Sztuka odpowiedniego zabezpieczenia umowy –rozmowa z Katarzyną Koszel-Zawadką, partner Baker Tilly Legal Poland 

Odpowiednie zabezpieczenie umowy może być gwarancją sukcesu lub odpowiedniej rekompensaty w przypadku biznesowego niepowodzenia. Szczególnym wyzwaniem zarówno po stronie prawników, jaki i firmowych menedżerów jest więc dobranie do poszczególnych umów i sytuacji ich stron, odpowiedniego zabezpieczenia. Które z nich są najkorzystniejsze dla biznesu? Jak odpowiednio dobierać zabezpieczenia do konkretnych umów? Rozmawiamy o tym z partnerką kancelarii Baker Tilly Legal Poland Katarzyną Koszel-Zawadką.

Polskie prawo oferuje cały katalog zabezpieczeń umów. Które w obecnych realiach są najbardziej efektywne tj. proste i skuteczne dla przedsiębiorców – na razie patrząc ogólnie bez wdawania się w specyfikę poszczególnych transakcji? 

Polskie prawo rzeczywiście oferuje cały wachlarz zabezpieczeń pozwalających na skuteczne egzekwowanie prawidłowej realizacji umów przez przedsiębiorców. Zabezpieczenia te są efektywne, o ile zostały umiejętnie dopasowane do specyfiki danej transakcji. Mówimy tutaj nie o zastosowaniu jak największej ilości danych instrumentów, a o doborze tych konkretnych, które jak najlepiej zabezpieczą interesy przedsiębiorcy w danej transakcji. Sukces tkwi w umiejętnym doborze zabezpieczenia do celu, jaki chcemy osiągnąć. Pamiętajmy, że w przypadku nienależytego wykonania umowy przez drugą stronę, przedsiębiorca może ponieść znaczną stratę finansową, a jego pozycja rynkowa może przez to ulec zachwianiu. Wśród najskuteczniejszych i najczęściej obecnie używanych zabezpieczeń prawidłowego wykonania umów wymieniłabym gwarancję bankową, poręczenie, przewłaszczenie na zabezpieczenie, weksel, hipotekę, zastaw, oświadczenie o poddaniu się egzekucji, przystąpienie do długu, uznanie długu i zawezwanie do próby ugodowej.

W jaki sposób dokonać tego właściwego wyboru zabezpieczenia do danej umowy? Co konkretnie należy brać pod uwagę? 

Proces wyboru właściwego zabezpieczenia rekomendowałabym zacząć od zbadania sytuacji finansowej kontrahenta, z którym będziemy kontraktować. Pomocne mogą być nawet publicznie dostępne rejestry i dane. Mam tu na myśli, chociażby Krajowy Rejestr Sądowy, który wskaże nam od jak dawna spółka działa, czy dla spółki został ustanowiony kurator dla spółki, czy zostało w stosunku do niej otwarte postępowanie likwidacyjne, upadłościowe czy restrukturyzacyjne. Kolejnym pomocnym źródłem może być sprawozdanie finansowe, z którym każdy zainteresowany może bezpłatnie się zapoznać i sprawdzić, czy kontrahent generuje zysk, czy raczej straty. Można również skorzystać z płatnych serwisów, na przykład biur informacji gospodarczej czy wywiadowni gospodarczych. Wszystkie z powyższych mogą być pomocne w określeniu, jakich zabezpieczeń powinniśmy zażądać. Na przykład w przypadku najemcy będącego nowo założoną spółką albo takiego, którego wyniki finansowe nie są do końca pewne, wynajmujący może poprosić o gwarancję bankową lub depozyt nie w wysokości 3-krotności miesięcznych czynszu i opłat, ale na przykład 6 – krotności tych kwot albo dodatkowe zabezpieczenie w postaci poręczenia wspólników, albo spółki z grupy. Nie bez znaczenia również jest wartość transakcji. Inne zabezpieczenia będą uzasadnione w przypadku wspomnianego najmu, gdzie zobowiązania najemcy zwykle są regulowane w okresach miesięcznych, a inne w przypadku kredytu na finansowanie działalności lub nabycia nieruchomości, gdzie zwykle banki żądają każdego z zabezpieczeń wspomnianych na wstępie.

Na nasz wybór zabezpieczenia musi zgadzać się drugą stroną umowy. Skłonienie kontrahenta do zaakceptowania zabezpieczenia, które nam odpowiada lub znalezienie jakiegoś kompromisu to chyba równie ważne wyzwanie?

Jak najbardziej. W negocjacjach ważne jest odpowiednie rozłożenie sił – odwieczne pytanie jest takie, kto, na co może sobie pozwolić, a kto, na co musi przystać. Przy rozsądnie dobranych zabezpieczeniach, odpowiadających wadze zabezpieczanego roszczenia i standardom rynkowym, druga strona nie powinna mieć do nich zastrzeżeń. W razie wątpliwości co do sposobu zabezpieczenia lub niemożności jego dostarczenia przez naszego kontrahenta warto poszukiwać rozwiązania kompromisowego – pamiętajmy, że zabezpieczenia można stosować wymiennie i dostosowywać do zmieniających się okoliczności. Unikałabym jednak żądania nadmiernego zabezpieczenia, bo to może już na wstępnie zniechęcić drugą stronę do kontraktowania.

Których szczególnie nie poleciłaby Pani klientom? Są może takie, które nie przystają do dzisiejszych realiów? 

Tak jak wspominałam powyżej, różne zabezpieczenia będą pasować do różnych sytuacji, ale też mogą być obarczone różnymi ryzykami. Czasem trzeba będzie zastosować dwa lub więcej zabezpieczeń, aby osiągnąć zamierzony cel. Dobrym przykładem może być tutaj weksel, który umiejętnie zastosowany, przy pełnej znajomości sytuacji finansowej kontrahenta, może w pełni zabezpieczyć interesy przedsiębiorcy, ale weksel nie gwarantuje on ochrony przed niewypłacalnością kontrahenta. W przypadku takiej niewypłacalności, prawa przedsiębiorcy znacznie lepiej zabezpieczą zabezpieczenia rzeczowe takie jak hipoteka, zastaw czy przewłaszczenie na zabezpieczenie.

W jaki sposób powinno się dopasowywać zabezpieczenia do danej transakcji czy umowy? Na co trzeba zwrócić uwagę? 

Jak wspomniałam, warto w pierwszej kolejności zweryfikować kontrahenta pod względem finansowym. Jeżeli wynik takiej weryfikacji będzie pozytywny, wtedy w drugiej kolejności stawiamy na dostosowanie właściwego zabezpieczenia do potrzeb danej umowy czy przedsięwzięcia. Możemy zastosować zabezpieczenie na majątku kontrahenta lub uzyskać takie zabezpieczenie od podmiotów trzecich. Możliwe jest również skorzystanie z zabezpieczenia, które przyspieszy postępowanie sądowe. Inne zabezpieczenia stosowane będą w przypadku zawarcia umowy najmu lub umowy o roboty budowlane, a inne w przypadku umowy nabycia udziałów w spółce. To do profesjonalnego doradcy prawnego należy dobranie instrumentów zabezpieczających w taki sposób, aby można było nimi pokryć wszelkie ryzyka związane z niewykonaniem umowy przez drugą stronę. Należy również pamiętać o tym, że niektóre instrumenty zabezpieczające prawidłową realizację umów są bardziej kosztowne w uzyskaniu, niż inne, co wpływać może na dynamikę transakcji i proces negocjacji warunków biznesowych przez stronę, która dane zabezpieczenie ma dostarczyć. Ponadto należy mieć na uwadze, że zbyt duża liczba nadmiernie restrykcyjnych zapisów umownych jest mało realna do osiągnięcia i raczej odstraszy potencjalnych kontrahentów niż zachęci ich do współpracy. Dlatego tak ważne jest odpowiednie dobranie właściwych środków prawnych zarówno do samej umowy czy przedsięwzięcia, jak i branży, rozmiaru kontrahenta czy jego pozycji rynkowej.

Są jakieś różnice między krajowymi i międzynarodowymi firmami w podejściu do zabezpieczeń umów?

Z naszego doświadczenia wynika, że kwestia świadomości przedsiębiorców, jeżeli chodzi o zabezpieczanie prawidłowej realizacji umów, jest niezależna od tego, czy mówimy tutaj o przedsiębiorcach krajowych, czy zagranicznych. Wszyscy przedsiębiorcy zgłaszający się do nas, zarówno ci krajowi, jak i ci zagraniczni, oczekują od nas, że to właśnie my – jako profesjonalni doradcy prawni dobierzemy najlepszy sposób zabezpieczenia ich transakcji i to często do naszej decyzji pozostawiają wybór sposobu, w jaki zostanie to wykonane. Wiadomo, że jeżeli dany przedsiębiorca miał i ma do czynienia tylko z jednym, konkretnym typem umowy, jest on bardziej świadomy tego, w jaki sposób dana umowa powinna być zabezpieczona i może on od nas oczekiwać konkretnych, sprawdzonych rozwiązań.  Eksperci Baker Tilly Legal Poland do każdego klienta i każdego przypadku podchodzę w sposób indywidualny i proponują zabezpieczenie umowy, które najlepiej zabezpieczy interesy danego klienta.

Katarzyna Koszel-Zawadka od ponad 15 lat doradza krajowym i zagranicznym inwestorom z branży biurowej, logistycznej, hotelarskiej i handlowej w transakcjach nieruchomościowych. Wspiera klientów na wszystkich etapach realizacji projektów inwestycyjnych. Jej doświadczenie obejmuje także bieżące doradztwo w sprawach z zakresu prawa gospodarczego i cywilnego oraz w przedsięwzięciach typu joint-venture na rynku nieruchomości. Uczestniczyła także w wielu transakcjach finansowania refinansowania nieruchomości oraz procesach due diligence spółek i aktywów, w szczególności w zakresie prawa własności nieruchomości, umów najmu i dzierżawy, spraw korporacyjnych oraz praw własności intelektualnej.

Linklaters i Dentons w deweloperskim przejęciu za 100 mln euro 

Wartość transakcji to 100 mln euro z zastrzeżeniem uzgodnionych przez strony korekt. Umowa ostateczna ma być zawarta do końca września. 

Dzięki przejęciu Develia zwiększy liczbę mieszkań w budowie o ok. 1400 oraz bank ziemi o ok. 2200 lokali w Warszawie, Krakowie i Poznaniu.

Umowa dotyczy nabycia 100% udziałów 19 polskich spółek zależnych od Nexity. Develia uzyska również kontrolę nad 10 spółkami komandytowymi (których komandytariuszami i komplementariuszami są nabywane spółki), prowadzącymi działalność deweloperską w Polsce. 

Zespołem transakcyjnym Linklaters kierował Tomasz Trystuła (managing associate), wspierany przez Martę Strykowską (associate). W szerszym zespole prawa nieruchomości znaleźli się Ewa Sinkiewicz (managing associate), Maksymilian Hau (associate), Samanta Wenda-Uszyńska (senior associate) oraz Joanna Roman (associate). Wojciech Podlasin (managing associate) oraz Barbara Wanat (senior associate) doradzali w zakresie prawa konkurencji. Szymon Sieniewicz (managing associate, kierujący praktyką TMT/IP) oraz Sandra Słowik (junior associate) zapewnili wsparcie w aspektach prawa własności intelektualnej oraz ochrony danych osobowych. Monika Krzyszkowska-Dąbrowska (counsel, kierująca praktyką prawa pracy), Łukasz Burakowski (managing associate) i Jakub Korobczuk (junior associate) doradzali w obszarze prawa pracy.

Na czele zespołu kancelarii stali partnerzy Michał Wasiak i Magdalena Szwarc-Brożyna. W prace zaangażowani byli ponadto Natalia Ławniczak-Kozioł (senior associate), Aleksandra Redzisz (associate) z Zespołu Prawa Spółek oraz Fuzji i Przejęć, Magdalena Witka (associate) z Zespołu Nieruchomości, a także Tomasz Krasowski (managing counsel) i Damian Bugaj (senior associate) z Zespołu Prawa Podatkowego.

Czy na rynku transakcyjnym wystąpiła mgła? 

Te nagłe i nieprzewidywalne czynniki wpłynęły zarówno na decyzje inwestorów, którzy podchodzą z większą ostrożnością do podejmowania decyzji o realizacji nowych projektów, jak i na same transakcje w zakresie poziomu zabezpieczenia ich uczestników.

Pomimo rekordowego 2022 roku dla rynku transakcyjnego w Polsce, perspektywy na ten rok nie wydają się już tak optymistyczne. Przy czym wierzymy, że daleko nam do transakcyjnej kwarantanny, jaka miała miejsce w 2020 roku. 

Analizy dokonane w kontekście liczby i rodzaju transakcji przeprowadzonych w 2022 roku wskazują, że Polska była głównym rynkiem fuzji i przejęć w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Wartość transakcji w naszym kraju osiągnęła najwyższy poziom od dekady, pomimo spadku wartości transakcji w regionie o 20%, w porównaniu z rokiem poprzednim. 

Niezależnie od aktualnej sytuacji gospodarczej oraz geopolitycznej w regionie, Polska gospodarka jest wciąż odporna na recesję. Strategiczna pozycja naszego kraju w regionie Europy Środkowo-Wschodniej oraz wypracowane przewagi konkurencyjne, m.in. zdywersyfikowana gospodarka oraz silny rynek pracy, powodują, że jest nadal atrakcyjnym rynkiem dla inwestorów, w tym inwestorów zagranicznych. 

Atuty naszego regionu potwierdzają klienci MFW Fiałek, w tym Luc Albinski, Executive Chairman w Vantage Capital, funduszu private equity z siedzibą w Johannesburgu (RPA), który przy wsparciu naszej kancelarii dokonał inwestycji w sieć dwujęzycznych placówek edukacyjnych w Polsce. Zachętą do inwestycji było postrzeganie naszego kraju jako największego rynku w regionie Europy Środkowej Środkowo-Wschodniej, zarówno pod względem liczby ludności, jak i odpowiedniego poziomu PKB. Warto wspomnieć, że Vantage Capital brał również pod uwagę inne duże rynki w Europie, w tym Turcję, jednak ryzyko inwestycyjne okazało się znacznie wyższe, a przeszkody dla inwestycji zagranicznych w sektorze edukacji zniechęcające.

Fundusz, podejmując decyzję o inwestycji, uznał również duże zainteresowanie oferowanym w Polsce produktem edukacyjnym premium za konkurencyjne w stosunku do innych regionów Europy. Dostrzegł społeczne atuty naszego kraju, takie jak docenianie potrzeby biegłej znajomości języków obcych, otwartość Polaków na podróżowanie, studiowanie i pracę za granicą. 


autopromocja

Czy przyszła odbudowa Ukrainy spowoduje zwiększenie inwestycji w naszym regionie?  

Konflikt na Ukrainie uwypuklił kolejny potencjalny czynnik wzrostu inwestycji w Polsce. Szacuje się, że ukraińskie firmy do tej pory straciły co najmniej 100 mld dolarów na fizycznych zniszczeniach oraz utracie zysków podczas inwazji. Ucierpiały również firmy zagraniczne. Amerykańska Izba Handlowa, reprezentująca 600 amerykańskich i międzynarodowych firm na Ukrainie, podaje, że 22% jej członków ma fabryki lub obiekty, które zostały uszkodzone. To niewątpliwie oznacza, że po zakończeniu konfliktu niektórzy przedsiębiorcy będą sprzedawać swoje firmy, a inni będą przyciągać inwestycje.

Bliskość Ukrainy pod kątem logistycznego wsparcia, wciąż atrakcyjne koszty lokalne oraz przewagi konkurencyjne pozycjonują Polskę jako bezpieczny przyczółek dla inwestorów i tym samym naturalną lokalizację dla inwestycji, nie tylko w branży zbrojeniowej, ale też w infrastrukturze publicznej i prywatnej, energetycznej, transportowej oraz medycznej. Polska jest nową siedzibą dla wielu ukraińskich firm, które z powodu wojny przeniosły swoją działalność do naszego kraju. Co więcej, zapowiadane przez stronę ukraińską ułatwienia dla polskich firm działających na Ukrainie przy odbudowie kraju, w tym traktowanie polskich firm na takich samych zasadach jak ukraińskie, otwierają dużo szersze możliwości działania na lepszych warunkach niż dla firm z pozostałych krajów Unii Europejskiej. 

Szacuje się, że nawet 350-500 mld dolarów zostanie zainwestowanych przez inwestorów i firmy międzynarodowe w projekty przemysłowe, infrastrukturalne i nieruchomościowe w ramach przyszłej odbudowy Ukrainy. Doradztwo na rzecz międzynarodowych inwestorów, którzy będą chcieli zainwestować w Ukrainie, z pewnością stanowi realną szansę w perspektywie rozwoju rynku transakcyjnego w kolejnych latach. 

Jakie obecne i nowe regulacje inwestorzy muszą wziąć pod uwagę przy transakcjach? 

Niezależnie od sytuacji gospodarczej i geopolitycznej w Polsce, inwestorzy zagraniczni, w tym fundusze private equity, muszą zwrócić uwagę na obecne i przyszłe wymogi dotyczące planowanych inwestycji w Polsce, także na najlepsze praktyki w tym zakresie. Nieprzestrzeganie tych wymogów może prowadzić nawet do unieważnienia całej transakcji.

Jednym z rynkowych standardów jest przeprowadzenie przez inwestora tzw. badania due diligence, które ma na celu lepsze poznanie targetu i identyfikację potencjalnych ryzyk prawnych. Coraz więcej inwestorów, szczególnie zagranicznych, uważa ESG za kluczowy czynnik sukcesu finansowego, dlatego przedsiębiorcy będą musieli stawić czoła rosnącej kontroli i presji w zakresie przejrzystości dotyczącej ryzyka klimatycznego, sprawiedliwości społecznej, zrównoważonego rozwoju i ładu korporacyjnego. Bez wątpienia „zielone” badanie due diligence będzie cieszyć się coraz większą popularnością na rynku polskim i w końcu stanie się standardem w prowadzeniu badań due diligence.

Dodatkowo, w wielu transakcjach inwestorzy muszą uwzględnić również konieczność uzyskania różnego rodzaju zgód lub pozwoleń, które wpłyną na skuteczność przeprowadzenia transakcji. Są to przede wszystkim: (i) zgody Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w zakresie zamierzonych koncentracji przedsiębiorców, w tym przejmowania kontroli nad spółkami działającymi w Polsce (ii) zgody ministra właściwego urzędu administracji rządowej lub Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w zakresie zamierzonych transakcji dotyczących spółek działających w różnych sektorach gospodarki, zwłaszcza w sektorach o znaczeniu strategicznym, realizowanych w szczególności przez podmioty spoza Unii Europejskiej, EOG oraz OECD.

Ponadto, w połowie 2023 roku zaczną obowiązywać przepisy nowego unijnego rozporządzenia dotyczącego subsydiów przyznawanych przez państwa trzecie (Rozporządzenie FSR). Rozporządzenie to nakłada na inwestorów obowiązek notyfikacji oraz uzyskania zgody Komisji Europejskiej na dokonanie zamierzonej koncentracji, jeżeli dany inwestor uzyskał pomoc publiczną poza UE przekraczającą określone limity i planuje dokonać koncentracji przedsiębiorców, w tym przejęcia kontroli nad spółkami działającymi w UE, w tym w Polsce.

Jak zwiększyliśmy liczbę międzynarodowych klientów w trudnych czasach?  

Aby przeprowadzić transakcję sprawnie, skutecznie i przede wszystkim bezpiecznie, w dzisiejszych czasach inwestorzy muszą zwrócić jeszcze większą uwagę na dobór wyspecjalizowanych doradców prawnych. Bardzo ważne jest, aby zespół prawników prowadzących transakcję miał wysokie kompetencje i bardzo szerokie doświadczenie transakcyjne obejmujące kwestie prawne oraz otoczenie biznesowe.

W 2022 roku nasza kancelaria odnotowała niezwykły okres aktywności transakcyjnej, odzwierciedlony w rekordowej liczbie ponad 50 prowadzonych transakcji. Zauważyliśmy również dynamiczny wzrost liczby klientów międzynarodowych z Europy, Stanów Zjednoczonych i Afryki, którzy inwestują w Polsce i rozważają inwestycje w sąsiednich krajach.

Powodem tego sukcesu jest z pewnością nasza dbałość o wysoką jakość zarówno dokumentacji transakcyjnej, jak i prowadzenia transakcji przez doświadczony i kompetentny zespół kancelarii. Międzynarodowi klienci, zwłaszcza ci, którzy dokonują transakcji po raz pierwszy w Polsce, doceniają nie tylko naszą znajomość zasad lokalnego rynku transakcyjnego, ale także naszą wysoką responsywność i skuteczną komunikację. Chcemy być dla nich nie tylko doradcami prawnymi, ale również zaufanym partnerem biznesowym w inwestycjach. 

Nasza specjalizacja w transakcjach i duża aktywność na rynku M&A powodują, że staliśmy się dla zagranicznych funduszy private equity oraz międzynarodowych inwestorów strategicznych inwestujących w Polsce jednym z pierwszych wyborów jako doradcy prawni. Cieszymy się, że nasi klienci do nas wracają i doceniają naszą ciągłą pracę nad doskonaleniem naszych usług. 

Rynek energetyczny staje się coraz bardziej wyrafinowany. To wyzwanie także dla prawników [WYWIAD]

Jak według ekspertów Greenberg Traurig wygląda aktualnie sytuacja na rynku energetycznym? Z jakimi wyzwaniami muszą się mierzyć doradcy prawni w tym sektorze? 

Konrad Kosicki: Rynek jest rozpędzony i dużo się dzieje. Polski sektor energetyczny jest nadal w 80% oparty na paliwach kopalnych. To musi się zmieniać. Wciąż jesteśmy więc na początku naszej transformacji energetycznej. „Biznesowy ruch” widać w wielu segmentach OZE. Po wzmożeniu w projektach wiatrowych, dołączyły projekty fotowoltaiczne. Cały czas rozpoczynają się nowe inwestycje. Poza tym jest także coraz więcej transakcji M&A, finansowań czy refinansowań. Wojna w Ukrainie oczywiście w pewien sposób wpłynęła na rynek. Niemniej, długoterminowo może jeszcze bardziej przyspieszyć transformację energetyczną. 

Dorota Derlicka: W ostatnim czasie szczególnie dużo pracowaliśmy przy projektach fotowoltaicznych. Ten sektor rozwija się bardzo dynamicznie. Nasi klienci planują w tym obszarze dużo inwestycji. Projektów z lądowymi farmami wiatrowymi było ostatnio nieco mniej, na co oczywiście wpływ miały obowiązujące przepisy. 

Jak te nienajlepsze warunki geopolityczne i gospodarcze, w których funkcjonujemy, wpłynęły na kształt umów, warunków transakcyjnych w energetyce?

Konrad Kosicki: Pewne ryzyka bywają w związku z tym nieco inaczej identyfikowane, określane czy zabezpieczane. Znaczący jest także wpływ samych regulacji wprowadzonych w związku z wojną, jak ta o limitach cenowych w energetyce. Mocno odczuwają to strony kontraktów typu PPA (Power Purchase Agreement). 

Niemniej mając na uwadze cały rynek, nie mamy do czynienia w tym kontekście z jakąś znaczącą zmianą modeli czy konstrukcji stosowanych w kontraktach energetycznych. Bardziej problematyczne pozostają wciąż różne bariery regulacyjne: zasada 10H, brak regulacji dla linii bezpośredniej, czy problemy z przyłączeniami i infrastrukturą energetyczną. 

Bariera w postaci 10H została jednak zniesiona. 

Konrad Kosicki: Tyle że w sposób niesatysfakcjonujący dla inwestorów i nadal niewyrażający pełni możliwości polskiego rynku onshore. Zmiana odległości od budynków mieszkalnych, w której mogą być budowane farmy wiatrowe z 500 m do 700 m blokuje nadal ogromny potencjał w tym segmencie.  

A i tak na zniesienie zasady 10H inwestorzy długo czekali. Wiele razy zapowiadano jej zmianę. Państwa klienci czują się rozczarowani? 

Dorota Derlicka: Tu nawet nie chodzi o rozczarowanie. Problemem jest nieprzewidywalność. Te dodatkowe 200 metrów pojawiło się nagle, bez konsultacji i zapowiedzi. 

Konrad Kosicki: W ogóle zmiany w regulacjach dotyczących rynku energetyki – tak było też ze wspomnianymi przepisami o limitach cenowych – wprowadzane są chaotycznie, bez strategii i konsultacji z biznesem.  

Czyli jesteśmy krajem niezbyt przyjaznym regulacyjnie, ale potencjał transformacji energetycznej jest tak duży, że inwestorzy i tak się nie zniechęcają?  

Konrad Kosicki: Rzeczywiście zainteresowanie inwestorów polskim rynkiem jest ogromne i problemy regulacyjne spotykają się z dużą cierpliwością, ale nie ma co przesadzać, ta cierpliwość może się niedługo skończyć. 

A Państwu, jako prawnikom energetycznym jeszcze się nie skończyła? 

Konrad Kosicki: Jeszcze nie (śmiech). 

Dużo mówi się o wietrze i fotowoltaice, ale mamy też projekty związane z energią jądrową. Oprócz rządowego programu budowy pierwszej elektrowni atomowej, jest także duży projekt inwestorów prywatnych. Pani ma szczególne doświadczenie na tym polu. Czy w tym obszarze jesteśmy gotowi regulacyjnie? 

Dorota Derlicka: Pierwsze regulacje powstały już w 2011 roku. Przepisy były ewidentnie przygotowywane pod rządowy projekt budowy elektrowni atomowej. Od tamtego czasu było już kilka nowelizacji. . Nie ma jednak co ukrywać, że jeszcze dużo pracy regulacyjnej w tym zakresie przed nami. W końcu obecnie w Polsce mamy zaledwie jeden reaktor, i to doświadczalno-produkcyjny – Maria wybudowanych w latach 70.

Nie licząc oczywiście Żarnowca, po raz pierwszy mamy do czynienia z taką inwestycją, jak budowa elektrowni jądrowej. Każdy kraj, który buduje dopiero swoje doświadczenie w tak newralgicznym temacie, ma różne problemy regulacyjne do rozwiązania. W podobnej sytuacji są nawet kraje, w których elektrownie działają, ale mają być znacząco rozbudowane. 

Nasze przepisy dotyczące realizacji tak złożonego projektu powstały w oparciu o teorię. Praktyka zapewne wskaże na konieczne zmiany czy wymusi dalsze dostosowanie regulacji. Widzę jeszcze dużo przestrzeni na usprawnienie przepisów związanych z samą budową elektrowni, jak i całej infrastruktury towarzyszącej. 

Ten prywatny projekt, o którym Pan wspomniał, również wpłynie na kształt prawa atomowego, bo uwidoczni pewne problemy, które nie są uregulowane lub są uregulowane nieodpowiednio. 

Warto wspomnieć przy tym jeszcze o małych reaktorach jądrowych SMR. W tym przypadku legislacja również będzie wymagała rozwinięcia. 

Praktyków prawa atomowego w Polsce chyba nie ma zbyt wielu? 

Dorota Derlicka: Nie ma, bo nie było przy czym pracować. Jak wspomniałam – mamy obecnie jeden czynny reaktor, działający od niemal 60 lat. Niemniej to obszar prawa o dużym potencjale. Znaczącą rolę odgrywają tu liczne regulacje międzynarodowe, które wpływają na kształt przepisów w naszym kraju. 

Na całym świecie widzimy renesans energetyki jądrowej. Wiele krajów robi przegląd swoich regulacji, bo to, co funkcjonowało dotychczas, jest już niewystarczające. 

Mówimy o transformacji energetycznej, a czy transformacji podlegają też prawnicy, którzy zajmują się energetyką?

Konrad Kosicki: Z pewnością widać wzrost specjalizacji w określonych zagadnieniach w tym sektorze. Pojawia się mnóstwo nowych regulacji, które sprawiają, że rynek staje się coraz bardziej wyrafinowany. Finansowanie strukturyzowane i PPA ewoluują, robią się coraz bardziej rozbudowane. W związku z tym musimy być lepiej przygotowani i jeszcze lepiej rozumieć biznes naszych klientów.

To czas, który jest fantastyczną okazją, do realizacji celów i ambicji zarówno naszych, jak i całej kancelarii Greenberg Traurig. Mamy ekspertów z praktyki M&A czy bankowości i finansów, z którymi wspólnie możemy odpowiedzieć na te zmiany i nowe trendy na rynku energetycznym. Od pierwszego dnia czujemy, że ta synergia działa – otrzymane wsparcie kierownictwa biura oraz nowych kolegów i koleżanek jest tutaj kluczowe. 

