Empatia i kreatywność – to najważniejsze cechy współczesnego doradcy prawnego – rozmawiamy z Marcinem Szymańczykiem zarządzającym kancelarią SRDK

0
3

Zaczęło się od kilku telefonów, spontanicznej decyzji i małego mieszkania, a w tym roku kancelaria SRDK kończy już 10 lat i zatrudnia zespół doświadczonych prawników. Adwokaci Marcin Szymańczyk, Katarzyna Deresz-Lewandowska i Zbigniew Roman od dekady rozwijają prawniczą firmę wspierając biznes oraz klientów indywidualnych. Dlaczego większość przedsiębiorców nie oczekuje już tylko opinii prawnych? Jakie są najważniejsze cechy współczesnego doradcy prawnego? I jakie plany na kolejną dekadę ma SRDK? Między innymi o tym rozmawiamy z partnerem zarządzającym kancelarii Marcinem Szymańczykiem.   

Jakie jest Pana pierwsze wspomnienie, skojarzenie związane z początkiem SRDK?

Kancelaria powstała spontanicznie. Zakończyłem współpracę z dotychczasową kancelarią, gdzie wychowywałem się pod okiem mojego patrona Aleksandra Grota – to jemu zawdzięczam w dużej mierze zdobyte doświadczenie oraz wykształcone podejście do prawa i klienta. Poczucie bardzo pozytywnego zaskoczenia i wielka wiara w powodzenie przedsięwzięcia – to jest moje pierwsze skojarzenie z naszymi początkami 10 lat temu. A chodzi o rozmowy z moimi przyjaciółmi i wspólnikami założycielami Katarzyną Deresz-Lewandowską, Rafałem Karpińskim i Zbigniewem Romanem. To właśnie do nich zadzwoniłem, gdy podejmowałem decyzję o rozpoczęciu własnej działalności prawniczej. W ciągu kilku dni powiedzieli tak. Nie potrzebowaliśmy wielotygodniowych negocjacji. Nasza kancelaria powstała bardzo szybko, z dnia na dzień, na bazie naszego wspólnego pozytywnego nastawienia. Niemal natychmiast znaleźliśmy się w mieszkaniu przy ulicy Słomińskiego, które było naszym pierwszym wspólnym biurem. 

10 lat temu podjął Pan decyzję o rozpoczęciu własnej działalności. Nie wolał Pan pracować w większej kancelarii, może międzynarodowej? To był czas ich dużego rozwoju. 

Ta decyzja była po prostu we mnie. W zasadzie nie rozważałem innej opcji. Oczywiście wiedziałem, że mogę zaoferować swoje usługi innej kancelarii, bo miałem już kilku klientów, ale czułem wewnętrznie, że to taki moment, który decyduje o życiu, że mogę wybrać własną drogę i zaoferować coś od siebie szerszej grupie klientów. Miałem poczucie, że dużo czasu spędziłem pracując w kancelariach korporacyjnych i muszę spróbować czegoś innego. Wierzyłem, że mogę zaoferować wartościowe, jakościowe usługi oraz pełne zaangażowanie w problemy klientów. Ta wiara nadal mi towarzyszy. 

Budował Pan kancelarię razem ze wspomnianymi wspólnikami. Wspólne tworzenie bywa trudne. Nie łatwiej byłoby działać na własną rękę?  

Ja jestem przekonany, że praca w grupie, nawet jeśli nie jest łatwiejsza, bo jednak trzeba wysłuchać kilku poglądów, uznawać kilka punktów widzenia i podejmować decyzje kolegialnie, to jednak jest bardziej wartościowa. W trudnych, krytycznych momentach mamy oparcie w partnerach, możemy na siebie liczyć. To daje poczucie, że przychodząc do kancelarii nie jest się z problemami samemu. W życiu są różne sytuacje. Bywają momenty, gdy nie możemy poświęcić na sprawy biznesowe tyle czasu, ile byśmy chcieli. Wtedy to właśnie ci partnerzy, z którymi współpracujemy powodują, że pewne zadania mogą być nadal wykonywane bez uszczerbku dla klientów. Ta współpraca daje wzajemne wsparcie. Uważam, że to bardzo ważne. Co prawda ja zostałem wybrany na partnera zarządzającego, niemniej kluczowe decyzje podejmujemy wspólnie i właśnie dzięki temu, dzięki zderzeniu kilku poglądów, przemyśleń mamy większe szanse na uniknięcie błędów. Nie do przecenienia jest oczywiście również drugi aspekt, a mianowicie kwestia możliwości świadczenia usług i doradzania prawnego na rzecz klientów w oparciu o skonsultowane z partnerami poglądy i rekomendacje. 

