Film Bloomberg Law w skondensowany sposób przedstawia całą historię powstania i upadku Dewey & LeBoeuf. Oprócz komentarzy Stevena Davisa zawiera także ciekawe opinie ekspertów: Davida Late’a, byłego redaktora portalu Above the Law, który relacjonował upadek Deweya & LeBoeuf, Vivia Chen, felietonistki Bloomberg Law, która pisze o branży prawniczej; oraz Davida Wilkins’a, badacza branży prawniczej w Harvard Law School.
Zanim odtworzą Państwo film (poniżej), spójrzmy jeszcze na tę sprawę z polskiej perspektywy. O tym historycznym dla branży prawniczej upadku szczegółowo mówił w dwóch wywiadach dla Rzeczpospolitej Jarosław Grzesiak, partner zarządzający warszawskiego biura Dewey & LeBoeuf. – To niesamowite, jak firma z ponad stuletnią tradycją zapadła się w ciągu dwóch miesięcy. Mieliśmy ogromną siedzibę w centrum Manhattanu, na 25 piętrach. Bo przecież po połączeniu w 2007 r. Dewey i LeBeuf to była największa kancelaria w Nowym Jorku. Na tych przestrzeniach, z których zabrano już komputery i inny sprzęt, gdzieniegdzie jeszcze tylko ktoś siedzi i kończy jakąś pracę. Działa jeszcze dział finansów, bo pieniądze za pracę wykonaną do końca kwartału są tak duże, że bankom jeszcze nie opłaca się likwidacja – mówił Jarosław Grzesiak w maju 2012 roku, dwa dni po tym, jak polski oddział Dewey’a wszedł już w struktury Greenberg Traurig.
Dlaczego Dewey & LeBoeuf upadła? – Kiedy kancelarie łączyły się w 2007 r., była ambicja, by stać się jedną z trzech – czterech największych na świecie. Wkrótce zaczął się kryzys. Żeby się przed nim ratować, zaczęto ściągać prawnicze gwiazdy z innych kancelarii, zapewniając im w zamian za przejście stałe wynagrodzenia, niezależne od generowanego zysku. Dlatego gdy w tym roku okazało się, że wychodzimy na prostą, do starych partnerów dotarło, że ci nowi, ich kosztem, przez ostatnie dwa, trzy lata pobierali gwarantowane płatności. Doprowadziło to do niezadowolenia i fali odejść – oceniał w tej samej rozmowie Jarosław Grzesiak.
A w kolejnym wywiadzie, rok później dodał: – Na początku 2012 r. wciąż nie został rozliczony wynik finansowy całej firmy za 2011 r. Nie mogliśmy się doprosić bilansu. Wiedzieliśmy mniej więcej, ile powinna wynosić pula zysków do podziału między partnerów, a ona nagle malała. Okazało się, że część zysku musi zostać przekazana na gwarancje dla partnerów zatrudnionych przez ostatnie półtora roku. W połowie marca Steven Davis, czyli partner zarządzający całym Deweyem, zwołał telekonferencję wszystkich 250 partnerów. Wtedy pierwszy raz usłyszeliśmy, jaka jest skala tych gwarancji.
Jednak według Jarosława Grzesiaka do upadku Dewey & LeBoeuf doprowadziły nie same problemy finansowe, a właśnie fala odejść kluczowych partnerów. – W efekcie główne praktyki kancelarii traciły swoich szefów. Przy czym wspólnicy nie opuszczali kancelarii, która już była w upadłości, ale taką, którą można było jeszcze uratować. W maju i czerwcu 2012 r. przypadał termin odnowienia kredytu rewolwingowego, który służył jako kapitał obrotowy kancelarii. Nie było więc wielkiego problemu finansowego. Nasze zaufanie zostało nadużyte, ale można było usiąść i zastanowić się, co robić – mówił Rzeczpospolitej. – My, wspólnicy z Polski, proponowaliśmy spotkanie wszystkich partnerów, aby ratować sytuację. Podejmowaliśmy próby rozmów, chcąc uratować trzon kancelarii. Niestety, nie było pozytywnego odzewu, zabrakło też przywództwa w tej kryzysowej sytuacji. Wielu partnerów było pozbawionych woli działania – dodawał Jarosław Grzesiak.
Przywództwo, wola działania, lojalność – to nadal aktualne wyzwania kancelarii i branży prawniczej, które także pojawiają się w reportażu Bloomberg Law. Tym bardziej ten materiał jest wart obejrzenia i może stanowić podstawę do wyciągnięcia ciekawych wniosków dotyczących prowadzenia firmy prawniczej również dziś, ponad 10 lat po wielkim historycznym upadku Dewey & LeBoeuf.