Dorota Derlicka: Ja widzę, że my jako prawnicy energetyczni dosłownie podlegamy transformacji. Musimy dostosowywać się do sytuacji na rynku. Biorąc pod uwagę kilka ostatnich lat, zajmowaliśmy się głównie projektami wiatrowymi, bo te dominowały, później dołączyła fotowoltaika, teraz obserwujemy znaczący wzrost zainteresowania biogazem.  Nieustannie musimy podążać z rynkiem. Musimy się szybko uczyć i adaptować do nowych warunków czy technologii. Rynek cały czas się kształtuje i wypracowuje pewne standardy. 

Konrad Kosicki: Rynek oczekuje od nas, abyśmy byli na bieżąco ze zmianami prawnymi i biznesowymi. A tych jest dużo. To środowisko regulacyjne dla energetyki cały czas się kształtuje, pojawiają się wymagające przepisy unijne lub mechanizmy prawne kopiowane z innych sektorów. Poza sektorem wytwarzania, cały czas doradzamy też sektorowi obrotu, wspierając graczy w kwestiach transakcyjnych i regulacyjnych. Ustawodawcy polski i europejski nieustannie dostarczają nowych wyzwań w obszarze regulacyjnym.

To zatem wymagający, ale i ekscytujący czas dla prawników energetycznych. Jaki w związku z tym jest plan na rozwój tej praktyki w Greenberg Traurig? 

Konrad Kosicki: Przede wszystkim chcemy wspierać naszych klientów w rozwoju, transakcjach M&A, kontraktach energetycznych, czy w procesach finansowań. Chcemy, by nasza praktyka była coraz większa, ale stawiamy na wzrost organiczny. Jestem jednak przekonany, że nasz zespół niebawem się powiększy. Nasza praktyka, szczególnie w synergii z innymi zespołami Greenberg Traurig, ma ogromny potencjał. 

Chat GPT, AI i… koniec świata prawników? 

Główne tematy rozmowy: 

1. Sztuczna inteligencja nie zastąpi prawników, ale znacząco zmniejszy zapotrzebowanie na ich usługi? Nadchodzi zapowiadany przez prof. Richarda Susskinda koniec świata prawników? 

2. Znane brandy prawnicze już korzystają z narzędzi opartych o model językowy z Chat GPT. Jak to może wyglądać w praktyce? Ile w tym szans na bardziej efektywną pracę, a ile zagrożeń? 

3. Jak w tym wszystkim powinni odnaleźć się młodzi prawnicy? Jak rewolucja AI w branży prawniczej może wpłynąć na ich przyszłość? . 

4. Już niebawem najlepsze firmy prawnicze to nie będą te z najlepszymi prawnikami, ale takie, które mają najlepsze algorytmy i narzędziami AI? 

Czego kancelarie oczekują od młodych prawników? [Prawniczy start kariery]

Wiele komentarzy wywołał opublikowany ostatnio w mediach społecznościowych slajd z “nienegocjowalnymi” wymaganiami wobec młodych prawników przedstawiony w prezentacji jednej z globalnych kancelarii. Wśród nich między innymi wymóg bycia online 24/7 czy rekomendacja, którą można streścić: lepiej nie zadawaj pytań, przychodź tylko z rozwiązaniami. Całą historię opisał między innymi Business Insider (czytaj więcej). Ton prezentacji i jej treść po raz kolejny wywołały dyskusję o stylu pracy w branży prawniczej. Jak zatem rzeczywiście wygląda praca młodych prawników w biznesowych kancelariach prawnych? Postanowiliśmy porozmawiać o tym w webinarze z cyklu Prawniczy Starty Karierym, którego partnerem jest kancelaria DLA Piper. 

Damian Gadomski rozmawiał z HR Manager warszawskiego biura DLA Piper Anną Brzozowską oraz Filipem Wilczyńskim juniorów associate w praktyce prawa korporacyjnego oraz fuzji i przejęć kancelarii. Jak podkreślali zgodnie goście naszego webinaru, choć praca prawnika biznesowego jest wymagająca, to jednak twierdzenie, że wygląda, jak we wspomnianej na wstępie prezentacji jest dużą przesadą. 

Czego więc rzeczywiście powinni spodziewać się młodzi prawnicy? Jakie wymagania są im stawiane? A czego sami mogą lub powinni oczekiwać?  O tym między innymi w naszej rozmowie. Mówimy także o tym jak DLA Piper rozwija talenty i pomaga w budowaniu prawniczej kariery – szczegółowe informacje na ten temat można znaleźć także w ofercie programu stażowego DLA Piper tutaj.

Automatyzacja, smart contracts, sztuczna inteligencja w branży prawniczej? Niewielu widzi w tym sens 

Zacznijmy od samego pojęcia legal tech. Jak wynika z raportu C.H. Beck, 30% prawników w ogóle nie zetknęła się z tym terminem. Widać jednak poprawę, bo jeszcze w 2022 roku 43% badanych nie słyszało o legal tech. 

Za najważniejsze w codziennej praktyce prawniczej rozwiązania technologiczne prawnicy uznali systemy informacji prawnej (87%), narzędzia do wyszukiwania właściwości miejscowej sądów i instytucji (59%) oraz system informacji gospodarczej (57%). O wiele mniej istotne wydają się prawnikom systemy do zarządzania pracą kancelarii (34%) czy automatyzacja tworzenia pism i umów (29%).  

W badaniu zadano też pytanie o najważniejsze obszary legal tech dla rozwoju branży prawniczej. Zdecydowana większość prawników wskazała na podpis elektroniczny (76%). Tylko nieco ponad połowa za ważne uznała elektroniczne formy zawierania i przechowywania umów. Sztuczna inteligencja została uznana za ważną dla rozwoju branży prawniczej tylko przez 12% badanych. Nieco więcej (20%) za istotne w tym kontekście uznaje technologię blockchain (20%) i inteligentne kontrakty (24%).  

Dodatkowo respondenci wskazywali też obszary z potencjałem do zoptymalizowania lub zautomatyzowania. 67% odpowiedziało, że to rejestrowanie czasu pracy, rozliczenia i fakturowanie. 55% wskazało na elektroniczną komunikację z klientami. 53% na przechowywanie i zarządzanie dokumentami. Mniej prawników widzi potencjał do zoptymalizowania czy zautomatyzowania w analizie dokumentów (36%), zarządzaniu pracą zespołu (33%) lub zarządzaniu klientami i sprawami (27%). 

5% badanych przyznało, że korzysta z narzędzi wykorzystujących sztuczną inteligencję. 

55% respondentów potwierdziło, że korzysta z otwartych środowisk cloudowych. Z tego aż 75% wskazało tu na bezpłatną pocztę (67% używa Gmail’a). 

Trzeba przyznać, że z badania wyłania się dość mało innowacyjny obraz branży prawniczej. W dobie rewolucji, jaką szykuje nam sztuczna inteligencja, z którą w praktyce możemy się zetknąć korzystając z Chat GPT, tylko nieco ponad 10% ankietowanych prawników uznaję AI za ważną dla rozwoju branży prawniczej. Pozostałe odpowiedzi także wskazują na skupienie na narzędziach technologicznych znanych od lat (system informacji prawnej) lub wyzwaniach, z którymi branża prawnicza mierzy się od dawna (rejestrowanie czasu pracy, billingi) i które doczekały się wielu rozwiązań i narzędzi. 

Są dwie możliwości. Albo to badanie prezentuje jakiś wycinek rynku, który nie odzwierciedla do końca nastrojów w biznesowej branży prawniczej (przeprowadzono je na grupie 251 prawników) albo mamy do czynienia z wielkim rozwarstwieniem w branży i poza „linkedinową bańką” świat wygląda nieco inaczej. 

W każdym razie trudno zakładać, że nawet jeśli prawnicy nie interesują się sztuczną inteligencją, to ona nie zainteresuje się nimi.

DLA Piper korzysta z CoCounsel – asystenta prawnego AI zasilanego przez Chat GPT 4

DLA Piper ogłosiło, że wprowadza do swojej praktyki CoCunsel – rozwiązanie AI oparte o najnowszy model językowy GPT-4 od OpenAI. Narzędzie zostało stworzone przez firmę Casetext.

CoCounsel łączy w sobie potęgę technologiczną GPT-4 z prawniczymi bazami danych i systemem wyszukiwania Parallel Search, co ma umożliwić szybkie i precyzyjne wykonywanie zadań merytorycznych, takich jak research prawny, przegląd dokumentów czy analiza umów. CoCounsel dba również o bezpieczeństwo i prywatność danych.

Firma Casetext, w celu dopasowania technologii AI do potrzeb praktyki prawniczej, przeprowadziła tysiące testów wewnętrznych dla różnych zadań prawnych i poświęciła prawie 4000 godzin na szkolenie i dostosowanie wyników CoCounsel do ponad 30 000 pytań prawnych.

– Dzięki CoCounsel nasi prawnicy będą mogli zwiększyć zakres swoich usług oraz stworzyć bardziej zwinne i skoncentrowane przepływy pracy poprzez wykorzystanie zaawansowanych, specjalnie skonstruowanych technologii AI – powiedział Bennett Borden, Chief Data Scientist DLA Piper.

DLA Piper to kolejna firma, która ogłosiła, że będzie korzystać z zaawansowanego narzędzia AI w swojej praktyce. Wcześniej informowaliśmy także o wprowadzeniu narzędzia Harvey AI przez kancelarię Allen & Overy, a także przez firmę PwC, która ma wyłączość na to rozwiązanie wśród Wielkiej Czwórki.

Czym dokładnie jest i jak działa asystent prawny CoCounsel? Przedstawiciele producenta Casetext mówili o tym szczegółowo w rozmowie z MSNBC.

Partnerka Kochański & Partners z ważną funkcją w największym stowarzyszeniu prawników na świecie

Komitet Prawa Mediów IBA prowadzi projekty w zakresie prawnych aspektów związanych z branżą mediów, ze szczególnym uwzględnieniem jej międzynarodowego charakteru. Zrzesza kilkuset doświadczonych praktyków prawa medialnego z całego świata.

Publications Officer to nowa funkcja w Komitecie Prawa Mediów IBA. Agnieszka Chrzanowska podczas dwuletniej kadencji na tym stanowisku będzie odpowiadać m.in. za koordynację publikacji IBA, których autorami są poszczególni członkowie Komitetu oraz organizację webinarów o tematyce mediowej. 

 – Cieszę się z możliwości współpracy z Komitetem Prawa Mediów i aktywnego udziału w jego pracach. Jestem pewna, że mój wkład w postaci znajomości lokalnych przepisów prawa będzie stanowił ważne uzupełnienie jego działań – powiedziała Agnieszka Chrzanowska.

Prawniczka od niemal dekady doradza klientom w zakresie prawa mediów. Reprezentuje wiele znaczących firm z tej branży w tym jedno z największych wydawnictw w Polsce – Ringier Axel Springer Polska – właściciela takich marek jak Forbes, Business Insider, Newsweek Polska i Onet. Reprezentowała również polskich dziennikarzy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka.

Agnieszka Chrzanowska indywidualnie, a także razem z prowadzoną praktyką jest rekomendowane przez renomowane rankingi prawniczych między innymi The Legal 500 2022 oraz Media Law International (MLI) 2022.

International Bar Association to największa organizacja prawnicza na świecie. Działa od 1947 roku. Do stowarzyszenia należy ponad 80 tys. prawników z ponad 170 krajów.

Norton Rose Fulbright doradzała bankom przy finansowaniu pierwszej w Polsce wielkoskalowej hybrydowej instalacji słoneczno-wiatrowej. Wartość kredytu to niemal 900 mln złotych

Transakcja obejmowała dwie warstwy finansowania dłużnego: w wysokości 766 mln zł od kredytodawców uprzywilejowanych czyli ING Banku Śląskiego, PKO Banku Polskiego i mBanku oraz w wysokości 100 mln zł od pożyczkodawcy podporządkowanego PFR, co wymagało szeroko zakrojonych rozmów w celu uzgodnienia relacji między wierzycielami. Transakcja została przeprowadzona w czasie gdy przyjmowane były ważne przepisy dotyczące maksymalnej cen energii elektrycznej w Polsce.

Zespołem Norton rose Fulbright kierowali associate Karolina Majcher, partner Tomasz Rogalski oraz senior associate Cezary Zawiślak. 

W skład zespołu bankowości i finansów weszli Tomasz Rogalski oraz associate Karolina Majcher i associate Patryk Gelar. 

W skład zespołu prowadzącego badanie due diligence weszli partner Tomasz Rogalski, senior associate Cezary Zawiślak oraz prawnik Jakub Chmiel. 

Senior associate Krzysztof Gorzelak oraz associate Oskar Sula zajmowali się dokumentacją skarbową. 

Cały zespół Norton Rose Fulbright pracował pod nadzorem partnera Tomasza Rogalskiego, który kieruje warszawską praktyką energetyki i infrastruktury.

– Wspieranie kredytodawców przy finansowaniu budowy tak dużego i złożonego projektu, jakim jest Kleczew Solar & Wind, było czystą przyjemnością. Transakcja ta pokazała głębię wiedzy i doświadczenia naszego zespołu project finance i energetyki, który wnosimy do tak skomplikowanych transakcji – powiedział Tomasz Rogalski. 

– Cieszymy się, że mogliśmy odegrać ważną rolę w dążeniu kredytodawców i inwestora do zielonej transformacji polskiego rynku energetycznego, która jest również kluczowym elementem strategii Norton Rose Fulbright w Polsce i naszego zespołu project finance i energetyki – dodała Karolina Majcher. 

Kleczew Solar & Wind będzie jednym z największych projektów w sektorze energetyki odnawialnej w Europie Środkowo-Wschodniej, a także pierwszym wielkoskalowym projektem w Polsce łączącym energię słoneczną i wiatrową. Projekt znajduje się na terenach pokopalnianych w powiecie konińskim. W ramach pierwszego etapu projektu, którego budowa została już rozpoczęta, do sieci przyłączonych zostanie 193 MWp paneli fotowoltaicznych oraz około 12 MW turbin wiatrowych. Dzięki wykorzystaniu zaawansowanych technologii, w tym nowoczesnych paneli fotowoltaicznych typu n, energia elektryczna wytworzona w elektrowni w Kleczewie będzie w stanie zasilić około 100 000 gospodarstw domowych. W ramach kolejnych etapów rozbudowy elektrownia może zostać powiększona do około 250 MWp w części słonecznej oraz o dodatkowe turbiny wiatrowe i magazyny energii. Energia elektryczna z elektrowni w Kleczewie popłynie do konsumentów jeszcze w 2023 roku.

Projekt Kleczew Solar & Wind został przygotowany przez spółkę E&G z Grupy Lewandpol jako inwestora oraz Ergy jako asset managera projektu i doradcę finansowego inwestora.

Kancelaria JDP doradzała Trei Real Estate przy pozyskaniu finansowania

Kancelaria JDP doradzała Trei Real Estate Poland przy pozyskaniu finansowania przeznaczeniem na bieżącą działalność na kwotę 40 milionów euro. Kredytu udzielił transgranicznie bank Berlin Hyp AG z siedzibą w Berlinie.   

Zespół nieruchomości JDP wspierał firmę w negocjacjach umowy kredytu oraz dokumentów towarzyszących. Główny składnik majątkowy będący zabezpieczeniem udzielonego finansowania stanowi portfel siedmiu parków handlowych Vendo Park.

Za transakcję po stronie kredytobiorcy odpowiadali: Maciej Chrzan (Partner, Head of Real Estate); Michał Urbański (Counsel); Daria Gromotka (Associate); Dominik Grzegorzewski (Associate) oraz Michał Jagielski (Co-Head of Tax).

Trei Real Estate Poland wchodzi w skład grupy Tengelmann i prowadzi w Polsce działalność deweloperską w segmencie nieruchomości handlowych (rozwija między innymi sieć parków handlowych pod nazwą Vendo Park) oraz w segmencie nieruchomości mieszkaniowych. Więcej informacji w komunikacie prasowym Trei.

Michał Drozdowicz pokieruje nową praktyką Energetyki i Źródeł Odnawialnych w JDP

– Bardzo się cieszymy z dołączenia do JDP Michała Drozdowicza, który stanie na czele Zespołu Energetyki i Źródeł Odnawialnych. Michał jest cenionym praktykiem w zakresie obsługi prawnej procesu inwestycyjnego w sektorze odnawialnych źródeł energii oraz przeprowadzania prawnego „due diligence” na potrzeby transakcji nabywania i realizacji przedsięwzięć OZE w Polsce – komentuje dr Marcin Chomiuk, partner kierujący Zespołem M&A, Corporate i Commercial.

– Miniony rok przebiegał pod znakiem kryzysu energetycznego oraz wiążących się z nim konsekwencji, które nakładały się na ambitne przedsięwzięcia polskiej energetyki. Zapowiada się okres zmian związanych z zabezpieczaniem przez biznes cen energii, zmagań ze skutkami interwencji na rynkach energii, dynamicznych inwestycji w gotowe lub realizowane projekty OZE, rozbudowy infrastruktury wytwórczej i sieciowej. Kancelaria JDP, dzięki pierwszorzędnemu doświadczeniu jej ekspertów w obszarach kluczowych dla ochrony interesów klientów branży energetycznej, ma ogromne możliwości. Cieszę się, że mogę je uzupełnić – dodaje Michał Drozdowicz.

Michał Drozdowicz jest radcą prawnym z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem w doradztwie na rzecz przedsiębiorców polskich i zagranicznych, obejmującym m.in. pomoc prawną przy najistotniejszych w kraju inwestycjach w źródła wytwórcze (konwencjonalne) oraz infrastrukturę energetyczną. Zajmuje się prawem energetycznym, ze szczególnym uwzględnieniem energetyki odnawialnej. Doradzał klientom w przedsięwzięciach dotyczących rozwoju oraz nabywania odnawialnych źródeł energii, w tym w szczególności w analizach due diligence w transakcjach M&A oraz finansowania OZE, przede wszystkim branży PV. Wspierał klientów w sprawach regulacyjnych, w kwestiach kluczowych umów sektora energii, w tym umowach przyłączeniowych, dostaw komponentów, kontraktów budowlanych, O&M, długoterminowych umowach o zakup energii zawieranych między wytwórcą a odbiorcą przemysłowym (PPA, cPPA). Od lat jest rekomendowany przez międzynarodowe rankingi prawnicze (Chambers & Partners, Who’s Who Legal, IFLR 1000, Legal 500). W 2020 roku otrzymał nagrodę Client’s Choice przyznawaną przez Lexology.

Praktyka Energetyki i Źródeł Odnawialnych łącząca ekspercką wiedzę z doskonałą znajomością branży to kolejna reakcja JDP na zmieniającą się sytuację rynkową. W ostatnim roku w kancelarii nastąpiło także wzmocnienie kompetencji w obszarach takich jak: IP / IT / Prawo reklamy i mediów (Wiktor Rainka), Podatki (Michał Jagielski) oraz White Collar Crime (Arkadiusz Górski). W związku ze wzrostem zaufania klientów, przekładającym się na rozwój zleceń, liczba prawników w kancelarii na przestrzeni 2022 roku wzrosła o 40% (20 prawników).

Kolejna fuzja na polskim rynku prawniczym. FKA połączyła się z Andersen

– Konsolidacja rynku usług prawniczych, zarówno w Polsce, jak i na świecie, jest widocznym i nieodwracalnym procesem, gdyż to właśnie dużych, działających globalnie i znanych z wysokiej jakości usług kancelarii poszukują klienci prowadzący międzynarodowy biznes – tak komentuje fuzję Marcin Matyka, Partner Zarządzający Andersen w Polsce.

– Jesteśmy głęboko przekonani, że jest to najlepsza szansa biznesowa dla nas i naszych pracowników, aby dołączyć do dynamicznie rozwijającej się firmy o globalnym zasięgu, jaką jest Andersen. Widzimy wiele synergii – mówi Tadeusz Komosa, Wspólnik FKA.

Formalnie połączenie obu kancelarii nastąpi 1 stycznia. Siedzibą firmy będzie dotychczasowe biuro Andersen w biurowcu Plac Unii przy ul. Puławskiej 2 w Warszawie. Po fuzji w stołecznym biurze będzie pracowało ponad 80 osób, natomiast Andersen w Polsce w sumie będzie liczył ponad 130 osób, biorąc pod uwagę także biura w Katowicach i Toruniu.

To już druga znacząca fuzja na polskim rynku prawniczym ogłoszona w ostatnim czasie. Także 1 stycznia powstanie kancelaria Rymarz Zdort Maruta, o czym pisaliśmy tutaj.

źródło: pl.andersen.com

Kto odpowiada za podróbki oferowane za pośrednictwem internetowych platform sprzedażowych?

Raz po raz, wraz ze zmieniającymi się okolicznościami towarzyszącymi handlowi podróbkami w sieci, pojawia się pytanie jak walczyć z nieuczciwymi sprzedawcami i kto jest właściwie odpowiedzialny za taki handel? Czy tylko sprzedający? Czy można pociągnąć do odpowiedzialności również operatora sprzedażowej platformy internetowej?

Co do zasady i w dużym skrócie – operator platformy internetowej, jako tzw. podmiot świadczący usługi drogą elektroniczną, ponosi odpowiedzialność za publikowane w ramach platformy treści wyłącznie w sytuacji, w której wie o ich bezprawnym charakterze. Dlatego też jeśli dojdzie do naruszenia praw autorskich, praw do znaku towarowego czy też innych praw jakiegokolwiek podmiotu za pośrednictwem platformy internetowej, istotne jest poinformowanie operatora takiej platformy o fakcie naruszenia. W przeciwnym razie nie ma podstaw do tego, aby powoływać się na odpowiedzialność operatora za dostępne w serwisie treści. 

A co z odpowiedzialnością bezpośrednią, np. za naruszenie praw do znaku towarowego, którym posłużono się na platformie sprzedażowej bez wiedzy i zgody podmiotu uprawnionego podczas umieszczania oferty sprzedaży w ramach platformy internetowej?

Wiele wskazuje na to, że w dalszym ciągu bezpośrednio odpowiedzialny będzie podmiot oferujący towary do sprzedaży, a nie działający w Internecie pośrednik. Na ostateczne konkluzje trzeba będzie poczekać do czasu rozstrzygnięcia sporu toczącego się tym razem pomiędzy platformą internetową Amazon a producentem obuwia Christianem Louboutin. 

W sprawie toczącej się pomiędzy Amazon a Christianem Louboutin podstawowym zagadnieniem jest regularne rozpowszechnianie reklam odnoszących się do butów o czerwonych podeszwach na stronach internetowych Amazon. Zdaniem Christiana Louboutin obuwie to jest w ten sposób wprowadzane do obrotu bez jego zgody. Do Trybunału Sprawiedliwości UE trafiło w związku z powyższym pytanie, czy Amazon może zostać pociągnięty do bezpośredniej odpowiedzialności za naruszenie znaku towarowego przez osobę trzecią korzystającą z jego platformy czy też nie.

W sprawie tej wypowiedział się w tym roku rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości UE (sprawy połączone C-148/21 i C-184/21, opinia przedstawiona w dniu 2 czerwca 2022 r.).  Jest to zagadnienie, które już wielokrotnie pojawiało się w przeszłości, jednakże niewątpliwie będzie jeszcze wiele razy analizowane wraz z pojawianiem się nowych form pośrednictwa w Internecie. W tym przypadku pośrednik internetowy jest jednocześnie także renomowanym dystrybutorem. Oferty publikowane przez Amazon odnoszą się zarówno do własnych towarów (sprzedawanych i wysyłanych we własnym imieniu), jak i zawierają ogłoszenia pochodzące od sprzedawców zewnętrznych. Amazon oferuje też zewnętrznym sprzedawcom usługi dodatkowe w postaci składowania i wysyłki towarów oferowanych poprzez platformę, będąc jednocześnie odpowiedzialnym za te czynności.

Omawiana kwestia ma bardzo istotne znaczenie praktyczne. W przypadku naruszenia praw własności intelektualnej w Internecie, możliwość dochodzenia tych praw od pośrednika prowadzącego platformę sprzedaży internetowej jest niezwykle kusząca. Zazwyczaj jest to bowiem duży, łatwy do zidentyfikowania podmiot. Dochodzenie swych praw od rzeczywistego sprawcy naruszenia, tj. od sprzedawcy wykorzystującego platformę internetową, może w praktyce nastręczać wielu trudności, takich jak trudności we właściwej identyfikacji czy też lokalizacji danego podmiotu. Natomiast w przypadku naruszeń praw własności intelektualnej w Internecie bardzo istotna jest szybkość oraz skuteczność działania wobec zalewającej rynek on-line fali podróbek.   

Zgodnie z przedstawioną opinią rzecznika generalnego, Amazon nie może ponosić bezpośredniej odpowiedzialności za naruszenia praw podmiotów uprawnionych do znaków towarowych, do których dochodzi na jego platformie w wyniku ofert handlowych składanych przez osoby trzecie. 

W swej opinii rzecznik generalny TSUE stanął na stanowisku, że specyfika sposobu funkcjonowania platformy Amazon nie pozwala na stwierdzenie, że Amazon używa chronionych prawem oznaczeń. Zatem nie można go pociągnąć do bezpośredniej odpowiedzialności za naruszenia praw właścicieli znaków towarowych mające miejsca na jego platformie w odniesieniu do towarów oferowanych przez podmioty trzecie. 

Rzecznik generalny wskazał, że przy ocenie należy wziąć pod uwagę charakter platformy oraz sposób jej działania. Jedna platforma będzie wyłącznie pośrednikiem, tj. będzie uczestniczyć w publikacji ogłoszeń swoich użytkowników, inna będzie również sprzedawcą i dystrybutorem. W przypadku spółki Amazon mamy do czynienia z modelem “hybrydowym”. W świetle przedstawionej opinii, nie sposób uznać, że Amazon używa znaku towarowego – a poprzez to wkracza w monopol uprawnień podmiotu uprawnionego – w sytuacji w której: (1) “publikuje on w taki sam sposób zarówno swoje własne oferty, jak i oferty osób trzecich, wyświetlając je w sposób niezróżnicowany względem ich pochodzenia, przy czym umieszcza w tychże ogłoszeniach własne logo renomowanego dystrybutora, zarówno na swojej stronie internetowej, jak i w rubrykach reklamowych stron internetowych osób trzecich, a po drugie (2) oferuje on sprzedawcom zewnętrznym uzupełniające usługi pomocy, składowania i wysyłki produktów oferowanych online na jego platformie informując potencjalnych nabywców, że jest odpowiedzialny za te czynności, pod warunkiem, że okoliczności te nie prowadzą do postrzegania przez właściwie poinformowanego i dostatecznie uważnego internautę znaku towarowego jako integralnej części komunikacji handlowej operatora”. 

Z utrwalonego orzecznictwa TSUE wynika, że czynność używania znaku towarowego przez pośrednika internetowego wymaga co najmniej, by oznaczenie było wykorzystywane przez tego pośrednika w ramach jego własnej komunikacji handlowej. Istotne jest przy tym postrzeganie oznaczenia przez użytkownika platformy, tj. czy użytkownik widzi oznaczenie jako integralny element komunikacji handlowej tej platformy czy też nie. W niniejszej sytuacji rzecznik generalny ocenił, że Amazon zawsze wskazywał, czy oferty zostały zamieszczone przez sprzedawców zewnętrznych czy też są sprzedawane bezpośrednio przez Amazon. Wobec tego właściwie poinformowany i dostatecznie uważny użytkownik platformy sprzedażowej nie będzie postrzegał ofert podmiotów zewnętrznych jako części komunikacji handlowej Amazon.

Opinia rzecznika wydana w tej sprawie jest spójna z poprzednimi wyrokami wydanymi w podobnych, choć jednak nieco odmiennych stanach faktycznych. Pierwszym z nich jest wyrok ws. L’Oreal oraz eBay (wyrok z dnia 12 lipca 2011 r., C 324/09), w którym Trybunał uznał, że eBay nie używa oznaczenia identycznego ze znakiem towarowym uprawnionego do znaku, bowiem w ramach świadczonych usług eBay działał wyłącznie jako pośrednik, nie pełniąc żadnej dodatkowej funkcji. Innym wyrokiem był wyrok ws. Coty oraz Amazon (wyrok z dnia 2 kwietnia 2020 r., C 567/18), w którym nie analizowano całościowo modelu działania Amazon, skupiając się jedynie na usłudze składowania towarów świadczonej przez Amazon. W wyroku tym TSUE doszedł do wniosku, że spółka, która na rzecz osoby trzeciej składuje towary, nie wiedząc, że ta osoba trzecia narusza prawa do znaku towarowego, sama nie używa tego znaku towarowego, o ile nie dąży, tak jak sprzedawca, do oferowania tych towarów do sprzedaży lub wprowadzania ich do obrotu.