Oceniając minioną dekadę funkcjonowania kancelarii, wszystko poszło zgodnie z planem? Tak Pan sobie wyobrażał własną kancelarię 10 lat temu siedząc w mieszkaniu-biurze przy Słomińskiego? 

Niezależnie od tego z jaką starannością i skrupulatnością zaplanowalibyśmy nasze życie prywatne czy zawodowe, to jednak trzeba być bardzo elastycznym i dopasowywać się do zewnętrznych czynników. I ja właśnie taką elastycznością się kierowałem. Mieliśmy i mamy wytyczony kierunek, ale staramy się dostosowywać do sytuacji. Dlatego trudno powiedzieć, czy jest rzeczywiście tak, jak sobie to wyobrażaliśmy. Jestem bardzo zadowolony z miejsca, w którym jesteśmy. Jest nawet lepiej niż zakładaliśmy. Jednak z pewnością apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wiem, że możemy jeszcze dużo zrobić i wiem, w którym kierunku należy podążać. W jakimś sensie czuję, że cały czas jestem na początku drogi – zmienia się tylko punkt odniesienia. Jestem zwolennikiem nieustannego rozwoju, postępu. Stagnacja może prowadzić do spowolnienia biznesowego, a w konsekwencji do upadku. 

Jakie wydarzenia tej dekady były przełomowe dla SRDK? 

Trudno uchwycić zdarzenia, które zmieniły nas diametralnie. Niemniej było kilka momentów, w których zastanawialiśmy się co dalej, czy postawić na ilość spraw i prawników, czy trzymać się zasad, które od zawsze nam przyświecały – jakość, kreatywność, empatia. Był moment, w którym mogliśmy pójść w większą powtarzalność,  zwiększenie liczby pracowników i odsunięcie nieco nadzoru partnerów, który u nas jest bardzo silny. Nie zdecydowaliśmy się na to. Przełomowymi momentami było także nawiązywanie współpracy z naszymi największymi klientami i te wszystkie chwile, w których dochodziliśmy do tego etapu, że stawaliśmy się dla nich biznesowymi doradcami, partnerami w biznesie. Szczególnie dumny jestem z tego jak długo współpracujemy z niektórymi naszymi klientami i jak w tym czasie zwiększyliśmy obszary współpracy. Przykładem jest jedno z dużych przedsiębiorstw zajmujących się gospodarką odpadami. Współpracujemy z tą firmą już 10 lat – poczytuję to za duży sukces. Ważną sprawą była także reprezentacja klienta międzynarodowego w przetargu na dostawę tramwajów dla Warszawy. Doprowadziliśmy do tego, że wygrał ten przetarg. To było duże wyzwanie i taki sukces klienta cieszy. Przełomowym momentem była również zmiana siedziby ze wspomnianego mieszkania przy Słomińskiego na kamienicę na Mokotowie, w której teraz się znajdujemy. To był też czas, kiedy nasi klienci obdarzyli nas dużym zaufaniem. Teraz także mamy w naszej kancelarii przełomowy moment, ale już innego rodzaju. Tworzymy nowe zespoły, strukturyzujemy się, a tym samym poszukujemy nowych, doświadczonych prawników. Można powiedzieć, że staramy się już tworzyć elementy korporacyjne, a ma to na celu usprawnienie pracy oraz sprostanie oczekiwaniom terminowym oraz jakościowym naszych klientów. To dla nas ważne. 

Kilka miesięcy temu stworzyli Państwo zespół prawa własności intelektualnej i nowych technologii. Jakie jeszcze praktyki planują Państwo rozwijać? 

