gdzie prawnik nie sięga, tam doradcę pośle – moim zdaniem warto kierować się taką maksymą.
W przypadku, gdy to właśnie prawnik rekomenduje swojemu klientowi skorzystanie z Pana usług, jak wygląda Wasza współpraca?
Do każdej takiej współpracy podchodzimy bardzo indywidualnie. My – jako kancelaria Kwiatkowski & Wspólnicy zawsze jesteśmy otwarci na dialog i działamy tak, aby obie strony były usatysfakcjonowane. Merytorycznie zakres i przebieg takiej współpracy, którą określamy również jako outsourcing restrukturyzacji, zależy od okoliczności danej sprawy. Doradca restrukturyzacyjny powinien być „głównym dowodzącym” i osobą odpowiedzialną za sukces postępowania. Nawet jeśli prawnik nie chce opuszczać swojego klienta i przekazać sprawy w 100% do doradcy, chce być aktywny i obecny, może liczyć na pełne wsparcie doradcy restrukturyzacyjnego – może korzystać z jego wiedzy, umiejętności, a często także znajomości, co jest w restrukturyzacji bardzo ważne. Tak to wygląda w mojej kancelarii. Gramy do jednej bramki i mamy wspólny cel. Pełne partnerstwo.
Jak według Pana wygląda obecna sytuacja na rynku, jeżeli chodzi o upadłości i restrukturyzacje? Zgodnie z prognozami KUKE nastąpi wzrost ich liczby o 10-15%.
Nie chciałbym wyjść na pesymistę, ale prognozy KUKE w obecnej rzeczywistości uważam za nieaktualne. Moim zdaniem wzrost upadłości i restrukturyzacji może być jeszcze wyższy – prognozy, o których mówimy, opublikowano jeszcze przed początkiem rosyjskiej agresji na Ukrainę. To przede wszystkim ogromny ludzki dramat, ale równocześnie poważne trudności biznesowe dla wielu firm i korporacji. Wojna zmieni w biznesie bardzo dużo. Już dziś widzimy przedsiębiorstwa, które w panice, skądinąd uzasadnionej, wynoszą się z Rosji. Inne, mające siedzibę w Ukrainie, będą cierpiały z powodu utrudnień w łańcuchu dostaw. Do tego wszystkiego dochodzi fakt, że nie wszystkie branże stanęły już na nogi po pandemii. Szaleje inflacja (nie tylko w Polsce), ceny surowców szybują w górę i zdaje się, że tego pędu, póki co nie zatrzymamy.
Wzrost o 15% rozpatrywałbym jako minimum, a nie maksimum – niestety. Mam jednak nadzieję, że spotkamy się na koniec 2022 r. i powie mi Pan „Panie Darku, ale te Pana prognozy, to jednak były mocno przesadzone”.
Oby tak się stało. Informowali Państwo, że w jednym z postępowań, w którym Państwo doradzali, zredukowano zobowiązania aż o 850 tysięcy złotych. Jak to możliwe?
Faktycznie, mamy na swoim koncie taką sprawę – i kilkadziesiąt bardzo podobnych. Mamy tez takie sprawy w których udało nam się zredukować zadłużenie o 70% należności głównej plus odsetki i koszty poboczne. Mamy też sprawę w której udało nam się zredukować ponad 15 milionów zadłużenia (należności głównej) plus odsetki i koszty poboczne, więc to postępowania o którym Pan mówi akurat nie jest największą redukcją jaka nam się udała, ale oczywiście każdy klient niezależnie od wielkości jest dla nas ważny i dlatego z każdego takiego sukcesu cieszymy się równie mocno. Kluczem do sukcesu, oprócz szybkiej reakcji, jest również dobra strategia. W restrukturyzacji jest ona nie do przecenienia – to szachy, które trzeba rozegrać z wierzycielami. Trzeba zastanowić się nie tylko, co należy zrobić, ale również jakie długofalowe skutki to przyniesie. Strategicznie należy podejść również do kontaktu z wierzycielami zadłużonego przedsiębiorstwa i uwzględnić także ich sytuację, podszkolić się w negocjacjach. W przywołanej sprawie, mimo że wobec naszych klientów toczyły się już egzekucje, a rachunki bankowe były zablokowane, udało nam się doprowadzić do zawarcia dwóch bardzo korzystnych układów w ramach przyspieszonych postępowań układowych. Niespotykane były wyniki głosowania za układem, bo za głosowało 98% wierzycieli. To duży sukces. Najważniejsza nie jest jednak moja satysfakcja z porządnie wykonanej pracy, a fakt, że przedsiębiorstwo udało się uratować. Wszystko to dzięki doświadczeniu i przemyślanym działaniom. Tylko tyle i aż tyle.
W trudnych gospodarczo czasach, właściwie od wybuchu pandemii, rozwijają się inwestycje w tzw. distressed assets. Jako jedną z możliwości inwestycji w takie aktywa wymienia się tzw. pre-pack. Na czym polega to rozwiązanie? Patrząc od strony transakcyjnej i doradców prawnych nabywcy takiego distressed assets, czy jest to bezpieczna formuła?
To prawda, na rynek trafia coraz więcej aktywów wystawionych po bardzo okazyjnych cenach. W mojej kancelarii również obserwujemy wzrost zainteresowania tego typu inwestycjami. Oczywiście każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie, ale co do zasady pre-pack – czyli forma inwestycji w zagrożone aktywa – niesie ze sobą wiele korzyści. Dotyczą one przede wszystkim inwestora, ale także dłużnika i jego wierzycieli, którzy na skutek pre-packu mogą szybkiej uzyskać zaspokojenie. Cała procedura jest szybka, koszty są niższe niż w przypadku standardowego postępowania, a przedsiębiorstwo zyskuje szansę kontynuacji działalności i utrzymania miejsc pracy. To naprawdę godna uwagi, nowoczesna możliwość prawna, stosunkowo wygodna dla wszystkich zaangażowanych stron. Oczywiście jako prawnik muszę dodać, że wszystko zależy od konkretnych okoliczności sprawy i każdy inwestor, który zwraca się z podobnym zapytaniem do mojej kancelarii, uzyskuje kompleksową analizę. Równocześnie jednak wszystkie podmioty zainteresowane pre-packiem mogę śmiało zachęcić do przyjrzenia się bliżej temu rozwiązaniu.