Zagadnienie pozostaje otwarte. W przyszłości warto z pewnością za każdym razem analizować zarówno możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności faktycznego sprzedawcy podrobionych towarów jak i operatora platformy internetowej. Okoliczności wprowadzania podróbek do obrotu w handlu elektronicznym mogą się bowiem zmieniać i poprzez to wpływać na rozważania odnoszące się do zakresu odpowiedzialności tych podmiotów.

Autorka: Ewelina Madej, senior associate DWF, reprezentuje zarówno międzynarodowych, jak i krajowych klientów w różnych obszarach prawa, w szczególności w zakresie prawa autorskiego, prawa nowych technologii, ochrony danych osobowych, prywatności, znaków towarowych oraz nieuczciwej konkurencji. Ma duże doświadczenie w zwalczaniu „piractwa” zarówno na podstawie prawie autorskiego, jak i prawa znaków towarowych. Doradza także kw transakcjach związanych z nabywaniem praw własności intelektualnej.

Wieloletni prawnik banking & finance Hogan Lovells został partnerem i szefem praktyki w Evershed Sutherland 

Mateusz Dereszyński specjalizuje się w doradztwie transakcyjnym w zakresie finansowania dłużnego dla klientów krajowych i międzynarodowych. Ma duże doświadczenie w transakcjach finansowania nieruchomości, korporacji i przejęć, działając zarówno na rzecz stron finansujących, jak i sponsorów. Zajmował się także finansowaniem strukturyzowanym oraz projektami OZE. Od wielu lat jest rekomendowany przez renomowane rankingi prawnicze (Chambers Global, Chambers Europe, Legal 500 EMEA).

– Mateusz jest uznanym prawnikiem doświadczonym we wszystkich kluczowych dla nas obszarach, które pozwalają nam na dalszy rozwój naszej dotychczasowej strategii. Trzymam kciuki za sukces Mateusza i jego zespołu, który już wkrótce powiększy się o kolejnych specjalistów – powiedziała Ewa Szlachetka, partner współzarządzająca polskim biurem Eversheds Sutherland.  

– Widzimy, że sektor bankowy w Polsce ponownie stanie przed poważnymi wyzwaniami, dlatego jeszcze ważniejsza będzie umiejętność szybkiego i elastycznego dostosowania się do oczekiwań obecnych klientów i sytuacji rynkowej. W mojej ocenie Eversheds Sutherland ma idealną pozycję do stworzenia oferty odpowiadającej na te potrzeby – skomentował Mateusz Dereszyński.

Ubezpieczenie transakcji M&A i RE to już standard. Polisy ułatwiają finalizację transakcji

Ubezpieczenie W&I w swej istocie chroni kupującego przed stratą finansową spowodowaną naruszeniem zapewnień i gwarancji udzielonych przez sprzedającego w ramach transakcji M&A lub nieruchomościowej i pokrywa wszelkie nieznane i nieujawnione w badaniach due diligence ryzyka. Ubezpieczenie jest zatem znaczącym uzupełnieniem audytu prawnego, chroni nabywcę przed ryzykiem związanym ze stanem prawnym, podatkowym oraz finansowym przedmiotu transakcji.

Ubezpieczenia transakcyjne to remedium nie tylko na nieujawnione zagrożenia. Mogą być także dobrym rozwiązaniem na zabezpieczenie znanych i ujawnionych już ryzyk. W zależności od konkretnej transakcji, ubezpieczenie może pokrywać wszystkie ryzyka związane z zawieraną umową lub konkretnie określone, ograniczając tym samym odpowiedzialność ubezpieczyciela do zdefiniowanych w ramach transakcji zdarzeń.

Na przykład, gdy przedmiotem transakcji jest nieruchomość, której  stan prawny nie jest jasny i powoduje to istotny wzrost ryzyka dla obu stron transakcji, istnieje możliwość ubezpieczenia tytułu  (title insurance), które przenosi ryzyko transakcyjne na ubezpieczyciela. Gdy pojawia się ryzyko w postaci toczącego się sporu sądowego, można zabezpieczyć negatywne skutki takiego postępowania przy pomocy ubezpieczenia warunkowego zobowiązania (contingent liability). Ubezpieczyciele  oferują także ubezpieczenie zobowiązań podatkowych (tax liabilty). 

Podkreślić trzeba jednak, że ze względu na duże straty, które mogą powodować te ryzyka, ich ubezpieczenia oferowane są na indywidualnie ustalanych warunkach, odmiennych od standardowej polisy W&I. Dodatkowo, wskazać należy, że ryzyko musi być mierzalne oraz mieć odpowiednią skalę kwotową, powinno także charakteryzować się niskim prawdopodobieństwem materializacji. Identyfikacja  ryzyka powinna być poparta odpowiednią opinią ekspertów z danej dziedziny, doradców lub kancelarii prawnych. 

Wszystkie wymienione zalety ubezpieczeń M&A powodują, że mogą one znacząco wpływać na proces negocjacji pomiędzy stronami, w tym niejednokrotnie po prostu go skracać. Ponadto, coraz częściej mamy do czynienia z istotnym ograniczeniem odpowiedzialności sprzedającego, co po stronie kupującego powoduje potrzebę dodatkowego zabezpieczenia jego interesów. Ubezpieczyciele w takich przypadkach proponują konkretne zapisy postanowień umownych, tak aby transakcja mogła stać się przedmiotem ubezpieczenia, a interesy stron mogły zostać zabezpieczone. 

Wymienione wyżej ubezpieczenia  pokrywają ryzyka, które często jawią się jako „deal breakers”, stąd zapotrzebowanie na tego typu rozwiązania jest bardzo duże i z pewnością będzie wzrastać. 

Autorka: Magdalena Kluczek, Head of M&A Willis Towers Watson Polska

Szymon Sieniewicz na czele praktyki TMT/IP warszawskiego biura Linklaters

Szymon Sieniewicz jest adwokatem specjalizującym się w prawie ochrony danych osobowych, własności intelektualnej, nowych technologii oraz e-commerce. Doradza czołowym polskim i zagranicznym podmiotom z sektora finansowego, nieruchomości, nowych technologii, telekomunikacji, mediów, e-commerce oraz IT, w kwestiach transakcyjnych, regulacyjnych i kontraktowych.

Jest absolwentem prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim i Uniwersytecie Ludwika i Maksymiliana w Monachium, członkiem IAPP (Międzynarodowego Stowarzyszenia Specjalistów ds. Ochrony Prywatności) oraz autorem licznych publikacji poświęconych problematyce ochrony danych osobowych, prywatności oraz nowych technologii.

– Awans Szymona jest istotnym elementem rozwoju naszej praktyki TMT/IP. Stale obserwujemy potrzeby biznesowe naszych klientów i wspieramy ich we wszystkich kluczowych obszarach. Jednym z nich jest ochrona danych osobowych oraz regulacje dotyczące nowych technologii i własności intelektualnej. Szymon jest świetnym prawnikiem i jestem przekonany, że doskonale sprawdzi się w swojej nowej roli. – powiedział Artur Kulawski, partner zarządzający warszawskiego biura Linklaters.

– To dla mnie ogromne wyróżnienie, nowe wyzwanie i jednocześnie impuls do dalszego działania. Wierzę, że czeka nas wiele wymagających i satysfakcjonujących projektów – skomentował Szymon Sieniewicz.

Artykuł powstał we współpracy z Linklaters.

„Regulacje w poważnym europejskim państwie nie mogą pomijać istnienia grup kapitałowych” – wywiad z Joanną Chmielińską z kancelarii KKZ, ekspertką zespołu opracowującego nowelizację KSH

Na temat tej znaczącej nowelizacji Kodeksu Spółek Handlowych pojawiały się różne opinie. Nie brakowało krytyki. 

Zapoznawałam się ze wszystkimi pojawiającymi się opiniami na temat nowelizacji, także krytycznymi. Często padały one z ust uznanych ekspertów akademickich. Te głosy nie były bagatelizowane ani ignorowane. Trzeba jednak przyznać, że większość zespołu eksperckiego podążała za wizją profesora Andrzeja Szumańskiego, który stał na jego czele i także niewątpliwie jest autorytetem naukowym. Pojawiały się też między nami różnice, co do kształtu regulacji, między innymi w zakresie tego, jak bardzo powinna ona ograniczać autonomię spółek zależnych. Każdy z ekspertów chciał też przemycić jakieś swoje rozwiązania i modele. Te prace były trudne. Ja sama nie ze wszystkim ostatecznymi zapisami się zgadzam, natomiast co do zasady uważam, że ta regulacja była potrzebna. Do tej pory prawo holdingowe, prawo grup spółek nie było w ogóle uregulowane. Pojawiały się jedynie jakieś pojedyncze przepisy w ustawach szczególnych jak ustawa o rachunkowości czy o ochronie konkurencji i konsumentów – w tych regulacjach istnieje coś takiego jak grupa spółek, ale nic więcej za tym nie idzie. KSH był bardzo oszczędny w tym zakresie Mieliśmy tylko artykuł 4 i artykuł 7, który, jak wszyscy wiedzą, jest martwą literą prawa, zdecydowana większość firm robiła wszystko, żeby nie wpaść w jego regulację. 

Wobec tych braków, a jednocześnie wobec tego, że holdingi, grupy spółek, często zagranicznych inwestorów, działają i de facto narzucają swoją wolę spółkom zależnym, a menedżerowie nie są w żaden sposób chronieni, to ta regulacja była potrzebna. Kończymy w ten sposób z pewną patową sytuacją menadżerów, którzy w mniej lub bardziej formalny sposób dostawali polecenia ze spółek dominujących, nie byli chronieni przed konsekwencjami wykonywania tych poleceń, a nie wykonując ich, byli narażeni na zwolnienie. Regulacje w poważnym europejskim państwie nie mogą pomijać istnienia grup kapitałowych. 

Skoro te regulacje są tak potrzebne, to skąd ta duża krytyka, która pojawiała się w różnych publikacjach?

Ja wsłuchiwałam się we wszystkie słowa krytyki negujące potrzebę tej regulacji, brałam je pod uwagę. Mam jednak wrażenie, że niektórzy mogli nieco bagatelizować problem, z jakim te przepisy mają za zadanie się zmierzyć. 

Dobrze obrazuje to sprawa, w którą ostatnio byłam zaangażowana. O odszkodowanie zostali pozwani menadżerowie spółki, których decyzja, podjęta na polecenie spółki dominującej, po jakimś czasie, jak się okazało, mogła stanowić działanie na szkodę spółki. Ci menadżerowie na swoją obronę mają jedynie screen z aplikacji WhatsApp z wydanym przez właściciela poleceniem podjęcia tej decyzji.

Pojawiały się także głosy, że to właściwie regulacja tworzona przede wszystkim dla spółek Skarbu Państwa. Trudno się z tym zgodzić. Te spółki zazwyczaj i tak miały już w jakiś sposób ten problem zagospodarowany, między innymi poprzez własne umowy holdingowe. 

Wiem również, że regulacja nie znajdzie zastosowania w rodzinnych grupach kapitałowych, gdzie w zasadzie wszyscy zarządzający są sobie bliscy, wszystko ustalają wspólnie i raczej nikt nie będzie potem dochodził żadnych odszkodowań. 

Natomiast pozostaje jeszcze duży sektor firm prywatnych, gdzie kwestie podejmowania decyzji i odpowiedzialności za nie wymagają regulacji. To nie może się opierać, jak w przytoczonej przeze mnie sprawie, na poleceniu w komunikatorze i poczuciu groźby zwolnienia w przypadku niewykonania rekomendowanej decyzji. 

Mówi Pani, że te kwestie wymagają regulacji, ale jednak trzeba zauważyć, że to właściwie przepisy „dla chętnych”. Czy ten brak powszechności i automatyzmu prawa holdingowego nie wyrywa tej regulacji zębów? 

Ta kwestia stanowiła jeden ze sporów w naszym zespole ekspertów. Dla mnie odpowiedniejsza do skodyfikowania byłaby regulacja wskazująca wprost kto jest nią objęty, a kto nie. Natomiast byłam w stanie zrozumieć także argumenty przemawiające za przeciwnym systemem. Mam tu na myśli głównie pewne aspekty organizacyjne, bo na przykład, jeśli ktoś prowadzi firmę rodzinną, to czy rzeczywiście powinien być objęty tą regulacją? To mógłby być przerost formy nad treścią. Poza tym wejście w ramy tej regulacji nie działa w ten sposób, że wystarczy tylko dokonać wpisu w KRS. Z biznesowego i praktycznego punktu widzenia trzeba to precyzyjnie przemyśleć i zaplanować, poświęcić na to dużo czasu i energii, tak by te rozwiązania były spójne ze strategią i celami całej grupy kapitałowej. 

A z perspektywy menadżera działanie w regulowanej grupie holdingowej będzie po prostu tylko bezpieczniejsze, czy także bardziej skomplikowane, bo konieczne będzie zbieranie dowodów i dokumentacji dotyczących każdej decyzji? 

Trzeba tu zaznaczyć, że nowelizacja, o której mówimy, jest szeroka, Wprowadza nie tylko regulację grup spółek, ale także Business Judgment Rule, która obowiązuje od lat w kodeksie karnym, ale w szeroko rozumianym prawie gospodarczym nie była spisana. Czyli i tak ta sytuacja menadżerów się zmienia. Niezależnie od prawa holdingowego. 

Natomiast rzeczywiście nowela o tyle utrudnia działanie menadżerom, bo zwiększa ich zakres obowiązków, powinni lepiej uzasadniać, jak podejmują pewne decyzje, gromadzić dokumenty, które przy obiektywnym sprawdzeniu potwierdzą, że ich działania miały sens z biznesowego punktu widzenia. 

Jednak w zamian mamy zwolnienie od odpowiedzialności za wykonanie wiążącego polecenia, gdy spółka przynależy do grupy kapitałowej ujawnionej w KRS.

To w praktyce – członek zarządu dostaje polecenie od spółki dominującej, nie zgadza się z nim, uważa, że to może być działanie na szkodę spółki, jak ma się zachować? 

Jak zaznaczyłam, na pewno musi wszystko udokumentować. Odmówić wykonania polecenia może, gdy zachodzą ku temu przesłanki. W spółce jednoosobowej jest to narażenie na niewypłacalność lub doprowadzenie do niewypłacalności. Gdy nie jest to spółka jednoosobowa, to mamy jeszcze przesłankę ryzyka wyrządzenia szkody, która nie zostanie naprawiona przez spółkę dominującą w ciągu dwóch lat. 

Te przesłanki mogą być trudne do udowodnienia. Szczególnie ta dotycząca naprawienia szkody przez spółkę dominującą. Tak naprawdę, gdy w uchwale nie będzie to wprost wyrażone, że spółka dominującą naprawi szkodę, to można powiedzieć, że zawsze istnieje ryzyko, że naraża się spółkę zależną na nienaprawienie tej szkody i trzeba gromadzić kolejne dokumenty. 

Czyli członek zarządu musi odmówić wykonania polecenia, jeśli zachodzą te przesłanki, żeby zwolnić się z odpowiedzialności, ale ocena tych przesłanek może być inna w spółce dominującej, więc i tak naraża się na zwolnienie – wracamy do starego modelu, sprzed nowelizacji. 

Niby tak, ale teraz menedżer, który w takich okolicznościach został zwolniony, może się bronić przed nieuzasadnionym wypowiedzeniem kontraktu. Może potem dochodzić swoich praw w sądzie. To oczywiste, że jeżeli pojawiło się ryzyko upadłości czy niewypłacalności spółki i tym była podyktowana odmowa wypełnienia polecenia, to jego zwolnienie będzie bezzasadne. Przy okazji takich rozważań trzeba jednak też mieć na uwadze, że nie da się zagwarantować nieodwołalności menedżera, mamy swobodę umów i dowolność w wyborze zarządzających. 

A czy regulacje odpowiedzialności spółek dominujących są wystarczające?

Spółki dominujące będą ponosić odpowiedzialność wobec wierzycieli i udziałowców czy akcjonariuszy. Przy czym, mamy też zwolnienie z odpowiedzialności członków zarządu i rady nadzorczej spółki dominującej, jeżeli działała w interesie grupy spółek. 

Także z tego powodu, jak wspomniałam wcześniej, potrzebna jest pewna wizja i strategia grupy kapitałowej, by jej interes był w pewien sposób zmaterializowany przedstawiony, a nie jedynie abstrakcyjny. 

Natomiast ja uważam, że te regulacje nie będą chronić w pełny i skuteczny sposób tych, których chronić powinny. Wykazanie szkody przez wierzyciela czy mniejszościowego akcjonariusza będzie bardzo trudne. Oni będą mogli odtworzyć jakie wiążące polecenia były wydawane, ale nie będą znali bezpośrednio ich skutków.

Zanim regulacje się ugruntują, spodziewa się Pani wysypu spraw na linii spółki-menedżerowie, których wyroki dopiero ukształtują praktykę? 

Jest dużo kwestii, które będą wymagały doprecyzowania i sprawdzenia, jak działają w rzeczywistości. Jeszcze raz chcę podkreślić, dużym wyzwaniem będzie dochodzenie roszczeń przez wspólników czy udziałowców mniejszościowych, których udziały lub akcje straciły na wartości. Tak samo będzie z wierzycielami, którzy ponieśli szkodę w związku z wykonaniem wiążącego polecenia. To będą trudne sprawy.

Podobnie będzie z roszczeniami menedżerów. Natomiast sądzę, że tym, którzy już teraz zmagają się z pozwem o odszkodowanie za działanie na szkodę spółki, a stało się to w efekcie decyzji podjętej w związku z poleceniem, będzie łatwiej, bo sądy jednak wezmą pod uwagę nowe regulacje.  

Jak mówiliśmy wcześniej, regulacje dotyczące grup holdingowych nie są obowiązkowe. Spodziewa się Pani wielu chętnych, którzy będą zainteresowani wejściem w ten reżim?

Te przepisy są skrojone dla dojrzałych firm. W nich będą zrozumiałe. Te niedojrzałe, które nie widzą problemu w wydawaniu poleceń przez telefon czy komunikatory internetowe i ręcznym sterowaniu, nie będą chciały wejść w te regulacje. Chyba że wymuszą to sami menedżerowie. 

Skarb Państwa na pewno będzie dążył do tego, żeby wprowadzić w swoich grupach kapitałowych te regulacje, także po to, by dawać dobry przykład. Sądzę, że w ślad za tym pójdą także firmy prywatne. 

Natomiast do tego, by ta regulacja rzeczywiście została dostrzeżona i doceniona potrzeba też pewnej edukacji i przedstawienia korzyści płynących z tych przepisów. Do tej pory o tej nowelizacji mówi się w dwóch skrajnościach – albo jako bardzo korzystnej dla spółek dominujących, albo bardzo niekorzystnych dla spółek zależnych. Osąd tej regulacji nie może być taki prosty. Trzeba to bardziej wyważyć. 

Wierzę jednak, że z czasem regulacje grup kapitałowych się przyjmą i staną się pewnym standardem biznesowym w holdingach. 

Artykuł powstał we współpracy z Kancelarią Kopeć Zaborowski.

Kancelaria KDKH rozwija zespół własności intelektualnej, mediów i nowych technologii

0

Piotr Kaflik ma duże doświadczenie w negocjowaniu i tworzeniu kontraktów z obszaru prawa własności intelektualnej oraz IT, zawieranych również pod prawem obcym. Świadczył usługi przede wszystkim na rzecz firm z sektora medialnego, w tym telewizyjnego i telekomunikacyjnego. Doradzał przy zawieraniu umów na prawa medialne do najważniejszych wydarzeń sportowych. Prowadzi również spory sądowe z zakresu prawa własności intelektualnej, a także postępowania związane z roszczeniami dotyczącymi naruszenia prawa antymonopolowego oraz ochrony dóbr osobistych. 

– Rozwijamy kompetencje w zakresie mediów i nowych technologii podążając za naszymi klientami. Doradzaliśmy w wielu projektach z tego obszaru, mamy ich coraz więcej i są coraz bardziej złożone. By móc w nich doradzać jeszcze efektywniej, potrzebujemy tak doświadczonego eksperta jak Piotr, który ma na swoim koncie udział w wielu znaczących projektach z obszaru nowej technologii, IT i mediów. Razem z Piotrem będziemy stale wzmacniać naszą praktykę skupioną na tych specjalizacjach – mówi Michał Heromiński, radca prawny, partner i wspólnik kancelarii KDKH. 

– Bardzo się cieszę, że będę mógł wspierać kancelarię KDKH w rozwijaniu kompetencji w obszarze doradztwa IP/TMT. Z Michałem znamy się od lat, wizja jego i innych partnerów na rozwój kancelarii przekonała mnie do dołączenia do zespołu. Jestem przekonany, że razem będziemy w stanie oferować klientom doradztwo prawne najwyższej jakości – powiedział Piotr Kaflik. 

Artykuł powstał we współpracy z kancelarią KDKH.

Sobczyńscy i Partnerzy (FSG Prawo) doradcą Izolbet przy przejęciu przez Lafarge 

Przedmiotem transakcji były spółki Izolbet sp. z o.o. oraz Izolbex sp. z o.o. których założycielami i wspólnikami byli Kazimierz, Robert i Marcin Majchrzak. Prawnicy Sobczyńscy i Partnerzy wspierali ich na wszystkich etapach tego projektu, świadcząc kompleksową obsługę prawną sprzedaży spółek. 

Zespołem prawników praktyki prawa spółek i transakcji kierowali adwokat Michał Sobczyński, partner zarządzający kancelarii oraz radca prawny Orest Ochocki współkierujący praktyką prawa spółek i transakcji. 

W części dotyczącej nieruchomości transakcja realizowana była przez zespół prawa nieruchomości i inwestycji budowlanych kancelarii pod kierownictwem radcy prawnego Piotra Pawłowskiego.

Doradcą podatkowym sprzedających była również spółka z Grupy FSG – FSG Podatki, w której imieniu udziałowców Izolbet wspierał doradca podatkowy Michał Szychowski.

Izolbet to jeden z głównych polskich producentów materiałów hydroizolacyjnych, chemii budowlanej, zapraw i tynków. Firma powstała w 1995 roku. Zatrudnia 170 osób i ma cztery zakłady produkcyjne zlokalizowane w Budzynie, Gostyninie, Kleszczowie i Chmielowie. Przez ostatnie trzy lata Izolbet osiągała dwucyfrowe wzrosty sprzedaży i EBITDA. 

Lafarge to francuskie przedsiębiorstwo wchodzące w skład Grupy Holcim, która jest znaczącym na globalnym rynku producentem materiałów budowlanych, dostarczającym rozwiązania dla firm wykonawczych, architektów i inżynierów.

– Jesteśmy dumni, że zyskujemy takiego partnera jak Izolbet, który tak jak my stawia na jakość i innowacyjność oferowanych rozwiązań. Chcemy, aby dzięki synergii nasze zaawansowane rozwiązania odpowiadały na potrzeby współczesnego budownictwa, zwiększając efektywność energetyczną budynków oraz pozwalając szybciej i efektywniej budować. Jest to również kolejny krok w realizacji Strategii 2025 – przyśpieszenie zielonego wzrostu – powiedział w komunikacie firmy Xavier Guesnu, prezes Lafarge w Polsce. 

Artykuł powstał we współpracy z Sobczyńscy i Partnerzy.

Przewidywalność i swoboda – prawnicy Linklaters o biznesowych korzyściach prawa angielskiego w transakcjach M&A

0

Sytuacja geopolityczna i gospodarcza Europy i całego świata jest szczególna. Jak wpływa to na sektor transakcji M&A? Jak oceniają Państwo obecną sytuację na rynku? 

Daniel Cousens: Pierwsza połowa roku, mimo wojny w Ukrainie, odznaczała się dużą aktywnością biznesową i transakcyjną w całym regionie Europy Środkowo-Wschodniej, a także w Turcji, gdzie również realizowaliśmy projekty. Natomiast obecnie poza agresją Rosji na Ukrainę mierzymy się także z kwestią wysokiej inflacji oraz kryzysem energetycznym. Trudno w tej sytuacji cokolwiek prognozować. Niemniej wielu inwestorów, także naszych klientów, którzy rozpoczęli kilka miesięcy temu procesy transakcyjne zamierza je sfinalizować. To, mimo wszystko, pozwala optymistycznie patrzeć na kolejne miesiące. 

Klaudia Śliwka: Mam podobne obserwacje. Ta złożona i niepewna sytuacja gospodarcza raczej nie paraliżuje rynku M&A. Są sektory, w których inwestorzy wykazują się dużą aktywnością na przykład energetyka, technologie, infrastruktura – tu według naszych prognoz inwestycje i projekty będą kontynuowane. 

W ramach zespołu Linklaters realizującego transakcje pod prawem angielskim doradzali Państwo przed wojną także przy projektach w Ukrainie. Trwa wojna, ale już od jakiegoś czasu kijowski rząd planuje i zapowiada odbudowę kraju. Czy wśród Państwa klientów, inwestorów też panują takie optymistyczne nastroje i myślą już o realizacji inwestycji w Ukrainie? 

Daniel Cousens: Przy ukraińskich projektach doradzam już w sumie od 15 lat. Pracowałem zarówno dla inwestorów wchodzących do tego kraju, jak i samych ukraińskich klientów. Na razie nie mieliśmy żadnych zapytań w ramach przygotowań do powrotu do realizacji projektów i inwestycji w Ukrainie. Obserwuję raczej wśród ukraińskich klientów trend nabywania aktywów poza granicami ich kraju. Natomiast nie ma wątpliwości, że ta wielka odbudowa nadejdzie i będzie to czasu wielu transakcji. 

Klaudia Śliwka: Jesteśmy w stałym kontakcie nie tylko z klientami z Ukrainy, ale także tamtejszymi kancelariami i prawnikami, z którymi współpracujemy. Gościmy u siebie również młodych prawników z Ukrainy. Cały czas budujemy i pielęgnujemy te relacje i liczymy, że niebawem będziemy znowu wspólnie realizować różne projekty, w tym związane właśnie z odbudową po wojnie. 

Dzięki stosowaniu prawa angielskiego mogą Państwo doradzać przy transakcjach pomiędzy podmiotami z różnych zakątków świata i których aktywa czasami nie mają nic wspólnego z Polską. Dlaczego inwestorzy wybierają prawo angielskie zamiast zdecydować się na regulacje, które są im znane? 

Klaudia Śliwka: Znaczenie ma przede wszystkim bardzo probiznesowy charakter regulacji prawa angielskiego. Jest ono bardzo elastyczne, strony mogą uzgodnić wzajemne relacje, w taki sposób jaki im odpowiada, niewiele jest bezwzględnie obowiązujących przepisów, które by tę swobodę ograniczały. Stąd, umowy przy transakcjach rządzonych tym prawem są tak długie – strony zawierają w nich postanowienia regulujące właściwie całość ich współpracy. W razie sporu to treść umowy będzie głównym punktem odniesienia dla sądu. Niemniej – i to kolejna zaleta prawa angielskiego – orzecznictwo sądów jest stabilne, z bardzo dużym prawdopodobieństwem daje się przewidzieć, jakie rozstrzygnięcie mogłoby zapaść w przypadku konkretnego sporu. 

Daniel Cousens Rzeczywiście jedną z największych zalet systemu prawa angielskiego jest jego przewidywalność. Wyspecjalizowane sądy powszechne i arbitrażowe oraz sędziowie, którzy swoje doświadczenie zdobywali jako czołowi praktykujący radcowie i adwokaci przed przystąpieniem do zawodu sędziego, tworzą jego solidne podstawy. Dodatkowo, status Londynu jako międzynarodowego centrum biznesowego przyczynił się do dużej ilości rozpatrywanych spraw i stworzenia rozbudowanego orzecznictwa. W rezultacie, strony wiedzą jakiego wyroku mogą się spodziewać w sądzie i dzięki temu mogą lepiej i szybciej adresować potencjalne spory na etapie negocjacji.
Większość dużych międzynarodowych inwestorów i firm jest już przyzwyczajona do realizacji transakcji pod, obcym im, prawem angielskim. Prawo angielskie stanowi akceptowalny kompromis również w sytuacji, kiedy inwestor wywodzi się z innej jurysdykcji i nie zna lokalnego prawa, w którym znajdują się aktywa będące przedmiotem transakcji. Zdarza się, że musimy przekonać strony do wyboru tego systemu, ale zazwyczaj nasze argumenty działają. Ważna jest przy tym także rola doradcy prawnego drugiej strony, czy także ma doświadczenia z angielskim systemem prawnym. 