Obecnie mamy przede wszystkim silnie rozwinięty obszar doradztwa w zakresie nieruchomości inwestycyjnych – mieszkaniowych, biurowych czy retail. To na pewno nasza wizytówka i tak nas definiuje rynek. Mamy oczywiście specjalizacje gospodarki odpadami czy w zakresie prawa ochrony środowiska. Zajmujemy się także odnawialnymi źródłami energii. Naszą podstawową specjalizacją od samego początku jest także prawo spółek, w tym fuzje i przejęcia. Na podstawie tych naszych doświadczeń i kompetencji nowych członków zespołu, teraz chcielibyśmy bardziej otworzyć się na obszar IT i e-commerce, podążając za trendami rynkowymi. Poza tym od dłuższego czasu myślimy o rozwinięciu obszaru prawa zamówień publicznych. Na tym bardzo mi zależy, bo mamy bardzo dobre doświadczenia i kwalifikacje, między innymi w związku reprezentacją naszego zagranicznego klienta w przetargu na tramwaje dla Warszawy. 

Państwa kancelaria świadczy usługi zarówno klientom indywidualnym jak i biznesowym. To różne grupy klientów. Który z tych obszarów jest dla Państwa kluczowy?

Patrzymy na to nieco inaczej. Tam, gdzie jest biznes są też sprawy indywidualne. Od początku wiedzieliśmy, że dwóch partnerów będzie zajmowało się sprawami indywidualnymi. Oni się na tym znają i są w tym wyśmienici. Nie było potrzeby tego zmieniać. Natomiast pozostałych dwóch partnerów, ze mną włącznie, miało zajmować się klientami biznesowymi. Z jednej strony to dwa niezależne nurty, z drugiej jednak uzupełniają się i pozwalają na kompleksową obsługę. Klientowi, który ma do nas zaufanie biznesowe, łatwiej będzie przełamać się jeżeli chodzi o sprawy prywatne. To jest coś, co klienci sobie cenią. Oprócz spraw biznesowych temu samemu doradcy mogą powierzyć także sprawy prywatne. 

Skoro już mówimy o tym, co cenią sobie klienci, to te 10 lat działalności Państwa kancelarii to czas wielkich zmian na rynku usług prawnych. Jak według Pana zmieniły się potrzeby klientów? 

Zmiana jest gigantyczna. Przede wszystkim klienci nie oczekują już długich opinii prawnych, przyjmujących często formę elaboratów prezentowanych potem na spotkaniach. Dziś mało kto chce to czytać lub po prostu nie ma na to czasu. Biznes oczekuje prostych i jasnych odpowiedzi. Poza tym, w mojej ocenie, dziś klienci potrzebują z jednej strony prawników wyspecjalizowanych, takich, którzy bardzo szybko i trafnie ocenią ich sytuację, a tym samym pomogą, a z drugiej strony oczekują też kompleksowej obsługi. To może być trudne do połączenia, bo od specjalizacji do kompleksowości jest bardzo daleko. By obsłużyć inwestycję nieruchomościową, transakcję typu M&A trzeba mieć specjalistów z kilku dziedzin, bo każdy taki projekt ma swój wymiar cywilistyczny, podatkowy, administracyjny itd. Klienci nie chcą tego dzielić między kancelarie, co kiedyś często się zdarzało,  chcą mieć wszystko w jednym miejscu, co bywa dużym wyzwaniem. Dawniej, 10 lat temu, usługi były wykonywane inaczej, klienci dzielili te obszary i akceptowali wyższe koszty z tym związane, dziś już tak nie jest. Poza tym, dzisiaj wielu klientów oczekuje również doradztwa z pogranicza prawa, biznesu i ekonomii. Chcą podejmować decyzje wspólnie, przy udziale prawników, konsultując strategie biznesowe, wskaźniki ekonomiczne inwestycji, harmonogramy działania inwestycyjnego. Oczekują zrozumienia problemów biznesowych i kierunkowego myślenia w celu osiągnięcia efektu ekonomicznego, a nie teoretycznych wywodów prawnych. Jako kancelaria rozumiemy to i sami staramy się podchodzić kreatywnie do wyznaczanych nam zadań. 

Co w takim razie wyróżnia kancelarie mniejsze lub butikowe- takie jak SRDK, dlaczego i czy w ogóle mogą konkurować z największymi polskimi oraz międzynarodowymi kancelariami, które w zasadzie mają ekspertów z każdego obszaru?  

