Przewidywalność i swoboda – prawnicy Linklaters o biznesowych korzyściach prawa angielskiego w transakcjach M&A

0
3
Klaudia Śliwka, Daniel Cousens

Sytuacja geopolityczna i gospodarcza Europy i całego świata jest szczególna. Jak wpływa to na sektor transakcji M&A? Jak oceniają Państwo obecną sytuację na rynku? 

Daniel Cousens: Pierwsza połowa roku, mimo wojny w Ukrainie, odznaczała się dużą aktywnością biznesową i transakcyjną w całym regionie Europy Środkowo-Wschodniej, a także w Turcji, gdzie również realizowaliśmy projekty. Natomiast obecnie poza agresją Rosji na Ukrainę mierzymy się także z kwestią wysokiej inflacji oraz kryzysem energetycznym. Trudno w tej sytuacji cokolwiek prognozować. Niemniej wielu inwestorów, także naszych klientów, którzy rozpoczęli kilka miesięcy temu procesy transakcyjne zamierza je sfinalizować. To, mimo wszystko, pozwala optymistycznie patrzeć na kolejne miesiące. 

Klaudia Śliwka: Mam podobne obserwacje. Ta złożona i niepewna sytuacja gospodarcza raczej nie paraliżuje rynku M&A. Są sektory, w których inwestorzy wykazują się dużą aktywnością na przykład energetyka, technologie, infrastruktura – tu według naszych prognoz inwestycje i projekty będą kontynuowane. 

W ramach zespołu Linklaters realizującego transakcje pod prawem angielskim doradzali Państwo przed wojną także przy projektach w Ukrainie. Trwa wojna, ale już od jakiegoś czasu kijowski rząd planuje i zapowiada odbudowę kraju. Czy wśród Państwa klientów, inwestorów też panują takie optymistyczne nastroje i myślą już o realizacji inwestycji w Ukrainie? 

Daniel Cousens: Przy ukraińskich projektach doradzam już w sumie od 15 lat. Pracowałem zarówno dla inwestorów wchodzących do tego kraju, jak i samych ukraińskich klientów. Na razie nie mieliśmy żadnych zapytań w ramach przygotowań do powrotu do realizacji projektów i inwestycji w Ukrainie. Obserwuję raczej wśród ukraińskich klientów trend nabywania aktywów poza granicami ich kraju. Natomiast nie ma wątpliwości, że ta wielka odbudowa nadejdzie i będzie to czasu wielu transakcji. 

Klaudia Śliwka: Jesteśmy w stałym kontakcie nie tylko z klientami z Ukrainy, ale także tamtejszymi kancelariami i prawnikami, z którymi współpracujemy. Gościmy u siebie również młodych prawników z Ukrainy. Cały czas budujemy i pielęgnujemy te relacje i liczymy, że niebawem będziemy znowu wspólnie realizować różne projekty, w tym związane właśnie z odbudową po wojnie. 

Dzięki stosowaniu prawa angielskiego mogą Państwo doradzać przy transakcjach pomiędzy podmiotami z różnych zakątków świata i których aktywa czasami nie mają nic wspólnego z Polską. Dlaczego inwestorzy wybierają prawo angielskie zamiast zdecydować się na regulacje, które są im znane? 

Klaudia Śliwka: Znaczenie ma przede wszystkim bardzo probiznesowy charakter regulacji prawa angielskiego. Jest ono bardzo elastyczne, strony mogą uzgodnić wzajemne relacje, w taki sposób jaki im odpowiada, niewiele jest bezwzględnie obowiązujących przepisów, które by tę swobodę ograniczały. Stąd, umowy przy transakcjach rządzonych tym prawem są tak długie – strony zawierają w nich postanowienia regulujące właściwie całość ich współpracy. W razie sporu to treść umowy będzie głównym punktem odniesienia dla sądu. Niemniej – i to kolejna zaleta prawa angielskiego – orzecznictwo sądów jest stabilne, z bardzo dużym prawdopodobieństwem daje się przewidzieć, jakie rozstrzygnięcie mogłoby zapaść w przypadku konkretnego sporu. 

Daniel Cousens Rzeczywiście jedną z największych zalet systemu prawa angielskiego jest jego przewidywalność. Wyspecjalizowane sądy powszechne i arbitrażowe oraz sędziowie, którzy swoje doświadczenie zdobywali jako czołowi praktykujący radcowie i adwokaci przed przystąpieniem do zawodu sędziego, tworzą jego solidne podstawy. Dodatkowo, status Londynu jako międzynarodowego centrum biznesowego przyczynił się do dużej ilości rozpatrywanych spraw i stworzenia rozbudowanego orzecznictwa. W rezultacie, strony wiedzą jakiego wyroku mogą się spodziewać w sądzie i dzięki temu mogą lepiej i szybciej adresować potencjalne spory na etapie negocjacji.
Większość dużych międzynarodowych inwestorów i firm jest już przyzwyczajona do realizacji transakcji pod, obcym im, prawem angielskim. Prawo angielskie stanowi akceptowalny kompromis również w sytuacji, kiedy inwestor wywodzi się z innej jurysdykcji i nie zna lokalnego prawa, w którym znajdują się aktywa będące przedmiotem transakcji. Zdarza się, że musimy przekonać strony do wyboru tego systemu, ale zazwyczaj nasze argumenty działają. Ważna jest przy tym także rola doradcy prawnego drugiej strony, czy także ma doświadczenia z angielskim systemem prawnym. 