Ostatnio doradzali Państwo katarskiemu państwowemu funduszowi inwestycyjnemu Qatar Investment Authority przy nabyciu od tureckiej Doğuş Group około 20% udziałów w D.ream International, międzynarodowej grupie operującej siecią ekskluzywnych restauracji. To była transakcja na linii Katar – Turcja, zawarta pod prawem angielskim i zarządzana z biura Linklaters w Warszawie. Jak w praktyce realizuje się tego typu projekty? Jak zarządza się takim procesem realizowanym w kilku krajach? 

Klaudia Śliwka: Bardzo pomocne w realizacji takich projektów jest doświadczenie zebrane na poszczególnych lokalnych rynkach. To bywa kluczowe. My nie tylko doradzamy pod prawem angielskim, ale dzięki naszemu doświadczeniu i współpracy z doradcami prawnymi działającymi na lokalnych rynkach, mamy wiedzę o niuansach obowiązujących w danym kraju. Przykładowo, w Turcji dotyczy to kwestii takich jak zgody władz miejskich na nabycie nieruchomości, kryteria zgłoszenia do tureckiego odpowiednika UOKiK czy amnestia podatkowa. W efekcie, mimo, że realizujemy transakcje na aktywach zlokalizowanych poza naszą podstawową jurysdykcją, wiemy na co zwrócić uwagę i na co uczulić klienta. Poza tym, prowadzenie takiego międzynarodowego projektu to duże przedsięwzięcie organizacyjne, wymagające dobrego planowania, a później zarządzania. Bardzo istotne jest zbudowanie międzynarodowego zespołu, który zapewni sprawną obsługę prawną oraz zrozumienie wymogów regulacyjnych każdego z państw, którego transakcja dotyczy. Znając te wymagania możemy przygotować odpowiedni harmonogram transakcji. To pozwala przygotować się na prawne oraz organizacyjne niespodzianki związane z tego typu procesem. 

Daniel Cousens: Naszą rolą jest koordynacja całego procesu, musimy wiedzieć kiedy i kogo potrzebujemy, ale też zrozumieć specyfikę jurysdykcji objętych transakcją i kompleksowo doradzić klientowi. Naszym zadaniem jest także zorganizowanie całego procesu z uwzględnieniem pochodzenia klientów z różnych krajów. Często chodzi tu o odpowiednie zaplanowanie spotkań, czy zorganizowanie i wymianę podpisów. Staramy się również aktywnie uczestniczyć w procesie negocjacji. Korzystamy z naszego doświadczenia oraz znajomości lokalnych rynków i prawników, tak aby efektywnie przeprowadzić proces, pomimo ewentualnych różnić kulturowych. 

Przewidywalność i swoboda, niewiele przepisów bezwzględnie obowiązujących – tak w głównej mierze scharakteryzowali Państwo prawo angielskie, to jest właśnie to, czego brakuje prawu polskiemu w kontekście transakcji M&A?

Klaudia Śliwka: Obserwując kolegów, którzy na co dzień doradzają przy transakcjach fuzji i przejęć rządzonych prawem polskimi, i sama w nich uczestnicząc, obserwuję, że w takich transakcjach przeszkód do sprawnego ustalenia warunków i finalizacji umów jest więcej. Stąd, także polscy inwestorzy w przypadku transakcji z elementami międzynarodowymi coraz częściej wybierają prawo angielskie. Rozwiązania pochodzące z angielskiego systemu prawnego są również wykorzystywane w umowach rządzonych polskim prawem. Jest to zazwyczaj uzasadnione potrzebami obrotu gospodarczego. Niemniej, daje to duże pole do interpretacji i niepewności, co do wyniku sporu, który mógłby powstać na tle takich zapisów. Niewątpliwie te biznesowe trendy to wskazówka dla ustawodawcy, że pewne rozwiązania w polskim prawie powinny być bardziej pragmatyczne. 

Prawo angielskie w transakcjach M&A w regionie CEE będzie coraz bardziej popularne? 

Daniel Cousens: Można powiedzieć, że stosowanie prawa angielskiego przy transakcjach międzynarodowych jest już powszechną praktyką, ale oczywiście wciąż jest przestrzeń do popularyzacji tych rozwiązań. Jest to jednak bardzo uzależnione od ogólnej koniunktury gospodarczej i liczby transakcji „cross-border”.

Artykuł powstał we współpracy z Linklaters.

Kancelaria Norton Rose Fulbright doradzała Panattoni Europe przy budowie zakładu produkcyjnego dla Hager

Warszawski zespół kancelarii negocjował umowę o zastępstwo inwestycyjne, na podstawie której Panattoni realizuje obiekt, oraz kontynuuje doradztwo prawne w odniesieniu do procesu budowlanego.

Transakcją kierował Jakub Kowalczyk (senior associate) z warszawskiego zespołu nieruchomości i prawa budowlanego, a nadzorowała ją partner Magdalena Zienkiewicz.

Panattoni Europe, jeden z kluczowych klientów Norton Rose Fulbright w Polsce, jest wiodącym w Europie deweloperem powierzchni przemysłowej, stawiającym sobie za cel wspieranie lokalnego biznesu poprzez budowę wielofunkcyjnych obiektów magazynowych dostosowanych do indywidualnych potrzeb klientów.

Firma Hager, założona w 1955 roku w Niemczech, jest wiodącym dostawcą produktów elektrycznych dla przemysłu, budownictwa mieszkaniowego i komercyjnego. Zakres produktów obejmuje dystrybucję energii, osprzęt elektroinstalacyjny, automatykę budynku oraz systemy prowadzenia przewodów. Firma posiada 22 zakłady produkcyjne w 10 różnych krajach i zatrudnia 12.100 pracowników na całym świecie. Hager posiada 3,000 aktywnych patentów i sprzedaje swoje produkty w ponad krajach. W Polsce grupa Hager prowadzi działalność od 1992 roku. Obecnie grupa zatrudnia w Polsce ponad 1200 osób w dwóch zakładach produkcyjnych i jednym obiekcie logistycznym.

Artykuł powstał we współpracy z Norton Rose Fulbright.

Kancelaria MFW Fiałek doradzała norweskiemu koncernowi Orkla przy przejęciu sieci pizzerii Da Grasso

Orkla ASA nabył 74% udziałów w sieci Da Grasso. Transakcja, oprócz nabycia udziałów obejmuje reinwestycję dotychczasowych udziałowców Da Grasso w spółkę holdingową będącą jedynym właścicielem Da Grasso. Zamknięcie transakcji uzależnione jest od uzyskania zgody Prezesa UOKiK na koncentrację.

Doradztwo zespołu kancelarii MFW Fiałek obejmowało między innymi przeprowadzenie badania due diligence, strukturyzację transakcji, przygotowanie i negocjacje dokumentacji transakcyjnej, przeprowadzenie podpisania i zamknięcia transakcji oraz sporządzenie wniosku i postępowanie przed Prezesem UOKiK.

Transakcję prowadził partner Mirosław Fiałek, przy wsparciu counsela Rafała Siemieńca. W skład zespołu transakcyjnego weszli także senior associate Mateusz Mazurkiewicz, associates Grzegorz Policht, Paweł Siwiec, Wojciech Lichterowicz i Mateusz Więckowski oraz junior associate Adrianna Kłoda-Szczesna. 

Orkla ASA jest norweskim koncernem z siedzibą w Oslo działającym w regionie krajów nordyckich, Europie Wschodniej, Azji i USA. Obecnie Orkla działa w segmencie markowych dóbr konsumpcyjnych, rozwiązań aluminiowych i inwestycji finansowych. Orkla ASA jest notowana na norweskiej giełdzie papierów wartościowych. Na dzień 31 grudnia 2021 roku, Orkla zatrudniała 21 423 pracowników. Obrót Grupy w 2021 roku wyniósł 50,4 mld NOK.

Da Grasso to polska sieć restauracji, specjalizujących się w daniach kuchni włoskiej, w szczególności pizzy. Pierwsza pizzeria Da Grasso powstała w 1996 roku w Łodzi. W 2021 roku sieć liczyła ponad 200 lokali w blisko 150 miastach Polski, najwięcej spośród obecnych w Polsce sieci pizzerii. Lokale sieci działają na zasadzie franczyzy.

Artykuł powstał we współpracy z kancelarią MFW Fiałek.

Bonusy dla innowatorów w SSW. Kancelaria sfinansuje projekty legaltech oraz taxtech swoich pracowników i podzieli się z nimi zyskami 

Jak wyjaśnia Michał Rakowski, manager w zespole Innovation & Technology SSW, program bonusowy stworzono w formule, która nie tylko pozwala zainteresować i zaktywizować współpracowników, ale również skutecznie zachęcić ich do związania się z kancelarią na dłuższy czas. – Przewiduje ona, że współpracownik otrzymywać będzie bonus przez cały czas trwania jego współpracy z SSW, w wysokości uzależnionej od przychodów i znanych, ustalonych w biznes planie projektu kosztów, bez żadnych warunków pisanych tzw. małym druczkiem. Przy tak przyjętych, prostych i przejrzystych założeniach, jestem przekonany o tym, że program ten ma szansę stać się sztandarowym benefitem SSW i przyciągać osoby, które dzięki swojemu zaangażowaniu i pomysłowości nie tylko zrealizują swoje wizje, ale też sfinansują mniejsze i większe marzenia – podkreśla Michał Rakowski. – W naszym mniemaniu digitalizacja to podstawa. Nie tylko z założenia usprawnia działalność firmy, ułatwia funkcjonowanie, czy oszczędza czas, ale zdecydowanie wpływa na uzyskanie przewagi konkurencyjnej. W dzisiejszym świecie nikt nie ma co do tego wątpliwości – dodaje dyrektor HR kancelarii SSW Sylwia Legucka-Kosydar. 

Każdy pomysł  zgłoszony przez współpracowników SSW jest w pierwszej fazie wstępnie weryfikowany przez zespół Innovation & Technology, a następnie kierowany do fazy warsztatowej, gdzie w procesie design thinking (również przy wiodącym udziale zespołu I&T) powstaje produkt. Następnie jest on ostatecznie prezentowany zarządowi i poddawany ocenie. – Zasadą jest, że zgłoszenia innowatorów obsługiwane są priorytetowo. Tak aby po pierwsze podkreślać dynamikę z jaką mamy ambicje działać, a po drugie, aby pomysłodawca od razu dostał feedback, wiedział, że organizacja jest zainteresowana i „zaopiekowała się” tematem – mówi Michał Rakowski. 

Zespół Innovation & Technology, który razem z działem HR odpowiada za realizację programu bonusowego dla innowatorów to zespół, w którym pracują specjaliści o różnych kompetencjach, pozwalających na efektywne zarządzanie projektami informatycznymi na każdym etapie, a także optymalizowanie i automatyzację procesów biznesowych. W razie konieczności, oprócz wewnętrznych programistów, zespół współpracuje także z dostawcami zewnętrznymi – softwarehouse’ami.  Zespół I&T zorganizowany jest wokół dwóch obszarów – wewnętrznego i zewnętrznego. Pierwszy, kierowany przez Krzysztofa Zielińskiego, ma na celu utrzymanie, aktualizację i rozbudowę rozwiązań technologicznych wspierających usprawnienia wewnętrznych procesów. Drugi natomiast, zarządzany przez Michała Rakowskiego, nastawiony jest na poszukiwanie, analizę i w dalszej kolejności rozwój produktów technologicznych w zakresie prawa i podatków, mogących wspierać klientów SSW.

Program Enhancing Innovation działa od połowy sierpnia.  Zgłoszono już 16 koncepcji projektowych. Spośród nich, jedna przeszła pełen proces design thinking i po pozytywnej decyzji zarządu, jest obecnie w fazie konsultacji z dostawcami, którzy będą realizować prace programistyczne. Kolejne dwie oczekują na finalne potwierdzenia założeń i zostaną przedłożone do oceny. Cztery propozycje zostały skierowane do wewnętrznej realizacji, natomiast pozostałe znajdują się w fazie warsztatowej.

„Czas powrócić w Polsce do dyskusji o patencie jednolitym” – przekonuje dr Tomasz Gawliczek i zaprasza na międzynarodową konferencję naukowo-biznesową

Już w środę (21 września) w muzeum POLIN w Warszawie odbędzie się pierwsza w Polsce międzynarodowa konferencja naukowo-biznesowa, w trakcie której dyskutowane będą szanse i ryzyka związane z wejściem w życie systemu jednolitego patentu europejskiego i Jednolitego Sądu Patentowego. Dostęp online do konferencji będzie darmowy wystarczy się jedynie zarejestrować TUTAJ. Na tytułowe pytanie Ready or not? odpowiedzi będą poszukiwali wiodący eksperci prawa patentowego z całej Europy, a także przedsiębiorcy, profesjonalni pełnomocnicy oraz przedstawiciele instytutów badawczych. O tematyce konferencji, zaproszonych panelistach i zmianach, jakie już niedługo nastąpią w systemie ochrony innowacji technicznych, rozmawiamy z dr. Tomaszem Gawliczkiem z kancelarii JWP Rzecznicy Patentowi, który jest pomysłodawcą oraz współorganizatorem tego wydarzenia.

Od przyszłego roku możliwe będzie uzyskanie jednolitej ochrony patentowej w 17 krajach Unii Europejskiej. Powołany został także Jednolity Sąd Patentowy dla części państw członkowskich. Ta inicjatywa legislacyjna UE będzie kolejnym krokiem w kierunku usprawnienia systemu ochrony własności intelektualnej, tym razem jednak w zakresie wynalazków. W trakcie organizowanej przez Państwa konferencji będą jednak dyskutowane także ryzyka prawne i biznesowe związane z tą systemową rewolucją. Jakie konkretnie? 

Każda zmiana systemowa zawsze niesie za sobą pewne ryzyka. Często wynikają one z kompromisów, które trzeba było zaakceptować, aby doprowadzić zmiany do skutku, ale ich źródłem bywa też niepewność o to, jak nowe regulacje prawne będą funkcjonować w praktyce ich stosowania. 

Wprowadzenie patentu europejskiego o jednolitym skutku i powołanie Jednolitego Sądu Patentowego (UPC) należy z pewnością do tych zmian systemowych, których urzeczywistnienie wymagało szerokiego konsensusu. Nikogo nie powinno zatem dziwić, że jego osiągnięcie zajęło w Europie blisko pięćdziesiąt lat, a przyjęta konstrukcja prawna budzi szereg pytań i wątpliwości. UPC nie jest organem sądowniczym Unii Europejskiej ani sądem krajowym państwa członkowskiego rozstrzygającym w sprawach z zakresu prawa unijnego (jak sądy w sprawach unijnych znaków towarowych i wzorów wspólnotowych). Jest to sąd wspólny dla umawiających się państw członkowskich, jednak uznający prymat prawa UE. Co więcej, będzie to faktycznie pierwszy w historii Europy sąd międzynarodowy właściwy do rozstrzygania spraw z zakresu prawa prywatnego. Truizmem jest więc stwierdzenie, że jego powołanie budzi tyle samo nadziei co i obaw, chociażby biorąc pod uwagę właśnie jego skomplikowany status prawny. 

W trakcie konferencji będziemy starali się wyeksponować wszystkie oblicza nowego systemu ochrony patentowej. Myślę, że sama idea udzielania patentu na wynalazek, który mógłby docelowo obowiązywać w całej Unii, znajduje uzasadnienie nie tylko w zamyśle integracji europejskiej, ale jest zwyczajnie podyktowana koniecznością zwiększenia konkurencyjności gospodarki unijnej wobec rynków amerykańskiego czy chińskiego. Istnieje więc realna potrzeba przyjęcia takich rozwiązań prawnych, które będą efektywne i w praktyce zapewnią skuteczną ochronę wynalazkom. Czy UPC od początku jego funkcjonowania będzie w stanie sprostać tym oczekiwaniom? To się dopiero okaże. Dzisiaj możemy wyłącznie przewidywać, jakie problemy (obok zalet) nowy system patentowym stworzy dla jego użytkowników.

Ryzykiem, jakie wiąże się z uzyskaniem patentu europejskiego o jednolitym skutku, będzie z pewnością możliwość jednoczesnej utraty monopolu na wynalazek w kilkunastu krajach UE, jeśli taki patent zostanie unieważniony. Jest to naturalną konsekwencją faktu, że jednolity patent będzie obowiązywać w szerszym terytorialnie zakresie niż tylko obejmującym jedno państwo. Obawy są również podnoszone m.in. co do możliwej linii orzeczniczej, jaką przyjmie UPC (w kuluarach spekuluje się, że będzie to sąd patent-friendly, czyli rozstrzygający wątpliwości na korzyść uprawnionych z patentów). Wreszcie, wątpliwości dotyczą też wykorzystywania przez uprawnionych z patentu przepisów o właściwości miejscowej UPC w celu kierowania spraw przed te oddziały sądu, które z różnych strategicznie powodów mogą być dla nich dogodniejsze z perspektywy prowadzenia sporu (forum shopping).

Z perspektywy biznesowej system jednolitego patentu europejskiego stwarza również ryzyko dla podmiotów naruszających cudze patenty. Obecnie takie ryzyko też istnieje, ale jego stopień jest zróżnicowany, ponieważ wyrok sądowy zakazujący oferowania spornego produktu naruszającego patent europejski może zostać wydany w jednym kraju szybciej, w innym trochę później, a w jeszcze innym (z różnych przyczyn) może w ogóle nie zapaść. Wyroki wydawane przez UPC będą z kolei obowiązywać jednocześnie w kilkunastu państwach Unii. To spowoduje konieczność zrewidowania strategii biznesowych przez wiele podmiotów, które działają równolegle na kilku rynkach wewnętrznych UE.

To tylko kilka przykładów zagadnień, które wymagają szerszej dyskusji i które powinny szczególnie interesować przedsiębiorców jako głównych użytkowników nowego systemu. Taki jest zresztą podstawowy cel naszej konferencji: chcemy dzielić się wiedzą o patencie jednolitym i UPC ze wszystkimi, którzy mogę jej już za niedługo pilnie potrzebować.

Polska nie przystąpiła dotychczas do unijnego systemu jednolitej ochrony patentowej. Jakie ma to skutki prawne? Kiedy to się może zmienić? 

TG: Polska przystąpiła do unijnego mechanizmu wzmocnionej współpracy w dziedzinie tworzenia jednolitej ochrony patentowej i na początku była jednym z tych państw, które najbardziej aktywnie działały na rzecz przyjęcia nowego systemu patentowego (zwłaszcza w okresie sprawowania prezydencji w Radzie Unii Europejskiej w drugiej połowie 2011 r.). W uroczystości podpisania Porozumienia o Jednolitym Sądzie Patentowym (UPCA) w dniu 19 lutego 2013 r. Polska wzięła jednak udział tylko w charakterze obserwatora, co w pewnym stopniu zaskoczyło nawet tych, którzy wcześniej w krajowej debacie lobbowali za odstąpieniem od uczestnictwa w tym projekcie.

Nie wchodząc w tym miejscu w szczegóły dotyczące argumentów, jakie w tamtym momencie przeważyły za podjęciem takiej decyzji politycznej, warto podkreślić, że od tego czasu do teraz minęło blisko 10 lat. Przez ten okres miało miejsce wiele wydarzeń, które na przemian dawały nadzieję i poddawały w wątpliwość to, czy system jednolitej ochrony patentowej kiedykolwiek wejdzie w życie. Wystarczy w tym zakresie wspomnieć chociażby wyroki TSUE potwierdzające zgodność unijnych rozporządzeń przyjętych w ramach wzmocnionej współpracy (1257/2012 i 1260/2012) z regulacjami traktatowymi, dołączenie do systemu Włoch, które wcześniej się od niego dystansowały, czy problemy z ratyfikacją UPCA w Niemczech, gdzie w tej sprawie dwukrotnie zabierał stanowisko Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe. Niektórzy żartowali, że blisko pięćdziesięcioletnie próby wprowadzenia w Europie scentralizowanego sądownictwa w sprawach patentowych to typowe never-ending story.  

Dzisiaj już wiemy, że Jednolity Sąd Patentowy otworzy swoje wokandy i rozpocznie orzekanie w 2023 roku, co całkowicie zmienia perspektywę dyskusji dotyczącej zalet i wad nowego systemu. Jako państwo również jesteśmy w innym miejscu niż to, w którym znajdowaliśmy się przed dekadą. Uważam, że to najwyższy czas, aby powrócić w Polsce do dyskusji o patencie jednolitym. 

Pozostawanie poza nowym systemem – co trzeba wyraźnie podkreślić – nie będzie oznaczało, że nie będzie on dotykać polskich przedsiębiorców, którzy prowadzą działalność na zachodnich rynkach Unii Europejskiej. Nie będziemy mieli przy tym wpływu na kształtowanie się linii orzeczniczej oraz praktyki tego Sądu. Poza tym musimy pamiętać, że przystępując do mechanizmu wzmocnionej współpracy Polska podjęła się realizacji jej celów i to zobowiązanie pozostaje aktualne do dzisiaj. Z drugiej strony trzeba powrócić do pytań, które przed laty stawiali przeciwnicy akcesji Polski do UPCA i zastanowić się, czy (lub w jakim zakresie) są one nadal aktualne.

Skutki prawne polskiej decyzji sprzed dziesięciu lat można dzisiaj streścić w następujący sposób: z wewnętrznego punktu widzenia nic się dla nas nie zmienia. Patenty europejskie w naszym kraju w dalszym ciągu będą traktowane na równi z patentami krajowymi, a w razie ich naruszeń wciąż będzie można je egzekwować przed Sądem Okręgowym w Warszawie. 

Kiedy i czy ta sytuacja może się zmienić? Trudno cokolwiek przewidywać w tym zakresie, bo ten temat nie jest obecnie dyskutowany w przestrzeni publicznej. Dlatego mam nadzieję, że to właśnie zbliżająca się konferencja będzie stanowiła początek szerokiej debaty, która przybliży nas do odpowiedzi na to pytanie.

W trakcie międzynarodowej konferencji będzie Pan prowadzić panel naukowy, w którym weźmie udział wielu zagranicznych ekspertów prawa patentowego. Którzy prelegenci i które punkty konferencji zasługują na szczególną uwagę? 

TG: Bardzo ucieszyłem się, że tak wielu wybitnych przedstawicieli świata patentowego odpowiedziało na moje zaproszenie do tego panelu i zdecydowało się przyjechać osobiście do Warszawy, aby dyskutować o przyszłości Polski i Europy z tej perspektywy. Z kolei ci eksperci, którzy z różnych powodów nie mogą być tego dnia razem z nami w muzeum POLIN, będą uczestniczyć w konferencji zdalnie. 

Wszyscy prelegenci posiadają unikatową wiedzę dotyczącą nowego systemu. Część z nich brała udział w pracach związanych z jego tworzeniem w ramach struktur Unii Europejskiej, niektórzy doktoryzowali się w tej tematyce, wreszcie dwóch prelegentów to autorzy pionierskich publikacji dotyczących patentu jednolitego oraz Jednolitego Sądu Patentowego. Stąd jestem przekonany, że każde wystąpienie wniesie do naszej dyskusji zupełnie inny punkt widzenia.

Układając program wydarzenia zależało mi, aby każdy z wykładów w części naukowej poruszał te problemy, które są obecnie żywo dyskutowane w związku z wejściem w życie systemu jednolitego patentu europejskiego. Nie zabraknie jednak wystąpień, które będą koncentrowały się na kwestiach ogólnych, tak aby uczestnicy konferencji zyskali pełniejsze spojrzenie na sam system i jego podstawowe założenia. 

Przybliżając pokrótce program panelu naukowego, rozpoczniemy od przedstawienia historii prac związanych z utworzeniem jednolitego sądownictwa patentowego w Europie. Następnie będziemy zastanawiać się m.in. czy (i jak) niedociągnięcia nowego systemu może naprawić, a także czy jego utworzenie korzystnie wpłynie na działalność  małych i średnich przedsiębiorstw. Wśród wykładów nie zabraknie wreszcie tych, które odpowiedzą, w jaki sposób przygotować się na nadchodzące zmiany. Na koniec zaplanowana jest dyskusja panelowa, w trakcie której będę dopytywać prelegentów o wybrane problemy poruszane w ich wykładach, a także zadam wszystkim podsumowujące pytanie, które przygotowałem specjalnie na tę okazję.

Po zakończeniu panelu naukowego przewidziana jest część biznesowa, podczas której na wspomniane wcześniej kwestie postaramy się spojrzeć z innego punktu widzenia. W trakcie dyskusji moderowanej przez Piotra Godlewskiego, polskiego i europejskiego rzecznika patentowego z kancelarii JWP, przedsiębiorcy, profesjonalni pełnomocnicy oraz przedstawiciele instytucji badawczo-rozwojowych opowiedzą, jak w ich ocenie będzie przebiegało wdrożenie systemu jednolitego patentu europejskiego oraz w jaki sposób już teraz się do niego przygotowują. Myślę, że biznesowy punkt widzenia znakomicie uzupełni wcześniejsze rozmowy i rozważania. 

Zachęcam wszystkich do bezpłatnego udziału online w konferencji. Liczę, że jak największa liczba osób skorzysta z tej okazji, aby poszerzyć swoją wiedzę, ale również dzięki niej włączy się w dyskusję o przyszłości systemu ochrony innowacji w Europie. W tym przypadku warto abyśmy pamiętali dewizę amerykańskiego wynalazcy Charles’a Ketteringa: „Interesuję się przyszłością, bo w niej spędzę resztę życia.

Dr Tomasz Gawliczek – rzecznik patentowy, radca prawny oraz profesjonalny pełnomocnik przed EUIPO w kancelarii JWP Rzecznicy Patentowi. Specjalista w zakresie szeroko rozumianego prawa własności intelektualnej, w tym zwłaszcza prawa patentowego. Na Uniwersytecie Strasburskim we Francji ukończył podyplomowe studia z zakresu prowadzenia transgranicznych sporów patentowych, w tym przygotowujące do występowania przed Jednolitym Sądem Patentowym (UPC). Stopień doktora nauk społecznych w dyscyplinie nauki prawne uzyskał na Uniwersytecie Wrocławskim. Należy do Europejskiego Stowarzyszenia Pełnomocników ds. Sporów Patentowych (EPLIT) z siedzibą w Paryżu. 

Artykuł powstał we współpracy z JWP.

KPMG dalej rozwija swoją kancelarią prawną. Dotychczasowy partner DWF wzmacnia zespół bankowości i finansów 

0

– Rozbudowa praktyki bankowości i finansów jest kolejną odsłoną nowej strategii rozwoju kancelarii KPMG Law. Zakłada ona połączenie wszechstronnego doradztwa prawnego z innymi, komplementarnymi usługami świadczonymi nie tylko przez KPMG w Polsce, ale również na świecie. Jesteśmy strategicznym doradcą umożliwiającym realizację wszystkich projektów, zarówno skomplikowanych zagadnień o charakterze międzynarodowym, jak również niestandardowych projektów na rynku polskim. Cieszę się, że Adam do nas dołączył. Jest wybitnym prawnikiem z wieloletnim doświadczeniem, z którego będą mogli korzystać klienci kancelarii – powiedział Paweł Bajno, radca prawny, partner współzarządzający w KPMG Law.

– Sektor finansowy jest poddawany ciągłym wyzwaniom regulacyjnym w stale zmieniającym się otoczeniu prawnym. Nasi klienci potrzebują kompleksowego doradztwa obejmującego pełen zakres usług. Wierzę, że siłą KPMG Law będzie połączenie szerokiego wachlarza specjalizacji KPMG w Polsce z doradztwem prawnym, co sprawi, że nasi klienci otrzymają kompleksowy zakres usług o najwyższej jakości w ramach jednej platformy. Naszym celem jest, aby KPMG Law było uznaną kancelarią prawną mogącą skutecznie konkurować z innymi firmami prawniczymi w najbardziej skomplikowanych i prestiżowych projektach, a także znakomitym miejscem do rozwoju dla młodych talentów prawniczych. Bardzo się cieszę, że ja i mój zespół będziemy mogli wspierać rozwój KPMG Law w Polsce – skomentował Adam Stopyra. 

Poza świadczeniem biznesowego doradztwa prawnego Adam Stopyra jest także adiunktem na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie prowadzi zajęcia z prawa bankowego i cywilnego.

Greenberg Traurig doradzała czeskiemu funduszowi Trigea Nemovitostni przy inwestycji magazynowej w pobliżu Gdyni

Prawnicy Greenebrg Traurig doradzali Trigea Nemovitostni Fond, Sicav, A.S. przy zakupie od Panattoni parku logistycznego Tricity North. To nieruchomość klasy A o powierzchni 46 000 m kw. Magazyny położone są zaledwie osiem kilometrów od portu w Gdyni. 