Atutami butikowych kancelarii może być zwiększona empatia, pełne zaangażowanie w problem i szczególne dopasowywanie się do potrzeb klienta, również poprzez bezpośredni kontakt z partnerami. I to nie jest tylko moje zdanie, ale właśnie klientów. Nie bez znaczenia jest zapewne także konkurencyjność cenowa. Podążamy tą ścieżką, tego uczę naszych prawników. Nie twierdzę, że ta praca w korporacjach jest źle wykonywana. Chodzi mi o pewne akcenty i sposób ich rozkładania w tak dużych firmach. Oczywiście nam może być trudniej w pewnych sytuacjach, bo czasami potrzebujemy specjalisty z wąskiej dziedziny, którego nie mamy w swoim zespole, ale doskonale sobie z tym radzimy, współpracujemy z innymi kancelariami i jeśli potrzebujemy jakiegoś eksperta, to łączymy siły. Na przykład w kwestii podatków współpracujemy z jedną z największych kancelarii w Polsce. 

A jakie według Pana są najważniejsze cechy współczesnego doradcy prawnego? 

To już chyba wybrzmiało z moich wcześniejszych wypowiedzi – empatia i kreatywność. To są takie cechy, które są naprawdę doceniane przez klientów. Dziś przedsiębiorcy poszukują doradców, którzy będą z nimi na stałe, dostępnych codziennie, nawet 24 godziny na dobę, na dobre i na złe. Również takich, którzy się nie poddają, jeśli sprawy przybierają negatywny czy nieoczekiwany obrót. Ta elastyczność i dostępność z naszej strony jest z jednej strony oczekiwana, ale i bardzo doceniania. To co ja staram się wpajać prawnikom, to konieczność zrozumienia potrzeb klienta i jego prowadzenia tak, by on czuł się komfortowo. Istotą nie jest tutaj tylko przekazanie klientowi informacji o regulacjach prawnych, bo to za mało. Kluczowe jest doprowadzenie klienta do zdefiniowanego celu biznesowego, co w wielu przypadkach wymaga także zmiany koncepcji działania już w trakcie wykonywania usługi, przewidywalności przyszłych skutków naszych działań, znajdowania nowych dróg i rozwiązań, gdy pierwotne założenia nie przynoszą efektów. Tak rozumiem rolę współczesnego doradcy prawnego. 

Zmieniły się potrzeby klientów, ale prawnicy też się zmienili, szczególnie jeśli mowa o młodym pokoleniu. Jak Pan to ocenia z perspektywy wykładowcy w Okręgowej Radzie Adwokackiej?

To prawda. Rynek usług prawnych jest zupełnie inny niż jeszcze kilka lat temu. Przede wszystkim jest bardzo dużo prawników, którzy co roku wchodzą na ten rynek. Zmieniło się też ich podejście do pracy i wykonywania zawodu. Młodym prawnikom bardzo zależy na zachowaniu jak najlepszego balansu między życiem prywatnym i zawodowym. Jednak z drugiej strony chcą też robić szybką i zawrotną karierę prawniczą. To wszystko oczywiście nie jest łatwe do pogodzenia. Obecne szczególne przywiązywanie uwagi do work-life balance według mnie nie jest modą, ale realną potrzebą czasów ze względu na ilość bodźców, jakim jesteśmy poddawani. Młodzi ludzie są “podłączeni” do kilku social mediów, telefon co chwila dostarcza nowe wiadomości, ta wirtualna komunikacja bardzo angażuje. To wpływa na koncentrację, która w zawodzie prawnika jest kluczowa. Dochodzi do tego olbrzymia konkurencja, a także pewne braki wynikające z niewystarczająco dobrej edukacji prawniczej, bo ona na pewno szwankuje. Przy takiej ilości młodych adeptów utrzymanie wysokiego poziomu kształcenia czy na studiach czy na aplikacji jest bardzo trudne. Młody prawnik wychodzi więc na rynek z niedoborem doświadczenia i ma duże trudności. To wymaga wielkiego zaangażowania i indywidualnego szkolenia oraz dokształcania. Młodzi ludzie są więc w pewnej pułapce, przebodźcowani, niewyposażeni tak dobrze, jak powinni być w kompetencje przez system edukacji, a jednocześnie spotykający się z dużymi oczekiwaniami i wymaganiami pracodawców, co do wysiłku i zaangażowania, a to wszystko jeszcze przy chęci zachowania tego balansu między życiem prywatnym i zawodowym. Wiele osób czuje się w tym zagubionych. Nie wytrzymuje tej presji i w pewnym momencie odchodzi do innych zawodów czy własnych biznesów. 