Ostatnio doradzali Państwo katarskiemu państwowemu funduszowi inwestycyjnemu Qatar Investment Authority przy nabyciu od tureckiej Doğuş Group około 20% udziałów w D.ream International, międzynarodowej grupie operującej siecią ekskluzywnych restauracji. To była transakcja na linii Katar – Turcja, zawarta pod prawem angielskim i zarządzana z biura Linklaters w Warszawie. Jak w praktyce realizuje się tego typu projekty? Jak zarządza się takim procesem realizowanym w kilku krajach? 

Klaudia Śliwka: Bardzo pomocne w realizacji takich projektów jest doświadczenie zebrane na poszczególnych lokalnych rynkach. To bywa kluczowe. My nie tylko doradzamy pod prawem angielskim, ale dzięki naszemu doświadczeniu i współpracy z doradcami prawnymi działającymi na lokalnych rynkach, mamy wiedzę o niuansach obowiązujących w danym kraju. Przykładowo, w Turcji dotyczy to kwestii takich jak zgody władz miejskich na nabycie nieruchomości, kryteria zgłoszenia do tureckiego odpowiednika UOKiK czy amnestia podatkowa. W efekcie, mimo, że realizujemy transakcje na aktywach zlokalizowanych poza naszą podstawową jurysdykcją, wiemy na co zwrócić uwagę i na co uczulić klienta. Poza tym, prowadzenie takiego międzynarodowego projektu to duże przedsięwzięcie organizacyjne, wymagające dobrego planowania, a później zarządzania. Bardzo istotne jest zbudowanie międzynarodowego zespołu, który zapewni sprawną obsługę prawną oraz zrozumienie wymogów regulacyjnych każdego z państw, którego transakcja dotyczy. Znając te wymagania możemy przygotować odpowiedni harmonogram transakcji. To pozwala przygotować się na prawne oraz organizacyjne niespodzianki związane z tego typu procesem. 

Daniel Cousens: Naszą rolą jest koordynacja całego procesu, musimy wiedzieć kiedy i kogo potrzebujemy, ale też zrozumieć specyfikę jurysdykcji objętych transakcją i kompleksowo doradzić klientowi. Naszym zadaniem jest także zorganizowanie całego procesu z uwzględnieniem pochodzenia klientów z różnych krajów. Często chodzi tu o odpowiednie zaplanowanie spotkań, czy zorganizowanie i wymianę podpisów. Staramy się również aktywnie uczestniczyć w procesie negocjacji. Korzystamy z naszego doświadczenia oraz znajomości lokalnych rynków i prawników, tak aby efektywnie przeprowadzić proces, pomimo ewentualnych różnić kulturowych. 

Przewidywalność i swoboda, niewiele przepisów bezwzględnie obowiązujących – tak w głównej mierze scharakteryzowali Państwo prawo angielskie, to jest właśnie to, czego brakuje prawu polskiemu w kontekście transakcji M&A?

Klaudia Śliwka: Obserwując kolegów, którzy na co dzień doradzają przy transakcjach fuzji i przejęć rządzonych prawem polskimi, i sama w nich uczestnicząc, obserwuję, że w takich transakcjach przeszkód do sprawnego ustalenia warunków i finalizacji umów jest więcej. Stąd, także polscy inwestorzy w przypadku transakcji z elementami międzynarodowymi coraz częściej wybierają prawo angielskie. Rozwiązania pochodzące z angielskiego systemu prawnego są również wykorzystywane w umowach rządzonych polskim prawem. Jest to zazwyczaj uzasadnione potrzebami obrotu gospodarczego. Niemniej, daje to duże pole do interpretacji i niepewności, co do wyniku sporu, który mógłby powstać na tle takich zapisów. Niewątpliwie te biznesowe trendy to wskazówka dla ustawodawcy, że pewne rozwiązania w polskim prawie powinny być bardziej pragmatyczne. 

Prawo angielskie w transakcjach M&A w regionie CEE będzie coraz bardziej popularne? 

Daniel Cousens: Można powiedzieć, że stosowanie prawa angielskiego przy transakcjach międzynarodowych jest już powszechną praktyką, ale oczywiście wciąż jest przestrzeń do popularyzacji tych rozwiązań. Jest to jednak bardzo uzależnione od ogólnej koniunktury gospodarczej i liczby transakcji „cross-border”.

Artykuł powstał we współpracy z Linklaters.