Park logistyczny jest w pełni wynajęty. Strony nie podały wartości transakcji.

Zespół transakcyjny Greenberg Traurig prowadziła Senior Associate Aleksandra Kaczmarek, którą wspierali Jakub Gajzler (Associate) oraz Maciej Smaczyński (Junior Associate). Iga Czerniak (Associate) była odpowiedzialna za aspekty finansowania transakcji. 

– Gratulujemy Trigea sfinalizowania kolejnej transakcji na polskim rynku nieruchomości, niezmiernie nas cieszy, że nasz zespół nieruchomości miał okazję doradzać przy tym projekcie – powiedział Radomił Charzyński, Deputy Managing Partner w warszawskim biurze Greenberg Traurig. 

– To nasza druga inwestycja w Polsce. Pokazuje naszą wiarę w siłę rynku logistycznego w Polsce i atrakcyjność Trójmiasta, jako miejsca docelowego dla międzynarodowych inwestorów instytucjonalnych – powiedział w komunikacie prasowym Tomáš Trčka, Prezes Zarządu Trigea Nemovitostní Fund. 

Trigea Real Estate Fund to czeski fundusz nieruchomości założony w 2019 roku, jest obecnie jednym z najszybciej rozwijających się czeskich funduszy. Trigea koncentruje się głównie na nieruchomościach komercyjnych, w szczególności biurowcach i obiektach handlowych. Fundusz działa w Czechach i na Słowacji, a wkrótce może wejść do innych regionów Europy Środkowo-Wschodniej.

Artykuł powstał we współpracy z Greenberg Traurig.

Międzynarodowy zespół prawników DLA Piper doradzał Grupie Wirtualna Polska przy przejęciu portali do rezerwacji noclegów w kilku krajach CEE

Węgierska Grupa Szallas działa od 2007 roku, w Polsce poprzez portal noclegi.pl. Na 5 rynkach w regionie CEE Grupa Szallas oferuje zakwaterowanie łącznie w 87.000 obiektach.

Wartość transakcji to 72 mln EUR, powiększona o wartość gotówki netto szacowanej na dzień zamknięcia transakcji na ok. 10 mln EUR. 

Poza Jakubem Domalik-Plakiewiczem oraz Markiem Kłeczkiem, z polskiego biura DLA Piper doradzali Kamila Możdżeń, Arkadiusz Karwala, Dominik Mizerski, Emilia Kalecka oraz Agnieszka Tarasiuk.  

Prawnicy DLA Piper z Rumunii, Czech i Węgier zapewnili doradztwo przy krajowych aspektach transakcji, w tym przy badaniu due diligence. Prawnicy z Wielkiej Brytanii doradzali w zakresie mających zastosowanie do transakcji elementów prawa angielskiego. 

– Kupno Szallas Group to pierwsza zagraniczna inwestycja, przełom w rozwoju Wirtualnej Polski Holding. Po połączeniu z naszym Nocowanie.pl powstanie największa grupa lokalnych spółek działająca w obszarze rezerwacji turystyki krajowej w Europie Środkowo-Wschodniej z ponad 100 tysiącami dostępnych obiektów turystycznych. Jesteśmy pod wrażeniem kompetencji Józsefa i jego zespołu, który pokazał, jak wygrywać z globalnymi platformami na lokalnym rynku. Wierzymy też w potencjał całej branży turystycznej. Potwierdzają to wyniki spółki Nocowanie.pl, która odnotowała w drugim kwartale najwyższe przychody w swojej historii – powiedział w komunikacie potransakcyjnym Jacek Świderski, prezes zarządu Wirtualna Polska Holding. 

Prawnicy Taylor Wessing doradzali PKO BP przy finansowaniu projektu magazynowego

Zespół Taylor Wessing przeprowadził analizę prawną nieruchomości oraz przygotował i negocjował dokumentację finansową, w tym umowę kredytu wraz z kompletem zabezpieczeń. Wartość finansowania wyniosła ponad 48 milionów EUR oraz 40 milionów PLN. 

Dokumentację finansową przygotował i negocjował Counsel Antoni Goraj, wspierany przez Senior Associate Pawła Skurę. Pracami związanymi z badaniem nieruchomości kierował Counsel Jan Adamus. Nadzór nad całością transakcji zapewniał Zbigniew Korba, Partner oraz Szef zespołu Bankowości i finansów w Polsce. 

PKO Bank Polski to największy bank uniwersalny w Polsce. Od 2004 roku notowany jest na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. 

Panattoni to największy deweloper nieruchomości przemysłowych w Polsce i Europie. 

Artykuł powstał we współpracy z Taylor Wessing.

Wielkie zmiany w Kochański & Partners. Było trzech wspólników, jest szesnastu

Kancelaria Kochański & Partners ogłosiła znaczące zmiany w strukturze organizacyjnej i właścicielskiej. Firma na nowych wspólników awansowała aż 13 współpracowników. To wręcz rewolucja, biorąc pod uwagę fakt, że do tej pory kancelaria miała jedynie trzech wspólników.

Wspólnicy Kochański & Partners, fot. K&P, Linkedin

„Podekscytowani, z nadzieją na rozwój i prosperity, z radością informujemy, że rozszerzyliśmy skład osobowy Kochański & Partners przyjmując 13 Nowych Wspólników Komandytariuszy i podpisując dzisiaj Nową Umowę naszej spółki komandytowej” – poinformowała kancelaria na Linkedin. Jak dodano w tej informacji, w ten sposób rozpoczyna się nowy etap rozwoju kancelarii, a jednocześnie wydarzenie to wieńczy 24-letni proces budowy i rozwoju firmy zapoczątkowany przez Piotra Kochańskiego w grudniu 1998 roku.

Do tej pory wspólnikami kancelarii byli jej założyciel Piotr Kochański, Rafał Rapala, partner praktyki korporacyjnej związany z kancelarią od ponad 20 lat oraz Marek Jeżewski, partner kierujący praktyką rozwiązywania sporów pracujący w Kochański & Partners od ponad 10 lat.

Do grona wspólników dołączyli:

  • Paweł Cholewiński, partner kierujący praktykami transakcyjnymi
  • Monika Wojciechowska, dyrektor finansowa kancelarii
  • Agata Dziwisz, partner kierująca praktyką podatkową
  • Andrzej Pałys, parner kierujący zespołem sporów instytucji finansowych
  • Anna Gwiazda, partner kierująca praktyką prawa pracy
  • Michał König, partner praktyki rozwiązywania sporów
  • Paweł Mardas, partner w praktyce M&A
  • Bartosz Pawłowski, dyrektor do spraw nowego biznesu i komunikacji
  • Mateusz Ostrowski, partner w praktyce rozwiązywania sporów
  • Aleksandra Ryżkowska, partner kierująca praktyką rozwoju biznesu międzynarodowego
  • Wojciech Wrochna, partner kierujący praktyką energetyki i surowców naturalnych
  • Jacek Kozikowski, partner kierujący praktyką projektów infrastrukturalnych
  • Michał Walczak, dyrektor do spraw technologii informacyjnych

Kochański & Partners to jedna z największych polskich kancelarii, zatrudnia niemal 100 prawników, wielokrotnie była kalsyfikowana w renomowanych rankingach prawniczych.

10 lat po wielkim upadku Dewey&LeBoeuf ówczesny CEO kancelarii po raz pierwszy skomentował te wydarzenia. To pouczająca historia dla całej branży prawniczej 

Film Bloomberg Law w skondensowany sposób przedstawia całą historię powstania i upadku Dewey & LeBoeuf. Oprócz komentarzy Stevena Davisa zawiera także ciekawe opinie ekspertów: Davida Late’a, byłego redaktora portalu Above the Law, który relacjonował upadek Deweya & LeBoeuf, Vivia Chen, felietonistki Bloomberg Law, która pisze o branży prawniczej; oraz Davida Wilkins’a, badacza branży prawniczej w Harvard Law School.

Zanim odtworzą Państwo film (poniżej), spójrzmy jeszcze na tę sprawę z polskiej perspektywy. O tym historycznym dla branży prawniczej upadku szczegółowo mówił w dwóch wywiadach dla Rzeczpospolitej Jarosław Grzesiak, partner zarządzający warszawskiego biura Dewey & LeBoeuf. – To niesamowite, jak firma z ponad stuletnią tradycją zapadła się w ciągu dwóch miesięcy. Mieliśmy ogromną siedzibę w centrum Manhattanu, na 25 piętrach. Bo przecież po połączeniu w 2007 r. Dewey i LeBeuf to była największa kancelaria w Nowym Jorku. Na tych przestrzeniach, z których zabrano już komputery i inny sprzęt, gdzieniegdzie jeszcze tylko ktoś siedzi i kończy jakąś pracę. Działa jeszcze dział finansów, bo pieniądze za pracę wykonaną do końca kwartału są tak duże, że bankom jeszcze nie opłaca się likwidacja – mówił Jarosław Grzesiak w maju 2012 roku, dwa dni po tym, jak polski oddział Dewey’a wszedł już w struktury Greenberg Traurig. 

Dlaczego Dewey & LeBoeuf upadła? – Kiedy kancelarie łączyły się w 2007 r., była ambicja, by stać się jedną z trzech – czterech największych na świecie. Wkrótce zaczął się kryzys. Żeby się przed nim ratować, zaczęto ściągać prawnicze gwiazdy z innych kancelarii, zapewniając im w zamian za przejście stałe wynagrodzenia, niezależne od generowanego zysku. Dlatego gdy w tym roku okazało się, że wychodzimy na prostą, do starych partnerów dotarło, że ci nowi, ich kosztem, przez ostatnie dwa, trzy lata pobierali gwarantowane płatności. Doprowadziło to do niezadowolenia i fali odejść – oceniał w tej samej rozmowie Jarosław Grzesiak. 

A w kolejnym wywiadzie, rok później dodał: – Na początku 2012 r. wciąż nie został rozliczony wynik finansowy całej firmy za 2011 r. Nie mogliśmy się doprosić bilansu. Wiedzieliśmy mniej więcej, ile powinna wynosić pula zysków do podziału między partnerów, a ona nagle malała. Okazało się, że część zysku musi zostać przekazana na gwarancje dla partnerów zatrudnionych przez ostatnie półtora roku. W połowie marca Steven Davis, czyli partner zarządzający całym Deweyem, zwołał telekonferencję wszystkich 250 partnerów. Wtedy pierwszy raz usłyszeliśmy, jaka jest skala tych gwarancji.

Jednak według Jarosława Grzesiaka do upadku Dewey & LeBoeuf doprowadziły nie same problemy finansowe, a właśnie fala odejść kluczowych partnerów. – W efekcie główne praktyki kancelarii traciły swoich szefów. Przy czym wspólnicy nie opuszczali kancelarii, która już była w upadłości, ale taką, którą można było jeszcze uratować. W maju i czerwcu 2012 r. przypadał termin odnowienia kredytu rewolwingowego, który służył jako kapitał obrotowy kancelarii. Nie było więc wielkiego problemu finansowego. Nasze zaufanie zostało nadużyte, ale można było usiąść i zastanowić się, co robić – mówił Rzeczpospolitej. – My, wspólnicy z Polski, proponowaliśmy spotkanie wszystkich partnerów, aby ratować sytuację. Podejmowaliśmy próby rozmów, chcąc uratować trzon kancelarii. Niestety, nie było pozytywnego odzewu, zabrakło też przywództwa w tej kryzysowej sytuacji. Wielu partnerów było pozbawionych woli działania – dodawał Jarosław Grzesiak. 

Przywództwo, wola działania, lojalność – to nadal aktualne wyzwania kancelarii i branży prawniczej, które także pojawiają się w reportażu Bloomberg Law. Tym bardziej ten materiał jest wart obejrzenia i może stanowić podstawę do wyciągnięcia ciekawych wniosków dotyczących prowadzenia firmy prawniczej również dziś, ponad 10 lat po wielkim historycznym upadku Dewey & LeBoeuf.

Dentons rozwija dział komunikacji. Na czele Joanna Gierak-Onoszko

Dotychczas Joanna Gierak-Onoszko jako public relations & communications manager podlegała szefowi zespołu marketingu i business development, teraz samodzielnie pokieruje komunikacją Dentons w Polsce. Do jej zadań należy m.in. zarządzanie komunikacją zewnętrzną, działaniami kancelarii w obszarze public relations oraz public affairs, zajmuje się też projektami dotyczącymi społecznej odpowiedzialności biznesu (CSR), inicjatywami pro bono, projektami klienckimi, a także wsparciem komunikacji wewnętrznej oraz działań z obszaru employment brandingu.

Joanna Gierak-Onoszko z Dentons związana jest od 2018 roku. Ma ponad 20-letnie doświadczenie w obszarze mediów i public relations. Kształciła się w obszarze nowoczesnego zarządzania z uwzględnieniem różnorodności, m. in. w Ted Rogers School of Management w Uniwersytecie Ryersona w Toronto oraz z kompetencji managerskich w Akademii Przywództwa Kobiet LiderShe w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. W tej ostatniej uczelni ukończyła też studia podyplomowe „CSR. Strategia odpowiedzialnego biznesu”. Jest absolwentką Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Polskiej Szkoły Reportażu. 

Podczas lat spędzonych w Kanadzie Joanna Gierak-Onoszko napisała książkę non-fiction „27 śmierci Toby’ego Obeda”, poświęconą mechanizmom przemocy i szkołom dla rdzennych dzieci prowadzonym przez duchownych. Książka zdobyła NIKE Czytelników i była nominowana do najważniejszych nagród literackich w Polsce – m.in. do nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego, nagrody Conrada, nagrody im. Witolda Gombrowicza, nagrody im. Beaty Pawlak oraz do Odkryć Roku Empiku w kategorii literatura.

Jako dziennikarka publikowała m.in. na łamach „Polityki”, „Tygodnika Powszechnego”, „Dużego Formatu” i „Pisma”, poruszając kwestie społeczne, prawne i prawnoczłowiecze. Jest jedną z 3 autorek z Polski objętych programem Komisji Europejskiej „Connecting Emerging Literary Artists” (CELA). Angażuje się w inicjatywy równościowe, działa na rzecz wsparcia kobiet i osób LGBT+.

Iga Niewiadomska, która objęła nowo utworzone stanowisko external relationship and events managera w ramach swoich obowiązków jest odpowiedzialna za wydarzenia specjalne, spotkania wizerunkowe i relacyjne organizowane przez kancelarię, wsparcie projektów klienckich oraz wewnętrznych, a także politykę kancelarii w odniesieniu do inicjatyw pro bono i CSR.

Z Dentons na stałe Iga Niewiadomska związana jest od 2016 roku, współpracę projektową z kancelarią rozpoczęła jednak już w 2007 roku. Wcześniej, w latach 2007 – 2014, prowadziła własną firmę PR, Rainer Communications, specjalizującą się działaniach public affairs oraz komunikacją kryzysową. Współpracowała między innymi z Madeleine Albright oraz Parlamentarną Grupą Kobiet. Odpowiadała za kryzysową komunikację PF Jelfa w słynnej „Aferze Corhydronowej”. 

Karierę zawodową na stanowiskach menedżerskich rozpoczęła w 1998 roku jako dyrektor marketingu Radia Pogoda, a od 2000 roku jako szefowa biura reklamy wydawnictwa Business Press. Następnie, do czasu założenia własnej agencji, prowadziła kolejno jako Managing Partner warszawski odział PR należący do J.W. Thompson/Parintex oraz PR/TBWA Warsaw. Jest absolwentką wydziału Historii Fotografii w Sotheby’s Institute of Art w Londynie oraz wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. W czasie wolnym organizuje wystawy fotografii, projekty kuratorskie oraz prowadzi autorskie audycje radiowe.

Dlaczego coraz mniej młodych prawników chce pracować w kancelariach?

Od pewnego czasu coraz więcej kancelarii odczuwa trudności związane z pozyskiwaniem do swoich zespołów młodych prawników. Problem jest już chyba na tyle powszechny, że możemy mówić o pewnym trendzie rynkowym. Dlaczego tak jest? Czy dotyczy to wszystkich kancelarii na rynku? O tym rozmawiamy z Moniką Pacochą specjalizującą się w rekrutacji prawników dla polskich i międzynarodowych kancelarii, firm konsultingowych, a także działów prawnych spółek.

Od pewnego czasu w branży prawniczej słychać opinie, że rekrutacje młodych prawników są o wiele trudniejsze, niż jeszcze 2 – 3 lata temu. Ty także to dostrzegasz. 

Tak, zdecydowanie. Widać to choćby na przykładzie średniej liczby nadsyłanych aplikacji. Matematyka nie kłamie. Pięć lat temu na ogłoszenie na portalu Pracuj.pl na stanowisko młodszego prawnika aplikowało średnio od 40 do 60 kandydatów. Obecnie przez miesiąc publikacji ogłoszenia potrafi zgłosić się 8 – 20 osób, z czego większość nie spełnia podstawowych kryteriów. 

Te obserwacje potwierdzają rozmowy w branży. Starszy prawnik jednej z międzynarodowych kancelarii opowiadał mi, jak zmieniła się rekrutacja na praktyki do jego firmy. Kilka lat temu na program praktyk letnich aplikowało około 300 studentów. Zwykle 100 zapraszano do udziału w procesie rekrutacyjnym. Finalnie kancelaria wyłaniała 20 osób, którym proponowała udział w praktykach. Po ich ukończeniu najlepsi mieli możliwość nawiązania stałej współpracy. Obecnie kandydatów zgłasza się 80 lub mniej, z czego wewnętrzny dział HR ma trudności w wyłonieniu 15 – 20 osób, które można zaprosić na rozmowy do kancelarii.

Dlaczego tak jest? Skąd ta rynkowa zmiana?

Młodzi ludzie coraz częściej dochodzą do wniosku, że model pracy w kancelariach nie jest dla nich atrakcyjny. Wskazują na kilka głównych czynników: długie godziny pracy, stres, pracę pod presją czasu, nieprzewidywalność. Ostatnio w rozmowie ze mną jedna młoda prawniczka stwierdziła, że najgorsze nie są dla niej długie godziny pracy, lecz właśnie nieprzewidywalność. Nigdy nie wie, o której skończy pracę, i czy zdąży np. na umówione spotkanie. Z tego względu rozważa zmianę na stanowisko w wewnętrznym dziale prawnym. 

Tu dotykamy ważnego tematu. Kancelarie konkurują o dostępne na rynku talenty z wieloma innymi podmiotami. Rynek wygląda dziś zupełnie inaczej, niż jeszcze 10 czy 15 lat temu. Jest zdecydowanie więcej opcji, możliwych dróg kariery – praca w start-upach, funduszach inwestycyjnych, wewnętrznych działach prawnych spółek różnych sektorów, itd.

Czasami bywa tak, że kontaktuję się z prawnikiem z kancelarii, a on z nadzieją w głosie pyta mnie, czy to może rekrutacja do dewelopera. Wtedy wiem, że jest to „game over”, jeśli chodzi o tego kandydata w bieżącej rekrutacji. Widać, że on w ogóle nie jest zainteresowany ofertami z innych kancelarii, ale „jeśli dysponowałaby Pani pasującym projektem rekrutacyjnym do wewnętrznego działu prawnego, to proszę koniecznie dać znać!” (śmiech). 

Dobrym przykładem są start-upy. Dla wielu młodych ludzi wizja udziału w przedsięwzięciu, które startuje z innowacyjnym produktem lub usługą jest niezwykle atrakcyjna. Nie zraża ich perspektywa ewentualnego niepowodzenia. Mówią, że jeśli efekt końcowy będzie odmienny od założonego, spróbują swoich sił w czymś innym.

Jest też wiele innych podmiotów, które są zainteresowane młodymi, zdolnymi prawnikami. Dotyczy to zwłaszcza osób, które ukończyły studia prawnicze i są jednocześnie absolwentami kierunków takich jak ekonomia, rachunkowość i finanse. Osoby z wykształceniem prawniczym i zacięciem ekonomicznym często są ciekawymi kandydatami dla firm konsultingowych takich jak Boston Consulting Group, Bain czy McKinsey. Zainteresowane nimi są również banki inwestycyjne typu Goldman Sachs. 

Chodzi więc po prostu o zmiany pokoleniowe i zmiany na rynku? 

Tak, pierwszoplanową rolę odgrywają zmiany pokoleniowe, w tym zmiana życiowych priorytetów. Są też inne powody. 

W mojej ocenie ogromną rolę odgrywa wzrost zamożności polskiego społeczeństwa. Wielu młodych prawników wychowało się w zamożnych rodzinach i wkraczają w dorosłość z zupełnie innymi statusem materialnym, niż ich starsi koledzy i koleżanki. Łatwiej podejmują decyzje, które mogą wiązać się z np. przerwami w zatrudnieniu i okresowym brakiem dochodów. 

Poza tym udział w spadku zainteresowania pracą w kancelarii miała również część firm, które traktowały prawników na początku drogi zawodowej jak łatwo zastępowalne elementy. W środowisku prawniczym nadal krążą opowieści o braku szacunku, złej atmosferze w niektórych zespołach, bardzo ostrej rywalizacji, obojętności na drugiego człowieka, itd. Tego typu historie nie działają zachęcająco na młodych ludzi. 

Do tego dochodzi aspekt finansowy. Jeszcze kilka lat temu zdarzało się, że niektóre duże kancelarie oferowały młodym prawnikom miesięczne wynagrodzenie rzędu 2000 zł netto. I mówimy tu o pracy przy wymagających projektach po 10, 12 godzin dziennie, czasem również w weekendy. Część prawników zaczęła dzielić wynagrodzenie przez liczbę godzin przepracowanych w miesiącu i okazywało się, że za godzinę pracy otrzymują mniej, niż kasjer w supermarkecie. Co by nie powiedzieć, mowa o osobach, które ukończyły 5 lat studiów, często znały biegle angielski (a niekiedy i drugi język), były ambitne i pracowite. W ostatnich latach sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Dziś tacy kandydaci są dla kancelarii na wagę złota. 

Czy te trudności z pozyskaniem młodych prawników dotykają wszystkich typów kancelarii? 

Generalnie im większa i bardziej międzynarodowa kancelaria, tym mniejsze trudności z rekrutacją kandydatów. 

Największe trudności w rekrutacji mają mniejsze kancelarie. Jest cała grupa młodych prawników, którzy są zainteresowani pracą wyłącznie w dużych kancelariach i z góry odmawiają udziału w procesach do mniejszych podmiotów. W rozmowach z kandydatami często spotykam się z poglądem, że mniejsze podmioty dają mniej poczucia pewności, stabilizacji. Wiele osób boi się, że jeśli odejdzie dwóch lub trzech kluczowych klientów, kancelaria nie przetrwa. Częściej dochodzi też do rozpadu, gdy poszczególni wspólnicy mają różne wizje rozwoju kancelarii. 

Do tego dochodzi kwestia prestiżu, renomy. Często prawnicy chcą pracować w rozpoznawalnym podmiocie. Jeśli kancelaria oferuje ciekawe projekty i życzliwą atmosferę pracy, ale kandydat nigdy wcześniej o niej nie słyszał to szansa, że dołączy do zespołu jest nikła. 

Ponadto mniejsze kancelarie zwykle nie są w stanie konkurować wynagrodzeniami z większymi podmiotami. Parę tygodni temu kontaktował się ze mną partner butikowej kancelarii w Warszawie, która na stanowisku starszego prawnika oferowała takie wynagrodzenie, jakie aplikantom tej samej specjalizacji oferują duże międzynarodowe kancelarie. 

Jak zatem z trudnościami w rekrutacji młodych prawników radzą sobie mniejsze kancelarie?

Wielu partnerów szuka dobrze rokujących, młodych prawników w ramach swojej sieci kontaktów. W trakcie rozmów bezpośrednich mają możliwość poznania i nawiązania relacji z druga osobą, co jest szczególnie ważne, gdy nie stoi za nimi powszechnie rozpoznawalny brand. 

Kilku partnerów butikowych kancelarii prawnych mówiło mi, że testowali system bez młodszych prawników i początkujących Associate. Innymi słowy, zespół kancelarii składał się wyłącznie z adwokatów i radców prawnych. W żadnym z miejsc rozwiązanie nie zdało egzaminu. Przede wszystkim rosła frustracja prawników po egzaminie zawodowym, zmuszonych wykonywać zadania, które normalnie przypadają aplikantowi pierwszego lub drugiego roku. Jeśli zdarzy się to raz lub dwa, nie powinno być problemu. Jeśli sytuacja się powtarza, po pewnym czasie może doprowadzić do odejścia bardziej doświadczonych członków zespołu, którzy regularnie wykonują zadania poniżej swoich kompetencji. 

Poza tym takie rozwiązanie jest niekorzystne finansowo. Jeśli kancelaria może sprzedać godzinę pracy wysoko wykwalifikowanego prawnika po stawce X, a sprzedaje godzinę jego pracy po znacznie niższej stawce, właściwej aplikantowi, na dłuższą metę jest to nieopłacalne. 

Czy ten spadek zainteresowania pracą w kancelariach dotyczy również bardziej doświadczonych prawników? 

Spadek zainteresowania rekrutacjami do kancelarii prawnych obserwuję we wszystkich grupach wiekowych. Największy jest wśród młodych osób, do 4 lat po ukończeniu studiów. Tu zmiany są najszybsze i najbardziej widoczne. Podobne zmiany zachodzą w starszych grupach wiekowych, są jednak wolniejsze. 

Niektóre osoby po kilku latach pracy dochodzą do wniosku, że nie widzą głębszego sensu swojej pracy. Rozmawiałam o tym z prawnikiem nieruchomościowym z dużej, międzynarodowej kancelarii. Pracował m.in. przy transakcjach sprzedaży wieżowców. Byłam zaskoczona jego podejściem. Wydawało mi się, że przy tym charakterze pracy nietrudno zobaczyć jej sens i przełożenie na otaczający nas świat. Widząc moją reakcję on zapytał: „A co to zmieni? Że jakiś fundusz z USA albo RPA będzie miał jeszcze więcej pieniędzy, niż ma obecnie?” Coraz więcej prawników odczuwa potrzebę, aby robić rzeczy, które pozytywnie wpływają na otaczającą rzeczywistość, a nie tylko – w ich opinii – pomnażają czyjś majątek. 

Czy trudności w rekrutacji prawników powodują, że kancelarie stawiają na większą elastyczność, jeśli chodzi o profil kandydatów i stawiane im wymagania?

Przede wszystkim kancelarie starają się docierać do młodych prawników wieloma kanałami. Są coraz bardziej obecne na uniwersytetach – wystarczy spojrzeć, jak wiele spotkań, warsztatów i seminariów organizują we współpracy z kołami naukowymi. Celem jest nawiązanie kontaktu i pozyskanie zaangażowanych praktykantów, z którymi w przyszłości mogą nawiązać stałą współpracę. Wyraźnie wzrasta też rola mentoringu, przekazywania wiedzy i umiejętności w toku pracy przez starszych członków zespołu. 

Odnośnie potrzeby elastyczności odpowiem krótko: czasem kancelarie po prostu nie mają wyboru. Albo zrekrutują osobę, która spełnia większość kryteriów na danym stanowisku, albo nie zrekrutują nikogo. 

Zmiana dotyczy także miejsc, z których pozyskiwani są kandydaci. Coraz częściej zdarza się, że duża międzynarodowa kancelaria nawiązuje współpracę z prawnikiem, który dotychczas pracował w kilkuosobowym butiku. Kiedyś było to praktycznie niemożliwe, dziś już nikogo nie dziwi. 

Ta sytuacja powoduje zatem, że kancelarie muszą się starać nie tylko o pozyskiwanie nowych talentów, ale i o utrzymanie tych prawników, którzy już u nich pracują.

Jak najbardziej. Zdarza się, że gdy młody prawnik składa wypowiedzenie lub informuje o chęci odejścia, partner przesuwa w kalendarzu spotkania po to, aby zrobić miejsce na spokojną rozmowę. Jeśli prawnik odejdzie z firmy, zapełnienie wakatu może być problematyczne. 

Obserwuję duży wzrost kontrofert ze strony obecnych pracodawców, którzy starają się zatrzymać prawników w swoich zespołach. Łatwiej jest podnieść wynagrodzenie o kilka tysięcy złotych, niż szukać nowej osoby. To wymaga czasu, zaangażowania, a kancelaria nie ma gwarancji, że znajdzie prawnika o porównywalnych kompetencjach. Stąd rosnąca liczba kontrofert. 

Te trudności z rekrutacją młodych prawników będą według Ciebie coraz większe?

Jeśli nie pojawią się istotne czynniki sprzyjające pracodawcom, to tak, te tendencje będą się pogłębiać. 