Czy pracodawcy, a więc kancelarie, powinny i mogą pomagać w wyjściu z tej pułapki? 

Oczywiście, że mogą. My staramy się zwracać uwagę na te problemy. Uświadamiać je i namawiać prawników do szkolenia się i samokształcenia. Same studia i odbycie aplikacji są niewystarczające do wykonywania tego zawodu. Zmorą w mojej ocenie jest duży brak dokładności wśród młodych ludzi, a wynika to chyba z braku koncentracji z przyczyn, o których mówiłem. Mają z tym problem, w tym z wychwytywaniem swoich błędów, poczynając od gramatycznych, językowych, po merytoryczne. Udział świata wirtualnego zaburzył zdolność pisania i zauważania swoich błędów, a także spowodował istotną ignorancję jeśli chodzi o stosowanie języka, jeśli chodzi o sposób argumentacji i przedstawianie problemów, a to  bywa kluczowe dla wygrania sprawy. Te czynniki powodują czasem wprost niekompetencję w zakresie podstawowych technik i zdolności, którymi prawnik powinien się odznaczać, Zdarzają się ludzie, którzy bardzo dobrze rozumieją prawo i swobodnie się w nim poruszają, ale nie potrafią tego w żaden sposób sprzedać, bo są niedokładni, popełniają szereg błędów, w ich mniemaniu drobnych, które jednak są nieakceptowalne i zmieniają wiele. To wynika właśnie z braku koncentracji i nie pozwala prawidłowo wykonywać tego zawodu w taki sposób by się rozwijać i być zauważanym na rynku jako dobry i skuteczny prawnik. Walka z tym nie jest łatwa i od pracodawców zależy, czy są w stanie przetrwać pierwszy okres formacji młodego prawnika. My staramy się być bardzo cierpliwi. Jeśli dostrzegamy potencjał, to staramy się pokazywać właściwą drogę oraz konsekwencje tego rodzaju błędów czy niedociągnięć, co oczywiście nie przysparza mi pozytywnych uczuć ze strony prawników, bo jestem zasadniczy i konserwatywny w tej kwestii. Niektórzy mówią wręcz, że jestem konserwatywnym pedantem, ale prawnicy powinni wystrzegać się niedokładności, ponieważ nadzorują cudze sprawy i są obdarzeni dużym zaufaniem ze strony klientów.  Trudno też mówić o empatii lub kreatywności, gdy szwankuje koncentracja. To jednak jest problem szerszy, związany ze stanem dzisiejszego świata. Nie twierdzę, że jestem od niego wolny. Również korzystam z komunikatorów i social mediów. 

Wracając do Państwa kancelarii, jakie plany mają Państwo na najbliższy czas? Jaka będzie SRDK w najbliższych latach? Stałe powiększanie zespołu i dążenie ku dużej kancelarii? Czy jednak skupienie się na kilku praktykach z mniejszym zespołem? 

Nie bronimy się przed rozwojem, ale na niego stawiamy. To powinno prowadzić do zwiększenia potencjału i zasobów ludzkich, ale  będziemy dbali, aby nie stało się to kosztem utraty jakości. Dlatego stawiam na powolny rozwój, ale bardzo konsekwentny. W najbliższym czasie zamierzamy zmienić siedzibę na większą i na tym się teraz koncentrujemy. Chcemy też coraz lepiej i precyzyjniej docierać do klientów przedstawiając informację o tym co robimy i  jak to robimy, dlatego stawiamy również na aktywne działania marketingowe w dozwolonych granicach. Zajmujemy się także budową wyspecjalizowanych zespołów i to rozumianą nie tylko jako przyjmowanie nowych prawników, ale jako rzeczywiste stworzenie tych praktyk i wytworzenie pewnego standardu naszych działań oraz jednolitych procesów, co pozwoli w każdym obszarze gwarantować naszym klientom najwyższą jakość. Zakładam także pojawienie się w ciągu najbliższych tygodni nowych partnerów odpowiedzialnych za obszar biznesowy SRDK – to byłby kolejny krok rozwojowy zwiększający nasz potencjał. 

Artykuł powstał we współpracy z kancelarią SRDK.