W rozmowach w branży prezentowane jest czasem stanowisko, że jeśli przyjdzie kryzys gospodarczy, to dojdzie do weryfikacji oczekiwań finansowych i postaw młodych prawników. Brakuje mi jednego elementu układanki. Chodzi o zmianę podejścia młodych ludzi do aktywności zawodowej. 

Większość młodych prawników chce korzystać z życia: podróżować, chodzić do kawiarni i restauracji, więcej czasu spędzać z rodziną i przyjaciółmi. Ta zmiana jest według mnie trwała i w dużej mierze niezależna od wahań i koniunktury na rynku. Coraz częściej słyszę, gdy kolejny prawnik mówi, że „nie zamierza zabijać się dla kariery”. Dla wielu młodych osób praca jest jednym z kilku istotnych obszarów w życiu, a nie głównym celem, dla którego trzeba wszystko poświęcić. Wątpię, aby nastąpił tu jakiś zwrot. To musiałaby być chyba poważna zapaść gospodarcza, albo inna radykalna zmiana okoliczności, aby te postawy uległy zmianie. 

Oczywiście jest grupa osób, które są gotowe na długie godziny i szybkie tempo pracy. Tyle, że z każdym rokiem tych osób jest coraz mniej. Już obecnie w niektórych specjalizacjach brakuje młodych, dobrze rokujących prawników, którzy mogliby zapełnić wakaty dostępne w pierwszych 20 – 25 największych kancelariach według Rankingu Rzeczpospolitej. Przy czym w tym wyścigu generalnie przewagę mają międzynarodowe kancelarie. Nawet bardzo dobra, duża polska kancelaria często nie jest w stanie zaoferować takiego wynagrodzenia, jak podmiot międzynarodowy. 

Poza tym trudno mi sobie wyobrazić, aby długofalowo na rynku było coraz mniej miejsc, oferujących prawnikom alternatywę w stosunku do pracy kancelaryjnej. Tendencja jest odwrotna – jest coraz więcej podmiotów, które coraz śmielej konkurują o dostępne talenty. 

Oczywiście dużo zależy od samych kancelarii. Myślę, że jako branża mamy jeszcze sporo do zrobienia.  

Monika Pacocha specjalizuje się w rekrutacji prawników dla polskich i międzynarodowych kancelarii, firm konsultingowych, a także działów prawnych spółek. W ramach firmy Pacocha Legal Recruitment świadczy również usługi doradztwa HR dla klientów korporacyjnych oraz prowadzi indywidualne konsultacje kariery zawodowej dla prawników. Zanim została headhunterem, pracowała jako prawnik w dziale postępowań sądowych i arbitrażowych brytyjskiej kancelarii z tzw. Magic Circle oraz w polskiej kancelarii specjalizującej się w sporach infrastrukturalnych.

Oto najbardziej rozpoznawalne kancelarie wśród studentów i te, w których chcieliby pracować

Stowarzyszenie studentów ELSA Poland po raz kolejny przeprowadziło badanie “Studenci Prawa w Polsce”. W ankiecie wzięło udział 920 studentów z ponad 20 polskich uczelni. Oprócz oceny edukacji prawniczej i pytań dotyczących wyboru drogi zawodowej studenci wymieniali także kancelarie prawne, które są im znane i te, w których najbardziej chcieliby pracować.

Najbardziej rozpoznawalne kancelarie

Na pytanie o najbardziej rozpoznawalne kancelarie, w którym ankietowani mogli wybrać dowolną liczbę odpowiedzi, 60,76% studentów wskazało na Deloitte Legal, co czyni ją „najpopularniejszą” wśród badanych. Na drugim miejscu znalazła się kancelaria Dentons (55,11%), a dalej CMS (54,78%).

Studentom dobrze znane są także:

  • EY Law – 44,24%
  • PwC Legal – 43,91%
  • Baker McKenzie – 43,37%
  • DLA Piper – 38,37%
  • Linklaters – 30,33%
  • KPMG – 30%
  • Allen & Overy – 25%

Poza pierwszą dziesiątką uplasowały się tak duże kancelarie (biorąc pod uwagę liczbę prawników zgodnie z najnowszym rankingiem Rzeczpospolitej) jak DZP (20,22%, 11 pozycja w zestawieniu) czy Sołtysiński Kawecki&Szlęzak (13,80%, 16 pozycja w zestawieniu).

W ubiegłym roku czołówka najbardziej rozpoznawalnych kancelarii wyglądała podobnie:

  • Deloitte Legal – 64,4%,
  • Dentons – 56,5%
  • PWC Legal – 49,7%.
  • CMS – 46,7%
  • EY Law – 43,5%. 

W której kancelarii studenci najbardziej chcieliby pracować?

W pytaniu o kancelarie, które są najbardziej pożądanym miejscem pracy studenci mogli wybrać maksymalnie trzy firmy prawnicze.

Najwięcej osób wskazało, że chciałoby dołączyć do zespołu kancelarii CMS – 20,33%. Na drugiej pozycji znalazła się Deloitte Legal 17,39%, na trzeciej Dentons – 14,89%. Te wyniki zatem niemal pokrywają się z zestawieniem najbardziej rozpoznawalnych kancelarii.

W pierwszej dziesiątce kancelarii, które zostały uznane przez studentów za najlepszych pracodawców znalazły się jeszcze:

  • Baker McKenzie – 9,24%
  • EY Law – 7,93%
  • DLA Piper – 7,83%
  • PwC Legal – 5,11%
  • Allen&Overy – 4,89%
  • Clifford Chance – 4,46%
  • Linklaters – 3,37%

W ubiegłym roku najwięcej z badanych studentów chciało pracować w kancelarii Dentons (17,4%). Za bardzo dobre miejsce pracy uznane były także kancelarie Deloitte Legal (15,7%) oraz CMS (10,9%). W pierwszej piątce znalazły się jeszcze EY Law (8,2%) i Baker McKenzie (7,4%).

Ponad połowa studentów jest zadowolona z edukacji na swojej uczelni

W ramach badania ELSA studenci odpowiadali także na pytania związane z jakością kształcenia na ich uczelniach. 11% ankietowanych odpowiedziało, że jest bardzo zadowolone z jakości kształcenia na swoim wydziale. 58% wskazało, że jest po prostu zadowolone.

Inną ocenę jakości edukacji prawniczej na swojej uczelni miało w sumie 27% badanych – 16% wskazało, że jest niezadowolone, a 11% bardzo niezadowolone.

12% nie miało zdania na temat odbywanej edukacji prawniczej na swojej uczelni.

Radca prawny bardziej pożądany niż adwokat

Studenci odpowiedzieli też na pytanie: „Co zamierzasz robić po ukończeniu studiów prawniczych?”. Możliwe było wybranie więcej niż jednej odpowiedzi.

40% wskazało na aplikację radcowską, 39% na aplikację adwokacką, 18% na aplikację sędziowską, a 16% na aplikację prokuratorską.

Przy tym 27% ankietowanych zaznaczyło także, że chciałoby kontynuować naukę na studiach doktoranckich.

Na pytanie o zawód prawniczy, który studenci chcieliby wykonywać w przyszłości 39% wskazało na profesję radcy prawnego, 38% na adwokata, 18% na stanowisko sędziego, a 16% chciałoby być pracownikiem działu prawnego.

„Poczułam, że korporacyjny gorset jest już dla mnie zbyt ciasny”. 25 lat w CMS, arbitraż jako okno na świat i nowy rozdział kariery

W Londynie, w siedzibie kancelarii CMS, Małgorzatę Surdek–Janicką nazywano „home grown partner”. Gdy zaczynała pracę w CMS, warszawski zespół miał dopiero nieco ponad 10 prawników, Dziś ma ponad 200. Jej kariera rozwijała się wraz z polskim biurem tej międzynarodowej firmy prawniczej oraz całą krajową branżą prawniczą. Była znaczącą postacią CMS nie tylko w Warszawie. Zasiadając w globalnym zarządzie kancelarii, miała też szansę kształtować politykę CMS na całym świecie. W kwietniu, po 25 latach, ogłosiła swoje odejście. Zdecydowała się postawić na swój projekt arbitrażowy.  W wywiadzie dla Magazynu Legal Business Polska Małgorzata Surdek-Janicka mówi o powodach tej decyzji, a także, przy tej okazji, o rozwoju branży prawniczej w Polsce, zmianach, jakie na tym rynku zaszły w ciągu ostatnich lat oraz o aktualnych wyzwaniach prawników i kancelarii biznesowych. To rozmowa, w której pojawia się kilka ciekawych wątków historycznych, pokazujących jak tworzyła się i zmieniała polska branża prawnicza, ale nie brakuje też szczerych, osobistych refleksji oraz myśli, które mogą być inspirujące przy budowaniu własnej kariery prawniczej lub kancelarii.

Dlaczego po tylu latach kariery prawniczej w CMS zdecydowała się Pani na tak znaczącą zmianę? Czym będzie się Pani teraz zajmować? 

Zacznę od tego, co przede mną. Przede wszystkim nie wybieram się jeszcze na emeryturę. Na razie jednak mogę jedynie zdradzić, że zdecydowałam, że chciałabym w całości poświęcić czas arbitrażowi, w tym międzynarodowemu. W jakiej formie? Czym dokładnie będę się zajmować? Więcej opowiem we wrześniu. Teraz mam jeszcze okres przejściowy, prowadzę z CMS jeszcze kilka spraw.

Co do samej decyzji o zakończeniu pracy w kancelarii, po prostu uznałam, że to dobry moment na zmianę.  Jestem już na takim etapie kariery zawodowej, na którym chciałabym skupić się na tym, co jest dla mnie najważniejsze oraz na tym, co lubię robić, bo szczerze mówiąc, będąc partnerem w międzynarodowej kancelarii, robi się rzeczy, na które ma się ochotę i takie, które po prostu muszą być zrobione. Poza tym zawsze chciałam odejść z kancelarii w chwili, kiedy będę miała jeszcze siłę i energię, żeby stworzyć coś nowego. Poza tym będę kontynuować swoje działania w Międzynarodowym Sądzie Arbitrażowym ICC. Jeszcze dwa lata potrwa moja obecna kadencja wiceprezeski tego sądu. 

Biorąc pod uwagę, jak długo była Pani związana z CMS i jak znaczącą rolę w niej odgrywała, to przełomowa decyzja. Poczuła Pani po prostu, że coś się wypaliło, czy to bardziej kwestia ogólnych życiowych przemyśleń? 

Różne elementy i przemyślenia się na to złożyły. Rzeczywiście mam poczucie, że to, co mogłam osiągnąć w CMS, już osiągnęłam. Byłam przecież partnerem zarządzającym, zasiadałam w globalnym zarządzie, prowadziłam ciekawe sprawy i projekty dla największych klientów. W ostatnim czasie zostałam wiceprezeską Międzynarodowego Sądu Arbitrażowego przy ICC w Paryżu, otrzymałam różne nagrody i wyróżnienia, znalazłam się także w Hall of Fame w rankingu Chambers. Pomyślałam, że to dobry moment na zmianę, bo zawsze chciałam odejść u szczytu zawodowego powodzenia. Przyznam, że wiele zmienił także czas pandemii. Ten czas codziennej wielogodzinnej pracy w domu wywołał u mnie refleksję nad tym, czym i jak żyję. Kiedy spędzałam w biurze po kilkanaście godzin, to takie pytania nie pojawiały się zbyt często. W momencie, gdy praca przeniosła się do domu, zaczęłam się zastanawiać, jak długo jeszcze chciałabym w takim rytmie pracować. Odpowiadając sobie na to pytanie, poczułam, że chciałbym mieć większy wpływ na to, co robię, kiedy to robię i jak to robię. Poczułam, że ten korporacyjny gorset jest już dla mnie zbyt ciasny. Zrozumiałam, że chcę już pracować na własnych warunkach. 

Wcześniej przez te 25 lat w CMS nie kusiło Pani do zmiany pracy? Może była Pani kuszona przez inne firmy? 

I mnie kusiło i inni mnie kusili. Miałam różne rozmowy z wieloma firmami. Co ciekawe, te najbardziej istotne propozycje i rozmowy o „zmianie barw” zbiegały się z przełomowymi momentami w moim zawodowym życiu, czyli przy okazji egzaminu adwokackiego, gdy awansowałam na partnera lokalnego, później w momencie awansu na partnera equity czy partnera zarządzającego. Ostatnią poważną propozycją, którą miałam, było, by otworzyć w Polsce biuro międzynarodowej kancelarii […].

Cały artykuł dostępny jest w ramach cyfrowego Magazynu Legal Business Polska. Poza tym artykułem w Magazynie także:

„Nie ma w Polsce drugiej takiej kancelarii jak nasza”. Paweł Zdort i Paweł Rymarz o wyjściu z sieci Weil, budowaniu polskiej kancelarii transakcyjnej i sytuacji na rynku prawniczym

Dlaczego Osborne Clarke wybrał Polskę i jakie ma plany na naszym rynku? Rozmawiamy z partnerami warszawskiego biura kancelarii Tomaszem Olkiewiczem i Olgierdem Świerzewskim

„Ważne są kontakty nie tylko z mentorami, ale także z rówieśnikami, bo potem wszyscy spotykamy się na jednym rynku” – dr Agnieszka Sztoldman w cyklu Plan Kariery

„Poczułam, że korporacyjny gorset jest już dla mnie zbyt ciasny”. 25 lat w CMS, arbitraż jako okno na świat i nowy rozdział kariery – wywiad z Małgorzatą Surdek-Janicką

Otwarcie biura w Kijowie, budowanie butiku w Europie Środkowo-Wschodniej i droga z kancelarii w Londynie do własnego zespołu międzynarodowego. Rozmawiamy z Wojciechem Sadowskim, współzałożycielem kancelarii Queritius

Czy prawnikom in-house rzeczywiście żyje się lepiej?

Komentują: Sebastian Grzywacz, Jakub Mosoń, Andrzej Kornatowski, Maciej Szczepański, Barbara Krupińska-Fuganti

Prawnicy, szczególnie młodzi, powinni rozważyć czy home office nie wpływa źle na rozwój ich kariery

Prawni innowatorzy jak producenci samochodów w 1905 roku. Potrzeba jednego lub nawet kilku pokoleń?

Prawnicze rankingi to nie tylko konkurencja samych zainteresowanych i posty na Linkedin. W tej grze warto brać udział

komentują: Kamila Kurkowska, David Rapalski, Mariusz Kowalski

Rynek pracownika i skokowy wzrost wynagrodzeń – pierwsze półrocze 2022 roku według headhunterów branży prawniczej

Z jednej strony wychodzenie z pandemii koronawirusa i powrót do spotkań na żywo, z drugiej szok wywołany agresją Rosji na Ukrainę. Za nami wyjątkowe 6 miesięcy 2022 roku. Jak ten czas wyglądał na prawniczym rynku pracy? Zapytaliśmy o to headhunterów specjalizujących się w pozyskiwaniu prawników dla kancelarii i przedsiębiorstw.

Rynek pracownika i skokowy wzrost wynagrodzeń – tak można podsumować to, co powiedzieli nam Magdalena Bojańczyk (Career Concept), Joanna Galińska (Devire), Joanna Pichet-Gwara (Pichet Search), Michał Gołębiowski i Marek Heidrich (GP Executive) oraz Kacper Krysiak (Kultys Recruitment).

W rozmowach z częścią rekruterów pojawia się też dość ciekawe spostrzeżenie – większość młodych prawników bez problemów mogłaby znaleźć pracę, tyle że mają problem z językiem angielskim.

Cały artykuł dostępny jest w ramach cyfrowego Magazynu Legal Business Polska. Poza tym artykułem w Magazynie także:

„Nie ma w Polsce drugiej takiej kancelarii jak nasza”. Paweł Zdort i Paweł Rymarz o wyjściu z sieci Weil, budowaniu polskiej kancelarii transakcyjnej i sytuacji na rynku prawniczym

Dlaczego Osborne Clarke wybrał Polskę i jakie ma plany na naszym rynku? Rozmawiamy z partnerami warszawskiego biura kancelarii Tomaszem Olkiewiczem i Olgierdem Świerzewskim

„Ważne są kontakty nie tylko z mentorami, ale także z rówieśnikami, bo potem wszyscy spotykamy się na jednym rynku” – dr Agnieszka Sztoldman w cyklu Plan Kariery

„Poczułam, że korporacyjny gorset jest już dla mnie zbyt ciasny”. 25 lat w CMS, arbitraż jako okno na świat i nowy rozdział kariery – wywiad z Małgorzatą Surdek-Janicką

Otwarcie biura w Kijowie, budowanie butiku w Europie Środkowo-Wschodniej i droga z kancelarii w Londynie do własnego zespołu międzynarodowego. Rozmawiamy z Wojciechem Sadowskim, współzałożycielem kancelarii Queritius

Czy prawnikom in-house rzeczywiście żyje się lepiej?

Komentują: Sebastian Grzywacz, Jakub Mosoń, Andrzej Kornatowski, Maciej Szczepański, Barbara Krupińska-Fuganti

Prawnicy, szczególnie młodzi, powinni rozważyć czy home office nie wpływa źle na rozwój ich kariery

Prawni innowatorzy jak producenci samochodów w 1905 roku. Potrzeba jednego lub nawet kilku pokoleń?

Prawnicze rankingi to nie tylko konkurencja samych zainteresowanych i posty na Linkedin. W tej grze warto brać udział

komentują: Kamila Kurkowska, David Rapalski, Mariusz Kowalski

„Nie ma w Polsce drugiej takiej kancelarii jak nasza”. Paweł Zdort i Paweł Rymarz o wyjściu z sieci Weil, budowaniu polskiej kancelarii transakcyjnej i sytuacji na rynku prawniczym

Paweł Rymarz i Paweł Zdort należą do grona czołowych prawników transakcyjnych w Polsce. Uczestniczyli w wielu znaczących fuzjach i przejęciach na naszym rynku. Przez ponad 20 lat doradzali klientom pod marką wywodzącej się ze Stanów Zjednoczonych międzynarodowej kancelarii Weil Gotshal & Manges. Z końcem 2019 roku ta firma prawnicza opuściła polski rynek, a Paweł Rymarz i Paweł Zdort wraz z pozostałymi partnerami dotychczasowego warszawskiego biura Weil stanęli przed wyborem, jak dalej rozwijać swoją działalność prawniczą. Dlaczego postawili na markę Rymarz Zdort i nie weszli w mariaż z inną międzynarodową kancelarią? Jak tę decyzję oceniają z perspektywy ponad dwóch lat funkcjonowania własnej kancelarii? I co ta historia mówi o polskim rynku prawniczym? O tym między innymi w tej rozmowie. Poza tym ten wywiad to także swego rodzaju opowieść jednych z najbardziej doświadczonych prawników w branży, o tym, jak kształtował się polski rynek prawniczy, jak wygląda obecnie i z jakimi wyzwaniami się mierzy. 

Paweł Zdort, Paweł Rymarz, fot. Tomasz Paweł Puchalski

Dwa lata temu brand Weil Gotshal & Manges zniknął z polskiego rynku. Kilka miesięcy temu natomiast nowa międzynarodowa firma prawnicza pojawiła się w Polsce – Osborne Clarke. Jak Panowie oceniają rynek międzynarodowych kancelarii w naszym kraju? Bazujących na tych ostatnich ruchach pojawiają się opinie, że dla amerykańskich kancelarii, jak Weil, nie ma tu już satysfakcjonujących finansowo projektów, ale dla brytyjskich firm, jak Osborne Clarke, to jest nadal atrakcyjny rynek. 

Paweł Rymarz: Nie można przykładać do wszystkich jednej miary. Międzynarodowe kancelarie prawne są różne i przyjmują różne strategie oraz modele. My, rozstając się z Weil, przez pewien czas czuliśmy, że chcemy przeżyć przy tym jak najmniejszą zmianę, chcieliśmy zachęcić więc jakąś firmę, żeby na bazie naszego biura, czyli w zasadzie bezkosztowo, rozpoczęła działalność w Polsce. Przy czym chcieliśmy, żeby to była kancelaria z pierwszej międzynarodowej ligi. Odbyliśmy z tymi najlepszymi kancelariami dużo spotkań. To, co usłyszeliśmy, można prosto streścić: jesteśmy zainteresowani każdym rynkiem, gdzie można uzyskać co najmniej milion dolarów przychodu na prawnika rocznie. Zatem efekt tych rozmów był jasny – to nie jest i jeszcze długo nie będzie Polska. 

I dokładnie z takiego powodu z naszego kraju wycofał się Weil. Usłyszeliśmy: jesteście świetnymi partnerami, prowadzicie dochodowe biuro, ale my w Nowym Jorku bijemy się z firmami, które mają 4 mln dolarów rocznego zysku na partnera i my też musimy tyle mieć, żeby być konkurencyjni. Podobnie w kwestii zatrudniania młodych prawników, dla których ten parametr jest istotny, a w USA cały czas trwa walka o 3-5% absolwentów z kilku najlepszych uczelni. 

W tym kontekście wejście Osborne Clarke do Polski, o tyle nie może być porównywalne z wyjściem Weil Gotshal & Manges, gdyż poziom zysków osiąganych przez te dwie kancelarie oraz rodzaj zleceń, o które rywalizują, są diametralnie różne.

(…)

Poza tym w rozmowie ze wspólnikami kancelarii Rymarz Zdort pytamy także między innymi: czy nadchodzi koniec epoki silnych międzynarodowych kancelarii, a nadszedł w Polsce czas firm lokalnych, jak wyglądało rozstanie z Weil Gotshal & Manges, jak bez zaplecza dużej międzynarodowej firmy prawniczej buduje się polską kancelarię transakcyjną oraz czy odczuwają problem z dopływem młodych prawników chcących pracować w kancelariach.

Cały wywiad dostępny jest w ramach cyfrowego Magazynu Legal Business Polska. Poza tym artykułem w Magazynie także:

Dlaczego Osborne Clarke wybrał Polskę i jakie ma plany na naszym rynku? Rozmawiamy z partnerami warszawskiego biura kancelarii Tomaszem Olkiewiczem i Olgierdem Świerzewskim

Otwarcie biura w Kijowie, budowanie butiku w Europie Środkowo-Wschodniej i droga z kancelarii w Londynie do własnego zespołu międzynarodowego. Rozmawiamy z Wojciechem Sadowskim, współzałożycielem kancelarii Queritius

„Ważne są kontakty nie tylko z mentorami, ale także z rówieśnikami, bo potem wszyscy spotykamy się na jednym rynku” – dr Agnieszka Sztoldman w cyklu Plan Kariery

„Poczułam, że korporacyjny gorset jest już dla mnie zbyt ciasny”. 25 lat w CMS, arbitraż jako okno na świat i nowy rozdział kariery – wywiad z Małgorzatą Surdek-Janicką

Rynek pracownika i skokowy wzrost wynagrodzeń – pierwsze półrocze 2022 roku według headhunterów branży prawniczej

Komentują: Magdalena Bojańczyk, Kacper Krysiak, Joanna Pichet-Gwara, Joanna Galińska, Michał Gołebiowski, Marek Heidrich

Czy prawnikom in-house rzeczywiście żyje się lepiej?

Komentują: Sebastian Grzywacz, Jakub Mosoń, Andrzej Kornatowski, Maciej Szczepański, Barbara Krupińska-Fuganti

Prawnicy, szczególnie młodzi, powinni rozważyć czy home office nie wpływa źle na rozwój ich kariery

Prawni innowatorzy jak producenci samochodów w 1905 roku. Potrzeba jednego lub nawet kilku pokoleń?

Prawnicze rankingi to nie tylko konkurencja samych zainteresowanych i posty na Linkedin. W tej grze warto brać udział

komentują: Kamila Kurkowska, David Rapalski, Mariusz Kowalski

Magazyn Legal Business Polska

Dlaczego piszemy o branży prawniczej?

Historia dużych biznesowych kancelarii rozpoczęła się pod koniec XIX wieku – te początki to oczywiście Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. W sumie to ponad 120 lat doświadczeń. Od ponad 30 lat w światowej, biznesowej branży prawniczej uczestnicy także Polska, budując swoje know-how i krajowy, wolnorynkowy, sektor usług doradztwa prawnego. Przez ten czas nasza branża prawnicza przeżywała i złote czasy, i kryzysy. Rozwijały się z jednej strony duże, międzynarodowe i polskie kancelarie, z drugiej mniejsze firmy prawnicze skupione na rynkowych niszach. Ten rozwój przynosi wciąż nowe pytania i wyzwania. 

Zacznijmy od pytań. 

W biznesowej branży prawniczej niewątpliwie od zawsze liczył się sukces – przeprowadzenie wielkiej transakcji, wygrana w ważnym sporze czy po prostu wyniki finansowe. W ostatnim czasie, tak jak w wielu innych sektorach, jeszcze ważniejsze niż kiedyś stało się jednak także to, jak do tego sukcesu dochodzimy, czy to w wymiarze całej organizacji, czy w wymiarze indywidualnym, w jaki sposób i jakim kosztem ten sukces osiągamy. 

Nie brakuje też prawników, którzy zaczynają od pytania jak w ogóle osiągnąć sukces, gdy konkurencja na rynku stale się zaostrza. Jeszcze kilka lat temu pojawiały się publikacje o nadpodaży prawników czy pauperyzacji zawodu. Mam wrażenie, że jednak porzuciliśmy już te narzekania i skupiliśmy się na tym, jak wyróżnić się wśród innych, jaką wybrać specjalizację, jak zbudować portfolio klientów, jak tworzyć swoją kancelarię. 

Do tego wielu zadaje sobie też pytania, jak pokierować swoją karierą prawniczą, jakim prawnikiem być, gdzie pracować, jak inwestować w siebie? A czasami pada też pytanie czy w ogóle chcę być jeszcze prawnikiem?

Wyzwań również nie brakuje. 

Nowe pokolenie prawników, które inaczej patrzy na łączenie pracy i życia prywatnego, zmieniające się wymagania klientów, nowe obszary doradztwa prawnego, technologie, nowe modele świadczenia usług, rozwijający się trend ESG, kwestia równości i równouprawnienia – to tylko niektóre z tych najbardziej aktualnych. 

Te wszystkie pytania i wyzwania wywołujące kolejne, którym trzeba stawić czoła, to doskonałe tematy do rozmowy, refleksji i analizy na tym etapie rozwoju branży prawniczej, na jakim się znaleźliśmy. 

Ponad trzy dekady sprawiły, że mamy z kim rozmawiać. Na naszym rynku nie brakuje prawników, którzy są nie tylko doskonałymi doradcami klientów, ale także wnikliwymi obserwatorami branży. W tym także ci, którzy ten rynek budowali. 

Dodatkowo, patrząc na sektor usług prawnych, nie sposób nie dostrzec też wielu młodych talentów, prawników, którzy budują swoje kariery lub swoje firmy w różnych obszarach doradztwa prawnego z użyciem technologii i nowych modeli biznesowych.

Magazyn Legal Business Polska

Na naszym portalu te cenne biznesowe i prawnicze doświadczenia, obserwacje, pomysły i inspiracje chcemy opisywać w nowej, rozszerzonej formie – w cyfrowym Magazynie Legal Business Polska. 

W pierwszym wydaniu proponujemy wywiady i artykuły, które dotykają zarówno historii kształtowania się rynku prawniczego w Polsce, jak i aktualnych wyzwań.

Jedni z najbardziej doświadczonych prawników M&A w Polsce Paweł Rymarz i Paweł Zdort opowiadają o wyjściu z sieci Weil Gotshal & Manges oraz samodzielnym budowaniu dużej kancelarii transakcyjnej, nie unikają przy tym ciekawych ocen polskiego rynku prawniczego oraz opowieści o tym, jak ten rynek się rozwijał. 

Małgorzata Surdek, wiceprezeska sądu arbitrażowego ICC w Paryżu, doświadczona partner, która przez dekadę zasiadała w zarządzie globalnym międzynarodowej kancelarii CMS, w rozmowie z nami szczerze mówi o tym, dlaczego po 25 latach zdecydowała się na odejście z tej firmy prawniczej. Wspomina przy tym rozwój kancelarii w Polsce i, w tej perspektywie, kształtowanie się całej branży. Małgorzatę Surdek pytamy także o to, czy na polskim rynku prawniczym brakuje dobrych menadżerów.

Proponujemy także rozmowę z partnerami zarządzającymi nowej międzynarodowej kancelarii na naszym rynku. Wejście wywodzącej się z Wielkiej Brytanii firmy Osborne Clarke do Polski oficjalnie miało miejsce 1 marca. Ze względu na wojnę w Ukrainie, nie zostało oczywiście tak mocno podkreślone, jak by na to zasługiwało w normalnych warunkach. A jest to sprawa o tyle ważna dla branży, że przełamuje pewien trend lub chociaż nastrój. W ostatnich latach mieliśmy do czynienia raczej ze znikaniem międzynarodowych marek prawniczych z naszego rynku, ograniczaniem ich działalności i pogłoskami o kolejnych „wyjściach z Polski”. 

Barometrem sytuacji na rynku prawniczym jest w pewnym zakresie stan rekrutacji. Dlatego w ramach premierowego wydania cyfrowego Magazynu Legal Business Polska poprosiliśmy o komentarz kilku doświadczonych headhunterów, którzy pod tym względem oceniają pierwsze 6 miesięcy tego roku w branży. 

Postanowiliśmy też sprawdzić pewną branżową legendę. Czy prawnikom in-house rzeczywiście żyje się lepiej i zmiana pracy z kancelarii na wewnętrzny dział prawny może się okazać zbawienna dla naszego życia prywatnego? 

To tylko część tematów, które pojawiły się w pierwszym wydaniu cyfrowego Magazynu Legal Business Polska. Lista wszystkich artykułów dostępna jest na stronie Magazynu.

A jeżeli czytając ten wpis, przychodzą Państwu na myśl branżowe tematy, które także warto poruszyć albo, o których sami chcieliby Państwo opowiedzieć w ramach Magazynu Legal Business Polska, pozostajemy do dyspozycji kontakt@testlbp.dkonto.pl.  

Linklaters doradzała Qatar Investment Authority przy nabyciu udziałów w sieci ekskluzywnych restauracji

Prawnicy warszawskiego biura kancelarii Linklaters doradzali katarskiemu państwowemu funduszowi inwestycyjnemu Qatar Investment Authority przy nabyciu od tureckiej Doğuş Group około 20% udziałów w D.ream International, międzynarodowej grupie operującej siecią ekskluzywnych restauracji.

Transakcja została zawarta pod prawem angielskim. Zespołem Linklaters, obejmującym kilka jurysdykcji oraz praktyk, kierował Daniel Cousens (partner) oraz Christopher Quinn (counsel), wspierani przez Michała Wołangiewicza (associate).

Dogus Group to jedna z największych firm w Turcji. Istnieje od 1951 roku. Posiada udziały w setkach firm w wielu branżach. D.ream International to spółka holdingowa Dogus Group, która obecnie prowadzi 60 restauracji w 11 krajach.

Transakcja jest jedną z wielu inwestycji zrealizowanych w ostatnim czasie przez QIA w Turcji, przy których doradzał warszawski regionalny zespół fuzji i przejęć (M&A) Linklaters. Członkowie zespołu regularnie doradzają przy transakcjach rządzonych prawem angielskim w Turcji oraz innych krajach regionu, uczestnicząc w procesach M&A w różnych sektorach.

Artykuł powstał we współpracy z kancelarią Linklaters.

Dziewięć awansów w B2RLaw. Piotr Leonarski szefem praktyki podatkowej

Piotr Leonarski jest adwokatem i doradcą podatkowym, doradza klientom z różnych sektorów w codziennych sprawach podatkowych. Koncentruje się głównie na podatkach pośrednich (zwłaszcza VAT), sporach podatkowych, sprawach podatkowych związanych z fuzjami i przejęciami oraz podatku od nieruchomości.

Krystyna Jakubowska jest adwokatem i członkiem zespołu praktyki corporate & M&A. Swoją praktykę koncentruje na doradzaniu klientom korporacyjnym w zakresie fuzji i przejęć, ze szczególnym uwzględnieniem sektora private equity, uczestniczy w transakcjach M&A na wszystkich ich etapach, w szczególności przy sporządzaniu dokumentów transakcyjnych oraz opiniowaniu polis Warranty & Indemnity. Brała udział w wielu projektach M&A działając zarówno na rzecz kupujących, jak i sprzedających.

Radosław Kowalski, który właśnie zdał egzamin radcowski, jest członkiem zespołów praktyki prawa pracy oraz prawa handlowego, specjalizuje się w bieżącej obsłudze polskich i zagranicznych przedsiębiorstw w szczególności w sprawach z zakresu prawa pracy. Posiada także bogate doświadczenie w sporządzaniu i opiniowaniu spraw z zakresu prawa cywilnego i gospodarczego, w tym umów.

Dawid Malinowski jest adwokatem i członkiem zespołu ds. rozwiązywania sporów, posiada doświadczenie w reprezentowaniu klientów w sprawach z zakresu prawa karnego gospodarczego oraz rozwiązywaniu sporów gospodarczych. Aktywnie uczestniczy w przygotowaniu pism procesowych, opracowuje strategie i argumenty w toczących się postępowaniach, reprezentuje klientów przed organami ścigania i sądami, a także uczestniczy w opracowywaniu taktyki procesowej, w szczególności w zakresie nieuczciwej konkurencji i sporów korporacyjnych.

Na stanowisko prawnika awansowała Ewelina Chabowska, a na stanowisko młodszego prawnika Maria Markowska, Karolina Szybińska i Filip Wójtowicz.

– Ubiegły rok był okresem wielu zmian dla B2RLaw, Polski i całego świata. Nasza firma stale się rozwija i prosperuje w oparciu o wkład, lojalność i energię naszych pracowników. Każda z awansowanych osób wniosła ogromny wkład nie tylko w działalność naszej firmy, ale także klientów B2RLaw. Wszystkim awansowanym gratulujemy i jesteśmy niezwykle entuzjastycznie nastawieni do każdego z wspomnianych awansów. Cieszymy się na dalszy, wspólny rozwój w ramach B2R – komentują  Bartłomiej JankowskiRafał Stroiński i Rafał Zięba, Senior Partnerzy w B2RLaw, we wspólnym oświadczeniu.

Artykuł powstał we współpracy z B2RLaw.

Paweł Żelich nowym partnerem zarządzającym Noerr w Polsce. Radosław Biedecki odchodzi z kancelarii

Paweł Żelich z Noerr związany jest od 2010 roku. Kieruje praktykami inwestycji nieruchomościowych oraz postępowań sądowych, arbitrażu i rozwiązywania sporów.

– Cieszymy się, że Paweł zdecydował się wspierać rozwój naszego warszawskiego biura. Jednocześnie dziękujemy Radosławowi Biedeckiemu za wieloletnie zaangażowanie i życzymy sukcesów w dalszej karierze zawodowej – tak zmianę na czele warszawskiego biura skomentował Torsten Fett, partner współzarządzający globalnie kancelarią Noerr.

Jak informuje kancelaria, Radoslaw Biedecki oraz jego brat – Ludomir Biedecki – podjęli decyzję o zmianie zawodowej i odchodzą z Noerr z końcem sierpnia.

Noerr to kancelaria mająca główną siedzibę w Monachium. Istnieje od 1950 roku. Ma swoje biura w 13 lokalizacjach w Europie. Posiada także swoje przedstawicielstwa w Nowym Jorku i Londynie. W Polsce Noerr obecna jest od 1992 roku.

Prawnicy DLA Piper doradzali start-up’owi Tidio przy pozyskaniu 25 mln dolarów

W spółkę zainwestował amerykański fundusz PeakSpan Capital, który specjalizuje się w inwestycjach w spółki w fazie wzrostowej – rozwijające oprogramowanie B2B oraz obecni inwestorzy Tidio – Inovo Venture Partners oraz Rafał Brzoska, założyciel i CEO InPost.

Tidio to polska spółka oferująca między innymi live chat oraz chatboty oparte o AI. Narzędzia Tidio integrują się np. z e-mailem, mediami społecznościowymi czy platformami takimi jak Shopify i umożliwiają tym samym obsługę klientów z jednego panelu.

Jak podaje serwis TechCrunch, z usług Tidio korzysta obecnie 23 000 firm, które tylko w ostatnim miesiącu wykorzystały platformę do zautomatyzowania ponad 86 000 rozmów, a w sumie platforma jest używana przez ponad 510 milionów użytkowników.

Artykuł powstał we współpracy z DLA Piper

Kancelaria SSW doradzała przy finansowaniu prestiżowej inwestycji na Polskim Haku w Gdańsku

Prawnicy SSW Pragmatic Solutions doradzali Baytree Real Estate Opportunities Limited (BREOL) przy finansowaniu nabycia nieruchomości i realizacji inwestycji w prestiżowej lokalizacji w Gdańsku, przy ujściu Motławy do Martwej Wisły czyli na tak zwanym Polskim Haku.

Wizualizacja inwestycji na Polskim Haki, źródło: linkedin.com Grupa Capital Park

To projekt realizowany przez BREOL w ramach joint venture z Grupą Capital Park. Inwestycja na Polskim Haku zakłada zabudowę mieszkaniową z częścią handlowo-usługową wraz z ogólnodostępną strefą rekreacyjną.

Prawnicy SSW wspierali Baytree Real Estate Opportunities Limited w negocjacjach i wdrożeniu postanowień umowy joint-venture oraz negocjacjach umowy o zarządzanie inwestycją.

Przy projekcie pracowali: counsel Robert Wodzyński oraz associate Joanna Berzyńska-Garal specjalizujący się w projektach nieruchomościowych. 

BREOL jest samozarządzającym alternatywnym funduszem inwestycyjnym z siedzibą na Gibraltarze, którego celem jest organizacja i promocja prywatnych inwestycji kapitałowych. 

Grupa Capital Park jest firmą inwestycyjno-deweloperską działającą na rynku nieruchomości w Polsce, notowaną na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Doradcą Capital Park S.A. w projekcie była kancelaria Greenberg Traurig.  

Artykuł powstał we współpracy z kancelarią SSW Pragmatic Solutions.

To partia szachów, którą trzeba rozegrać z wierzycielami – jak doradca restrukturyzacyjny współpracuje z prawnikami

– Kluczem do sukcesu, oprócz szybkiej reakcji, jest również dobra strategia. W restrukturyzacji jest ona nie do przecenienia – to szachy, które trzeba rozegrać z wierzycielami – mówi Dariusz Kwiatkowski, radca prawny, doradca restrukturyzacyjny, założyciel kancelarii Kwiatkowski i Wspólnicy, obecnie również private lawyer, który uczestniczył w jednej z największych i najbardziej złożonych restrukturyzacji w historii – restrukturyzacji grupy budowlanej Polimex-Mostostal S.A. Darusz Kwiatkowski pełnił także funkcję zarządcy w prawdopodobnie pierwszym postępowaniu sanacyjnym firmy budowlanej Instalexport S.A. Reprezentował również największe banki w Radzie Wierzycieli GetBack S.A. Łącznie uczestniczył w ponad 80 postępowaniach restrukturyzacyjnych – jako pełnomocnik, zarządca i nadzorca sądowy. – Gramy do jednej bramki i mamy wspólny cel – tak Dariusz Kwiatkowski odpowiada na pytania o jego współpracę, jako doradcy restrukturyzacyjnego, z prawnikami firm.

W jednym z Pana wywiadów słyszałem, że zawód doradcy restrukturyzacyjnego określa Pan jako „lekarza przedsiębiorstw”. Jakie objawy powinny zaprowadzić firmę do Pana gabinetu? Kiedy inni prawnicy powinni rekomendować swoim klientom taką „wizytę”?

To prawda – bardzo lubię te medyczne metafory, bo moim zdaniem dobrze oddają sens zawodu doradcy restrukturyzacyjnego. Gdy psuje się nasze zdrowie, idziemy do lekarza. Gdy naszej firmie zaczyna wieść się gorzej, powinniśmy iść do doradcy restrukturyzacyjnego – niekoniecznie od razu po restrukturyzację, czasem wystarczy zwykła konsultacja. Ustawa mówi, że przesłanki do restrukturyzacji to niewypłacalność lub zagrożenie niewypłacalnością. W praktyce bywają to bardzo różne sytuacje. 

Jeśli przedsiębiorca widzi, że zaczyna mieć problemy z cashflow, że kontrahenci nie płacą i zaczyna brakować środków na realizację własnych zobowiązań, że coraz trudniej z wypłatą wynagrodzeń – nie ma na co czekać. Czym szybciej firma zmierzy się z tym problemem, tym większe będą szanse na sukces. Podobnymi przesłankami powinni oczywiście kierować się również prawnicy obsługujący klientów, którzy mierzą się z trudnościami zagrażającymi dalszemu funkcjonowaniu firmy. Każdy prawnik mający na względzie dobro klienta, powinien pamiętać, że czasem współpraca z doradcą restrukturyzacyjnym może szybko poprawić sytuację klienta. Gdzie prawnik nie sięga, tam doradcę pośle – moim zdaniem warto kierować się taką maksymą. 

W przypadku, gdy to właśnie prawnik rekomenduje swojemu klientowi skorzystanie z Pana usług, jak wygląda Wasza współpraca? 

Do każdej takiej współpracy podchodzimy bardzo indywidualnie. My – jako kancelaria Kwiatkowski & Wspólnicy zawsze jesteśmy otwarci na dialog i działamy tak, aby obie strony były usatysfakcjonowane. Merytorycznie zakres i przebieg takiej współpracy, którą określamy również jako outsourcing restrukturyzacji, zależy od okoliczności danej sprawy.  Doradca restrukturyzacyjny powinien być „głównym dowodzącym” i osobą odpowiedzialną za sukces postępowania. Nawet jeśli prawnik nie chce opuszczać swojego klienta i przekazać sprawy w 100% do doradcy, chce być aktywny i obecny, może liczyć na pełne wsparcie doradcy restrukturyzacyjnego – może korzystać z jego wiedzy, umiejętności, a często także znajomości, co jest w restrukturyzacji bardzo ważne. Tak to wygląda w mojej kancelarii. Gramy do jednej bramki i mamy wspólny cel. Pełne partnerstwo.

Jak według Pana wygląda obecna sytuacja na rynku, jeżeli chodzi o upadłości i restrukturyzacje? Zgodnie z prognozami KUKE nastąpi wzrost ich liczby o 10-15%. 

Nie chciałbym wyjść na pesymistę, ale prognozy KUKE w obecnej rzeczywistości uważam za nieaktualne. Moim zdaniem wzrost upadłości i restrukturyzacji może być jeszcze wyższy – prognozy, o których mówimy, opublikowano jeszcze przed początkiem rosyjskiej agresji na Ukrainę. To przede wszystkim ogromny ludzki dramat, ale równocześnie poważne trudności biznesowe dla wielu firm i korporacji. Wojna zmieni w biznesie bardzo dużo. Już dziś widzimy przedsiębiorstwa, które w panice, skądinąd uzasadnionej, wynoszą się z Rosji. Inne, mające siedzibę w Ukrainie, będą cierpiały z powodu utrudnień w łańcuchu dostaw. Do tego wszystkiego dochodzi fakt, że nie wszystkie branże stanęły już na nogi po pandemii. Szaleje inflacja (nie tylko w Polsce), ceny surowców szybują w górę i zdaje się, że tego pędu, póki co nie zatrzymamy. 

Wzrost o 15% rozpatrywałbym jako minimum, a nie maksimum – niestety. Mam jednak nadzieję, że spotkamy się na koniec 2022 r. i powie mi Pan „Panie Darku, ale te Pana prognozy, to jednak były mocno przesadzone”.

Oby tak się stało. Informowali Państwo, że w jednym z postępowań, w którym Państwo doradzali, zredukowano zobowiązania aż o 850 tysięcy złotych. Jak to możliwe?

Faktycznie, mamy na swoim koncie taką sprawę – i kilkadziesiąt bardzo podobnych. Mamy tez takie sprawy w których udało nam się zredukować zadłużenie o 70% należności głównej plus odsetki i koszty poboczne. Mamy też sprawę w której udało nam się zredukować ponad 15 milionów zadłużenia (należności głównej) plus odsetki i koszty poboczne, więc to postępowania o którym Pan mówi akurat nie jest największą redukcją jaka nam się udała, ale oczywiście każdy klient niezależnie od wielkości jest dla nas ważny i dlatego z każdego takiego sukcesu cieszymy się równie mocno. Kluczem do sukcesu, oprócz szybkiej reakcji, jest również dobra strategia. W restrukturyzacji jest ona nie do przecenienia – to szachy, które trzeba rozegrać z wierzycielami. Trzeba zastanowić się nie tylko, co należy zrobić, ale również jakie długofalowe skutki to przyniesie. Strategicznie należy podejść również do kontaktu z wierzycielami zadłużonego przedsiębiorstwa i uwzględnić także ich sytuację, podszkolić się w negocjacjach. W przywołanej sprawie, mimo że wobec naszych klientów toczyły się już egzekucje, a rachunki bankowe były zablokowane, udało nam się doprowadzić do zawarcia dwóch bardzo korzystnych układów w ramach przyspieszonych postępowań układowych. Niespotykane były wyniki głosowania za układem, bo za głosowało 98% wierzycieli. To duży sukces. Najważniejsza nie jest jednak moja satysfakcja z porządnie wykonanej pracy, a fakt, że przedsiębiorstwo udało się uratować. Wszystko to dzięki doświadczeniu i przemyślanym działaniom. Tylko tyle i aż tyle. 

W trudnych gospodarczo czasach, właściwie od wybuchu pandemii, rozwijają się inwestycje w tzw. distressed assets. Jako jedną z możliwości inwestycji w takie aktywa wymienia się tzw. pre-pack. Na czym polega to rozwiązanie? Patrząc od strony transakcyjnej i doradców prawnych nabywcy takiego distressed assets, czy jest to bezpieczna formuła?

To prawda, na rynek trafia coraz więcej aktywów wystawionych po bardzo okazyjnych cenach. W mojej kancelarii również obserwujemy wzrost zainteresowania tego typu inwestycjami. Oczywiście każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie, ale co do zasady pre-pack – czyli forma inwestycji w zagrożone aktywa – niesie ze sobą wiele korzyści. Dotyczą one przede wszystkim inwestora, ale także dłużnika i jego wierzycieli, którzy na skutek pre-packu mogą szybkiej uzyskać zaspokojenie. Cała procedura jest szybka, koszty są niższe niż w przypadku standardowego postępowania, a przedsiębiorstwo zyskuje szansę kontynuacji działalności i utrzymania miejsc pracy. To naprawdę godna uwagi, nowoczesna możliwość prawna, stosunkowo wygodna dla wszystkich zaangażowanych stron. Oczywiście jako prawnik muszę dodać, że wszystko zależy od konkretnych okoliczności sprawy i każdy inwestor, który zwraca się z podobnym zapytaniem do mojej kancelarii, uzyskuje kompleksową analizę. Równocześnie jednak wszystkie podmioty zainteresowane pre-packiem mogę śmiało zachęcić do przyjrzenia się bliżej temu rozwiązaniu.

Ile trzeba pracować, żeby zostać partnerem międzynarodowej kancelarii? Oto wymagania Hogan Lovells

Czas pracy, godziny „na klienta” i pozostałe, wskaźniki realisation i utilization – patrząc stricte biznesowo, to są wymierne efekty pracy prawnika. Sprzedajemy przecież nasz cenny czas. Ile trzeba go sprzedać, żeby zostać partnerem w międzynarodowej kancelarii? Właśnie ujawniono wymagania Hogan Lovells.

Ta międzynarodowa firma prawnicza wysłała do swoich prawników memorandum, w którym jasno określiła, jakie wyniki czasu pracy trzeba mieć, by móc myśleć o zostaniu partnerem. O jego treści poinformowały amerykańskie portale branżowe.

A wiec… 2 400, tyle przepracowanych godzin rocznie wymaga Hogan Lovells od prawników aspirujących do stanowiska partnera. Jeden z partnerów kancelarii ujawnił jednak portalowi law.com, że chodzi tu nie tylko o godziny przepracowane na klienta, ale także pozostałe, przeznaczone między innymi na business development, szkolenia itp.

Niemniej, kluczowe pytanie, ile trzeba mieć godzin przepracowanych dla klientów (mówiąc wprost „ile trzeba zabilować?”) nie pozostanie bez odpowiedzi. Jak podaje amerykański portal, według memorandum Hogan Lovells musi to być około 1 700 godzin.

Wysłanie takiego memorandum z konkretnymi wymaganiami godzinowymi ma być przejawem transparentności firmy i jej „partnerskich ścieżek”. Jak powiedziała jedna z osób związanych z Hogan Lovells, chodzi o dostosowanie się do współczesnych realiów. „Jeszcze 10 lat temu, gdyby ktoś powiedział ci, co trzeba zrobić, aby zostać partnerem, byłoby to delikatne poklepanie po ramieniu przez starszego mentora, który zachęcałby cię do wstąpienia do klubu” – powiedziała jedna z osób związanych z kancelarią.

opracowano na podstawie Biglaw Firm Breaks The Secrecy Over Partnership Decisions Revealing Just How Many Billable Hours It Takes

Ani strona internetowa kancelarii nie jest ważna ani spotkania offline – marketingowe herezje rzecznika patentowego Mikołaja Lecha

0

Kontynuuje Pan rodzinną tradycję. Pana tata też jest rzecznikiem patentowym. Nie miał Pan wyjścia?

Gdy byłem mały, to były lata 90, praca mojego taty kojarzyła mi się bardzo dobrze. Z wizyt u klientów przynosił torby pełne cukierków. Bardzo mnie to cieszyło. Oczywiście, dużo pracował, ale był obok, w pokoju przeznaczonym na gabinet. Natomiast mi na początku podobało się nie tyle bycie rzecznikiem patentowym, co prowadzenie własnego biznesu. Rozwijałem u siebie taką mentalność przedsiębiorcy. Wielu prawników już w trakcie studiów myśli przede wszystkim o trafieniu do dobrej kancelarii. Mi zależało na rozwijaniu rodzinnego biznesu. 

To jest w ogóle bardzo ważne, żeby czuć coś takiego. Jeśli ktoś nie ma mentalności przedsiębiorcy, to bardzo trudno będzie mu prowadzić własną kancelarię. Może odczuwać głównie frustrację, że tyle lat się uczył, a nie ma klientów albo ma ich bardzo mało. 

Ta mentalność przedsiębiorcy jest nawet ważniejsze niż wiedza merytoryczna? 

Tak, ponieważ mając dostęp do klientów, którzy chcą nam płacić, możemy zatrudnić specjalistów. Doszedłem nawet do wniosku, że wielu wykładowców robi młodym prawnikom krzywdę wykształcając w nich poczucie pewnej nobilitacji, bycia lepszym, bo będą wykonywać zawód zaufania publicznego. 

Ja wychodzę z założenia, że jako rzecznik patentowy w zasadzie niczym się nie różnię od hydraulika, który musi naprawić rurę, bo tak samo: muszę wzbudzić zaufanie, muszę dać się znaleźć i muszę rozwiązać określony problem Klienta. I jeśli tak do tego podejdziemy, obalimy ten mit wyjątkowości prawnika, to zmieni się nasze podejście.

Zauważymy że jesteśmy jednymi z wielu przedsiębiorców na rynku i musimy się jakoś wyróżniać. Oczywiście ja zanim doszedłem do pewnych dobrych rozwiązań w tym zakresie, popełniłem też kilka błędów marketingowych, ale zawsze przyświecało mi takie nastawienie – nie jesteśmy wyjątkowi, świadczymy usługi i musimy docierać do klientów.

A jakie błędy marketingowe Pan popełnił?

Na przykład traciłem czas na organizację networkingową. Byłem w jednej. Podczas spotkania prezentowałem się na przykład 30 osobom, które nie były raczej zainteresowane moimi usługami. Można było liczyć jedynie na to, że będą mnie gdzieś polecać. To jest mało efektywna forma pozyskiwania Klientów choć początkującym może się przydać. Promocji offline nie da się skalować i przy pewnym poziomie rozwoju firmy ona już się najzwyczajniej nie opłaca. Na spotkania przeznaczamy jeden dzień w tygodniu, a efekty są jako takie. 

Polecenia się oczywiście regularnie zdarzają, ale to nie jest coś, nad czym mamy kontrolę. Zresztą, symboliczna jest sytuacja, że wracając z mojego ostatniego spotkania w organizacji networkingowej, telefonicznie pozyskałem klienta z bloga za wartość ⅓ tego, co przez półtora roku ze zleceń otrzymanych dzięki tym spotkaniom networkingowym. 

Jak to?  Twierdzi Pan, że spotkania offline nie mają sensu? Przecież wielu prawników mówi, że trzeba się spotykać, że to sektor usług profesjonalnych, gdzie ważne są relacje. 

W moim przypadku spotkania jeden na jeden nie do końca mają sens. Natomiast relacja rzeczywiście musi być. Ludzie się do mnie odzywają dlatego, że mnie lubią, odpowiada im mówj przekaz, tyle, że ja ich nie znam. 

Rozumiem, że zmierza Pan do tego, że za pośrednictwem bloga czy nagrania na YouTube daję się Pan poznać, u niektórych wzbudza sympatię i w ten sposób nawiązuje relacje? 

Tak to działa, choć wymaga to bardzo dużo czasu na stworzenie dobrych jakościowo treści. Uważam jednak, że warto. Weźmy jako przykład wystąpienie na konferncjach offline. Mówimy do 50 osób. Z tego może połowa jest zainteresowana naszymi usługami, a jeszcze z tej połowy nie wszyscy i tak nas słuchają. Moje filmy na YouTube ogląda po 100-300, czasami 500 osób, ale to są ludzie, którzy są zainteresowani tematem i albo się do mnie od razu odezwą, albo znajdą odpowiedź na swoje pytanie, zapamiętają to i być może wrócą w przyszłości. Co najważniejsze te filmy wiszą tam przez lata. Dziś raczej odmawiam występowania na konferencjach. Wolę ten czas zainwestować w aktywność online, którą lubię. Przy małej skali, gdy ktoś zaczyna biznes, to może konferencje i takie spotkania networkingowe mają sens, ale przy działalności na większą skalę już nie. 

A wracając do błędów marketingowych. Przyzna się Pan jeszcze do jakiegoś? 

Staranie się o ładną i wyjątkowo dopracowaną stronę internetową kancelarii. Kiedyś myślałem, że taka strona decyduje o sukcesie. Dziś uważam, że choć bezwzględnie powinniśmy ją mieć, to jednak wystarczy zwykła wizytówka.

Stop. Musimy się tu zatrzymać.. To już druga herezja marketingowa, którą od Pana słyszę. Wiele kancelarii przykłada wielką wagę do strony internetowej. Agencje marketingowe podkreślają, że to ważne. W Rzeczpospolitej jest nawet ranking najlepszych stron internetowych kancelarii. A Pan mówi, że to wszystko bez sensu? 

No bo jest bez sensu. Szukałem kiedyś informacji na temat kancelarii, która wysłała pismo ostrzegawcze do mojego klienta. Znalazłem jej stronę. Było widać, że dużo kosztowała. Miała skaczące elementy, ruchome obrazy itp. Chciałem sprawdzić zespół kancelarii. Dojście do tego wymagało ode mnie czterech kliknięć. Czytałem, że jeśli ludzie muszą coś kliknąć, to 90% tego nie zrobi. Więc jak trzeba kliknąć aż 4 razy, to pewnie nikt nie wchodził tam w zakładkę zespół. 

Uważam, że strona internetowa powinna prawnika jedynie uwiarygadniać, pokazywać, że on żyje, istnieje. To, czy tam będą filmy, gify i inne urozmaicenia ma niewielkie znaczenie. Strona ma po prostu nie odrzucać, musi sprawiać miłe wrażenie i tyle. Strona nie przynosi wielu klientów. Może kiedyś, jakieś 10 lat temu, to miało jeszcze znaczenie, ale nie dziś, kiedy każdy może mieć dobrze wyglądającą stronę. To żadna przewaga konkurencyjna.

Strona Państwa kancelarii nie jest w takim razie ładna? 

Uważam, że jest prosta, czytelna i łatwa w nawigacji. Jej główną zaletą miała być praktyczność. Trzeba sobie przypomnieć, dlaczego ludzie trafiają na naszą stronę – dlatego, że mają problem, chcą szybko dotrzeć do informacji, do danych kontaktowych i trzeba im to maksymalnie ułatwić. Jesli chca nas trochę poznać, to trzeba im też dać tę możliwość, stąd dobre zdjęcia i kilka informacji o sobie. 

Ja uznałem, że moją przewagą jest to, jak prezentuję się przed kamerą, dlatego w wielu zakładkach jest dedykowany film. Na naszej stronie nie ma nic szczególnego, ale łatwo na jej podstawie wyrobić sobie o nas zdanie i się z nami skontaktować. 

Stawia Pan przede wszystkim na marketing treści. A gdzie według Pana te treści najlepiej się sprzedają? Jakie media społecznościowe są dla Pana najbardziej efektywne? 

Mnie platformy społecznościowe nieco irytują. Są zaprojektowane tak, żebyśmy tracili na nie czas. Jak coś opublikuję, to potem przez cały dzień mi przychodzą powiadomienia o reakcjach. Trzeba zwrócić uwagę na to, że ludzie mają różne preferencje. Jedni wolą szybkie treści w mediach społecznościowych, inni lubią długie artykuły, a jeszcze inni, jak ja, wolą posłuchac podcastu czy nagrania na YouTube, Dla mnie media społecznościowe są jedynie dodatkiem, wrzucam tam linki do mojego bloga czy kanału na YouTube. 

Pana nagrania na YouTube, jak Pan sam wspomniał mają zazwyczaj po kilkaset wyświetleń, ale te poświęcone Ekipie czyli o sporze o nazwę lodów czy logo Pani o pseudonimie Wersow mają kilkanaście tysięcy. To ilu fanów Ekipy zostało Pana klientami? 

Chyba nikt. Ale nie każdy wypuszczany przeze mnie materiał ma na celu bezpośrednią sprzedaż. Czasami chodzi po prostu o budowanie wizerunku eksperta, dawanie okazji do poznania mnie i przekazania czym się zajmuję. Filmy poświęcone Ekipie to były komentarze do ciekawej sprawy. Wielu klientów zapamiętało mnie po tym filmie. Było w tym jednak także troche przypadku, bo większość ludzi zobaczyło ten film dzięki algorytmowi YouTube. Trafiliśmy z długością filmu, miniaturą, tytułem i YouTube sam to promował. 

Natomiast jeżeli chodzi o to, co naprawdę zadziałało, to miałem wywiad dla kanału  Przygody Przedsiębiorców. Trzy odcinki, do których się przygotowywałem, by opowiadać o ciekawych przypadkach. Po tym nagraniu odezwało się do mnie wiele osób. Po prostu tam był mój target. To pokazuje również, że nie jest ważna ilość wyświetleń, ale ich jakość. W porównaniu do filmu o Ekipie, te filmy nie miały dużo wyświetleń. 

FRAGMENT WYWIADU DLA KANAŁU PRZYGODY PRZEDSIĘBIORCÓW

Patrząc na zakładkę klienci na Państwa stronie, są tam zarówno osoby fizyczne, jak np. twórca podcastu Zen Jaskiniowca, jak i duże firmy jak Polski Cukier. To duży rozstrzał. Taki miks klientów wynika z obszaru prawa, jakim się Państwo zajmują? Charakter usług na to pozwala? 

Doradzamy każdemu, kto potrzebuje pomocy w zakresie nazwy firmy – firmy, czyli niezależnie czy małej, średniej czy dużej. Chciałem pokazywać, że naszymi klientami są zarówno jednoosobowe działalności, jak i duże podmioty. Gdybym pokazywał tylko tych największych klientów, to mógłbym przestraszyć tych małych, doprowadzić do przekonania, że nie jesteśmy kancelarią dla nich. Dlatego też mamy na stronie fantastyczne videoreferencje od Marka Jankowskiego znanego ze swojej działalności pod szyldem Mała wielka firma, czy od radcy prawnego Tomasza Palaka. Chcemy mieć wśród klientów i duży biznes i małe oraz średnie firmy. 

Podsumowując działania marketingowe, o których mówiliśmy – najważniejsze, żeby potencjalny klient nas polubił? 

Ważniejsze jest, żeby w ogóle na nas trafił. Kluczem jest to, by tworzyć materiały, które odpowiadają na często zadawane pytania. Ja kiedyś pisałem na tematy, które są popularne w danym momencie np. o Ice Bucket Challenge, bo ktoś zarejestrował taki znak towarowy. Poświęciłem na ten artykuł kilka godzin. A kto dziś tego szuka? Nikt! Trzeba tworzyć zatem tzw. evergreen content, który będzie aktualny nawet za 5 lat. Poza tym trzeba się nauczyć pisać, mówić płynnie, i wiedzieć o czym się mówi. Dzięki temu ludzie zaczną na nasze treści trafiać i jakaś część z nich postanowi skorzystać z naszych usług. Wbrew pozorom to bardzo prosta strategia, ale wymagająca ogromnego nakładu czasu.

85% kobiet w branży prawniczej doświadczyło umniejszania kompetencji ze względu na płeć

W badaniu udział wzięło 577 respondentek, z których 76% pracuje w kancelariach prawnych a 24% w wewnętrznych działach prawnych firm.

85% badanych spotkało się z umniejszaniem ich umiejętności ze względu na płeć, 1/3 uznała, że dzieje się tak często lub bardzo często. 

71% respondentek odczuło, że bycie kobietą ma niekorzystny wpływ na decyzje przełożonych dotyczące ich kariery zawodowej.

49% badanych prawniczek zadeklarowało natomiast, że ma problemy z godzeniem kariery zawodowej ze sferą prywatną.

15% respondentek wskazało, że doświadczyło molestowania seksualnego w pracy. 1% wskazał, że doświadcza go często lub bardzo często.

61% wskazało, że doświadczyło zachowań odbieranych przez nie jako mobbing.

Poza tym, spośród 577 prawniczek, które udzieliły odpowiedzi w badaniu aż dla 23 prawniczek przemoc w środowisku zawodowym lub naruszanie granic są codziennością.


– Naruszanie osobistych granic to zjawiska jednoznacznie negatywne, które powinny być zdecydowanie napiętnowane oraz poddane szczegółowej analizie przez podmioty funkcjonujące w branży. Potrzebne jest wspólne i zdecydowane działanie, mające na celu eliminację zachowań niedopuszczalnych. Nasze badanie i powstały z niego raport to pierwsze działania w Polsce, które całościowo dotyczą pozycji kobiet w branży prawniczej. Liczę, że środowisko prawnicze, opinia publiczna, samorządy prawnicze, ale też same kancelarie i firmy potraktują poważnie, to co wybrzmiewa z raportu, a głos prawniczek będzie usłyszany – mówi Kamila Kurkowska, prezeska Fundacji Women in Law.


– Praca w i dla branży prawniczej to nie tylko ogromne wyróżnienie, ale też istotna odpowiedzialność. Udział PSPP w tym szczególnym badaniu wynika więc z troski o jakość relacji w naszej społeczności. Wierzę, że efektem raportu będzie co najmniej rozpoczęcie instytucjonalnych zmian, które będą świadczyły o realnym wsparciu dla kobiet, które widzą swoją przyszłość pracując w naszej profesji – czy to w firmach czy w kancelariach – mówi Waldemar Koper, prezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Prawników Przedsiębiorstw.


– Wyniki naszego sondażu wskazują wiele obszarów, które wymagają nie tylko konkretnych reakcji całego środowiska prawniczego, ale także precyzyjnych rozwiązań dotyczących wsparcia kobiet. Pomimo tego, że stoimy przed takimi samymi wyzwaniami jak cała społeczność prawnicza, to będąc liderami opinii musimy prezentować najwyższe standardy i jednoznacznie przeciwstawiać się nagannym zachowaniom oraz budować zaufanie w naszej prawniczej społeczności – dodaje Cezary Żelaźnicki, partner zarządzający PwC Legal Polska, odpowiedzialny za obszar Diversity & Inclusion na Europę Środkowo-Wschodnią w PwC.

Cały raport dostępny jest TUTAJ

A tak wyniki raportu komentowała Kamila Kurkowska z fundacji Women in Law w rozmowie z Damianem Gadomskim, w Komentarzach Legal Business Polska.

Kancelaria Linklaters nie będzie doradzać rosyjskiemu biznesowi i zamyka biuro w Moskwie

Jak informowaliśmy wcześniej, w związku z napaścią Rosji na Ukrainę kancelaria Linklaters, podobnie, jak kilka innych międzynarodowych kancelarii, prowadziła przegląd swoich prac i projektów realizowanych dla rosyjskich klientów. Teraz firma poinformowała o wyniku tego przeglądu.

Linklaters zdecydowała o zamknięciu swojego biura w Moskwie. „Będziemy nadal wspierać naszych pracowników robiąc wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc im w przeniesieniu się na nowe stanowiska w ramach Linklaters lub w inny sposób. Jesteśmy wdzięczni naszym moskiewskim pracownikom za ich wkład i przyjaźń od momentu otwarcia biura w 1992 roku” – napisała firma w komunikacie.

Kancelaria zapowiedziała także, że nie będzie działać na rzecz osób lub podmiotów kontrolowanych przez państwo rosyjskie, pozostających pod jego wpływem lub związanych z obecnym reżimem rosyjskim, niezależnie od tego, w którym miejscu na świecie się znajdują.

Podkreślono przy tym, że firma zakończy dotychczasową pracę na rzecz takich klientów zgodnie z prawnymi i zawodowymi zobowiązaniami.

Linklaters zaznaczyłą też, że będzie nadal pomagać klientom międzynarodowym w radzeniu sobie z konsekwencjami obecnego kryzysu oraz w likwidacji ich rosyjskich biznesów.

Allen & Overy, Linklaters, DZP zapowiada przegląd portfolio klientów i odrzucanie zleceń związanych z Rosją

Polskie biuro Allen & Overy, zgodnie ze stanowiskiem przyjętym globalnie przez tę międzynarodową kancelarię, zakomunikowało “przegląd portfolio związanego z Rosją”. Podobny komunikat wydało także warszawskie biur Linklaters. Kancelaria DZP zadeklarowała, że już zrezygnowała z pracy dla firm kontrolowanych przez Rosjan.

Jak napisano w oświadczeniu, Allen & Overy wspiera rządy na całym świecie w ich reakcji na tę bezsensowną inwazję i potępia działania Rosji.

„Dokonujemy przeglądu naszego portfolio związanego z Rosją, w wyniku czego będziemy odmawiać przyjmowania nowych zleceń i zaprzestaniemy wszelkich prac związanych z Rosją, które są sprzeczne z naszymi wartościami. Oczywiście będziemy energicznie wdrażać wszystkie decyzje polityczne i stosować się do obowiązujących sankcji i przepisów” – napisała kancelaria w oświadczeniu zamieszczonym na profilu na Linkedin.

Kancelaria dodała również, że zrobi wszystko, co w jej mocy, aby wesprzeć przyjaciół, kolegów i ich rodziny oraz klientów, których dotknęła wojna, niezależnie od tego, w którym miejscu na świecie się znajdują. Allen & Overy podkreśliła również, że z zaangażowaniem wspiera naród ukraiński za pośrednictwem swoich partnerów pro-bono.

Myślami jesteśmy nadal z narodem ukraińskim. Aktywnie monitorujemy sytuację i pracujemy nad zapewnieniem bezpieczeństwa i wsparcia kolegom i ich rodzinom – napisano natomiast w komunikacie warszawskiego biura Linklaters. Dokonujemy również przeglądu całej działalności kancelarii związanej z Rosją” – podkreśliła również kancelaria.

Jasne stanowisko zajęła natomiast kancelaria DZP. „Natychmiast zweryfikowaliśmy nasze zobowiązania i wycofaliśmy się ze świadczenia usług na rzecz podmiotów będących własnością i kontrolowanych przez Rosjan” – napisano w komunikacie na Linkedin.

Jak wynika z doniesień mediów zagranicznych, przeglądu klientów i projektów związanych z Rosją, spośród kancelarii, które mają biura w Polsce, dokonują także Baker McKenzie i White & Case.

Ukraińskie kancelarie przestają doradzać firmom z Rosji i zachęcają do tego innych

Kancelaria Asters napisała w swoim komunikacie: „Uważamy, że powinien nastąpić masowy i natychmiastowy międzynarodowy odwet, aby powstrzymać i ukarać agresora. Jako profesjonalni usługodawcy, kierujący się naszymi standardami etycznymi, nie jesteśmy w stanie nadal świadczyć usług doradztwa prawnego na rzecz rosyjskich przedsiębiorstw i osób prywatnych, chyba że otwarcie potępią one reżim polityczny Putina lub przestaną się z nim wiązać”.

Jak dalej napisała kancelaria, ta decyzja ma być umiarkowanym wkładem w sankcje nałożone na Rosję na arenie międzynarodowej, które, jak ma nadzieje Asters, będą dalej rozszerzane.

„Apelujemy do innych ukraińskich i międzynarodowych kancelarii prawnych o podjęcie podobnych decyzji” – napisano w komunikacie Asters.

Podobne stanowisko zajęła także duża kijowska kancelaria Arzinger i oświadczyła, że nie zgadza się na współpracę, partnerstwo i świadczenie jakichkolwiek usług na rzecz firm rosyjskich.

“4 dzień Rosjanie nadal atakują ukraińską infrastrukturę cywilną i wojskową w całym kraju. Nasza firma nadal koncentruje swoje wysiłki na wspieraniu ukraińskiej armii, która przez cały ten czas daje porządny odpór wrogowi! Apelujemy również do wszystkich ukraińskich i zagranicznych korporacji, naszych międzynarodowych partnerów i klientów, aby nie wspierali działalności państwa-agresora” – napisała kancelaria na swoim profilu Linkedin.

Natomiast regionalna kancelaria Integrities udostępniła na swoim profilu Linkedin list otwarty ukraińskich prawników, którzy apelują do prawników z Rosji o potępienie ataku na ich kraj. „Każdy prawnik w Federacji Rosyjskiej, który teraz milczy, popiera wojnę” – napisano w liście.

Poza tym w liście zawarto także apel do zagranicznych i międzynarodowych stowarzyszeń prawnych o zaprzestanie współpracy z prawnikami z Rosji, do czasu całkowitego zakończenia wojny na Ukrainie.

„Naród ukraiński jest zjednoczony, stoimy twardo na nogach” – kijowska kancelaria Arzinger o napaści Rosji

Nie było to niespodziewane, ale mieliśmy nadzieję, że zwycięży zdrowy rozsądek i uda nam się uniknąć napięć militarnych – tak zatrudniająca niemal stu prawników, rankingowa kijowska kancelaria Arzinger odniosła się do dzisiejszej napaści Rosji. Firma zapewniła, że prowadzi jeszcze normalną działalność w swoich trzech biurach.

Naród ukraiński jest zjednoczony, stoimy twardo na nogach, a nasza armia jest tak silna jak nigdy dotąd, ponieważ jest doskonale wyszkolona, zaopatrzona i wspierana przez naszych międzynarodowych partnerów – napisano w komunikacie na profilu Linkedin Arzinger.

Kancelaria dodała również, że dołoży wszelkich starań, aby działalność we wszystkich jej biurach w Kijowie, Lwowie i Odessie była prowadzona tak długo, jak to możliwe, Podkreśliła przy tym, że wie, jak rozwinie się sytuacja i nie może wykluczyć przerw w komunikacji w przypadku awarii infrastruktury. „Prosimy o wyrozumiałość, ponieważ z oczywistych względów nasze priorytety uległy w tej chwili zmianie i odpowiedzi na pytania dotyczące spraw służbowych mogą zająć trochę czasu” – napisała kancelaria.

„Pamiętajcie – nie chodzi tylko o nasz kraj, ale o bezpieczeństwo całego świata i choć Ukraina robi wszystko, co w jej mocy, by być silną tarczą ochronną na terenie Europy, oczekujemy, że inne kraje w końcu się obudzą i stawią czoła rzeczywistości, by powstrzymać rosyjskiego potwora! Módlcie się za Ukrainę i naród ukraiński” – dodano w komunikacie.

Komunikat na Linkedin zamieściła także jedna z największych regionalnych kancelarii, posiadająca biura w Ukrainie i Kazachstanie Integrites. „Mamy silną i odważną armię, niesamowicie odpornych ludzi i wszyscy razem stawimy czoła zagrożeniu. Zespół INTEGRITES nadal pracuje zdalnie, zachowując spokój i pomagając armii. Pokój zależy nie tylko od naszych sił zbrojnych, ale także od każdego z nas. Zachowajcie spokój, unikajcie fałszywych wiadomości i działajcie dalej” – napisała kancelaria.

Międzynarodowe firmy prawnicze poinformowały natomiast o zamknięciu swoich biur w Ukrainie, o czym piszemy tutaj.

Prosta spółka akcyjna zadziałała w crowdfundingu. Doradzali prawnicy act BSWW legal & tax

Przeprowadzono pierwszą skuteczną ofertę publiczną prostej spółki akcyjnej. 2Riders P.S.A. tworząca innowacyjny “linkowy holownik rowerowy” zebrała w crowdfundingu 600 tys. zł. Spółce doradzała kancelaria act BSWW legal & tax.

Była to także pierwsza kampania prowadzona przez platformę finansowania Forc.ee, platformę finansowania społecznościowego. Pozyskane od inwestorów środki zostaną przeznaczone na finalizację projektu innowacyjnego linkowego holownika rowerowego, w tym na doprojektowanie produktu oraz opłacenie formalności związanych z patentem na kraje EU oraz USA.

Wiceprezes platformy Forc.ee Piotr Łuszczek komentując ten projekt mówił w Pulsie Biznesu, że zastosowano unikatowe, możliwe tylko w formule PSA, zapisy zabezpieczające interesy inwestorów, a konstrukcja PSA sprawdziła się w boju, jest pojemna i elastyczna.

Kancelaria ac BSWW legal & tax doradzała między innymi  w zakresie dostosowania dokumentacji do wymogów prawnych prowadzenia oferty publicznej papierów wartościowych, komunikacji z Komisją Nadzoru Finansowego oraz inwestorami, jak również w zakresie realizacji obowiązków prawnych po zakończeniu oferty, w tym rejestracji podwyższenia kapitału w KRS oraz ewidencji w KNF. Projekt przeprowadzili Piotr Wojnar (partner zarządzający, współkierujący praktyką Rynków Kapitałowych), Janusz Szeliński (partner), Łukasz Świątek (starszy prawnik) oraz Katarzyna Krzykwa (prawnik).

Prawnicy Greenberg Traurig doradzali przy budowie portfela ok. 150 tys. mkw. magazynów na obrzeżach Warszawy

Greenberg Traurig doradzała przy transakcji dotyczącej portfolio nieruchomości logistycznych zlokalizowanych w okolicach Warszawy, które zostało nabyte przez Partners Group, czołową globalną firmę inwestycyjną rynku prywatnego, działającego na rzecz swoich klientów, oraz przez Peakside Capital Advisors. 

Obiekty magazynowe wchodzące w skład portfolio logistycznego położone są w Warszawie, Piasecznie i Raszynie. Jak informuje Peakside, po renowacji i przebudowie nieruchomościo mają oferować w sumie ok. 150 tys. mkw. nowoczesnej powierzchni logistycznej. Miejska lokalizacja obiektów ma pozwalać na zaspokajanie potrzeb najemców z sektora e-commerce.

Zespół transakcyjny Greenberg Traurig prowadził partner Karol Brzoskowski oraz senior associate Filip Janeczko. W skład zespołu wchodzili także associates: Alicja Flis, Tomasz Drzewiecki i Bruno Jasic.

Ponadto, partner Agnieszka Stankiewicz oraz associate Wiktor Wacławski doradzali kupującemu w procesie pozyskania finansowania zewnętrznego na potrzeby nabycia i dalszej rozbudowy portfolio od jednego z czołowych banków.

– Jest to kolejna złożona transakcja, której przedmiotem było portfolio nieruchomości, po sfinalizowanej w ubiegłym roku transakcji nabycia nieruchomości biurowych grupy BUMA, przy której nasz zespół doradzał Partners Group. Jesteśmy dumni z zaufania, jakim obdarzył nas ten klient i z niecierpliwością oczekujemy na współpracę przy nadchodzących projektach – powiedział Karol Brzoskowski, partner w zespole nieruchomości.

Partners Group jest globalną firmą zajmującą się inwestycjami private equity, private real estate, private debt oraz private infrastructure. Od 1996 roku firma zainwestowała w imieniu swoich klientów na całym świecie ponad 170 miliardów dolarów.

Artykuł powstał we współpracy z kancelarią Greenberg Traurig

Taylor Wessing przeprowadziła pierwszy debiut na GPW w tym roku. BioMaxima przeniosła się z NewConnect

Doradztwo Taylor Wessing obejmowało m.in. sporządzenie części prawnej oraz koordynację całości pracy nad prospektem, jak również doradztwo prawne związane z dopuszczeniem i wprowadzeniem akcji do obrotu na rynku podstawowym GPW.

Projekt prowadził partner dr Jakub Pitera, wspierany przez Patrycję Sojkę (Associate). W skład interdyscyplinarnego zespołu weszli: w zakresie ekspertyzy dotyczącej prawa life sciences: dr Agnieszka Sztoldman (Senior Associate); w zakresie prawa pracy: partner Krystian Stanasiuk, wspierany przez Michała Zabosta (Associate); w zakresie prawa gospodarczego: Marta Janowska (Senior Associate), a w zakresie kwestii podatkowych: of Counsel Marcin Zimny.  

– Jesteśmy dumni z zaufania jakim zostaliśmy obdarzeni przez BioMaxima S.A. w tak strategicznej decyzji dotyczącej rozwoju, jak przejście na rynek podstawowy GPW. Jako prawnicy cieszymy się mogąc wspierać naszych klientów w ich rozwoju, szczególnie w zakresie sektora life sciences, w którym nasza kancelaria posiada doceniane na rynku wieloletnie doświadczenie – powiedział dr Pitera. 

BioMaxima S.A. jest polskim producentem podłoży mikrobiologicznych, odczynników oraz sprzętu do diagnostyki in vitro, w tym testów w kierunku obecności SARS-CoV-2. Dystrybuuje też produkty światowych firm diagnostycznych. Jej klientami są firmy działające na rynku medycyny laboratoryjnej, weterynaryjnej i przemysłowej. Dostarcza produkty do ponad 2 tys. laboratoriów w Polsce oraz eksportuje je na ponad 60 rynków na świecie. Na NewConnect obecna była od 2010 r. 

Artykuł powstał we współpracy z kancelarią Taylor Wessing.

B2RLaw doradzała deweloperowi z RPA przy inwestycji logistycznej pod Łodzią

Centrum logistyczne będzie oferować do 80.000 m2 nowoczesnej i przyjaznej środowisku powierzchni logistycznej do wynajęcia, a jego ukończenie planowane jest na koniec 2023 roku. MDC2 Park Łódź South jest zaprojektowany i budowany zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju i strategią ESG. 95% materiałów wykorzystywanych przy budowie będzie podlegało recyklingowi, a dachy budynków będą przystosowane do instalacji paneli fotowoltaicznych.

Fortress REIT Limited jest największym w RPA właścicielem i deweloperem nieruchomości logistycznych klasy premium. MDC2 Park Łódź South będzie trzecim parkiem logistycznym Fortress w Polsce i pierwszą inwestycją realizowaną wspólnie z MDC2.

– Bardzo cieszy nas pozyskanie tego projektu, ponieważ doskonale wpisuje się on w strategiczny profil inwestycyjny Fortress REIT Limited. MDC2 Park Łódź South zapewni nie tylko najwyższy standard dla nowoczesnego obiektu logistycznego typu big-box, ale także spełni wymagania dotyczące odpowiedzialności środowiskowej oraz zrównoważonego budownictwa. To kryteria coraz częściej poszukiwane przez najemców” – stwierdził w komunikacie prasowym Maciej Tuszyński, Dyrektor Zarządzający na Europę w Fortress REIT Limited. Jak dodał: – Strategiczna lokalizacja projektu i jego niekwestionowana jakość, które zagwarantuje deweloper, firma MDC2, w połączeniu z zapleczem finansowym i doświadczeniem Fortress REIT Limited niewątpliwie zaowocują komercyjnym sukcesem tego przedsięwzięcia.

Pracą zespołu B2RLaw kierował Senior Partner Rafał Zięba, a w jego skład wchodzili: Agnieszka Wojciechowska (Counsel) oraz Michał Blados i Weronika Nowosielska (Junior Associates).

– Dziękujemy Fortress REIT i MDC2 za zaufanie, jakim obdarzyli nas przy tej współpracy. Parki logistyczne i dystrybucyjne cieszą się w Polsce dużym zainteresowaniem. Jest nam szczególnie miło doradzać przy transakcji dotyczącej nieruchomości, której istotnym elementem jest ESG, zwłaszcza, że ESG to obszar, dla którego nasza kancelaria wyodrębniła wyspecjalizowany, dedykowany zespół, który konsekwentnie doradza klientom w ich zrównoważonych i odpowiedzialnych środowiskowo transformacjach – powiedział Senior Partner B2RLaw Rafał Zięba.

Artykuł powstał we współpracy z kancelarią B2RLaw.

Weekendowy przegląd ofert pracy

Niezmiennie jest praca w nieruchomościach

Schoenherr Attorneys at Law poszukuje zarówno młodszego, jak i starszego prawnika do zespołu nieruchomości. Praktykę od niedawna buduje tam nowa partner, o czym pisaliśmy tutaj. Oto oferta dla radcy prawnego lub adwokata z 6-letnim doświadczeniem, a tu propozycja pracy dla młodszego (bardzo młodszego, tuż po studiach) prawnika nieruchomościowego.

Podobna sytuacja w Deloittel Legal. Tu do praktyki nieruchomości poszukiwany jest prawnik na poziomie Senior Associate oraz Associate.

A skoro już jesteśmy przy tych dwóch kancelariach, to zespołem nieruchomości Deloitte Legal kieruje wcześniejsza partner właśnie Schoenherr – pisaliśmy o tym tutaj.

Aplikanta poszukuje butikowa kancelaria nieruchomościowa DPPA Legal. Szczegóły tutaj

Skanska poszukuje nie tylko radcy prawnego (ten tytuł dopiero w nawiasie w opisie stanowiska), ale menadżera ds. transakcji. Patrząc na opis zadań, oferta wydaje się ciekawa dla kandydatów, którzy chcą działać bardzo blisko biznesu i strukturyzowania transakcji.

Resi Capital czyli spółka z grupy kapitałowej Cavatina Group S.A. która udostępnia innowacyjny proces wynajmu mieszkań zdalnie, poszukuje prawnika z co najmniej 3-letnim doświadczeniem. To oferta pracy w Krakowie.

Duże kancelarie poszukują młodych prawników

Młodego prawnika do departamentu procesowego poszukuje SMM Legal. Oferta zapewnia między innymi, że kancelaria “nie zaprzepaści potencjału” aplikanta oraz gwarantuje elastyczne godziny pracy, bo liczy się efekt. Szczegóły tutaj.

Młodszego prawnika poszukuje także DWF. Mile widziane doświadczenie w obszarze sporów sądowych bądź prawa restrukturyzacyjnego i upadłościowego. Cała oferta tutaj.

Kancelaria Baker McKenzie poszukuje prawnika (aplikanta lub już z tytułem zawodowym) do zespołu prawa procesowego do swojego biura w Łodzi. Chodzi o konkretne zadanie: “bieżąca obsługa prawna projektu związanego z dochodzeniem roszczeń z tytułu walutowych kredytów hipotecznych, prowadzonego przez kancelarię”. Jak zapewnia oferta, w ramach benefitów, można dołączyć do zdalnych zajęć z jogi. Więcej szczegółów tutaj.

Prawnika z rocznym doświadczeniem do zespołu podatkowego poszukuje kancelaria Bird & Bird. Oferta tutaj.

Natomiast prawnika z co najmniej 3-letnim doświadczeniem do praktyki prawa podatkowego poszukuje kancelaria Kochańsk&Partners. Oferta tutaj.

Praca dla in-house’ów

Wieluń – to miasto ma ostatnio złą prasę, niemniej to właśnie tam siedzibę ma największy w Polsce producent naczep i przyczep Wielton. Spółka poszukuje adwokata lub radcy prawnego do prowadzenia bieżących spraw. Oto oferta.

Budimex poszukuje radcy prawnego do reprezentowania spółki przed sądami i KIO z doświadczeniem w prawie budowlanym. Oferta tutaj.

Dla prawnika z doświadczeniem 3-5 lat jako in-house ciekawa oferta w firmie Kross. Wśród wymagań między innymi: “pro-biznesowe podejście, can-do attitude”.

Jakie wynagrodzenie?

Publikowane ogłoszenia o pracy dla prawników nadal rzadko zawierają widełki wynagrodzenia, mimo że wszystkim, i kandydatom i pracodawcom, oszczędziłoby to dużo czasu. Stąd te oferty, które prezentują przedział zarobków, są szczególnie cenne, pokazują też, na co rzeczywiście można liczyć na rynku w poszczególnych jego segmentach.

Tu ogłoszenie jednej z warszawskich kancelarii z jasno sprecyzowaną wizją i strategią marketingową. Aplikant I/II roku może tu liczyć na wynagrodzenie w wysokości od 4,5 – 7 tys. zł brutto (umowa o pracę).

We Wrocławiu natomiast jest oferta dla aplikanta z wynagrodzeniem 5,5 – 6 tys. plus VAT.

A teraz coś w mniejszym mieście. Zgodnie z tą ofertą w Pułtusku w kancelarii adwokackiej aplikant lub nawet student V roku może liczyć na zarobki na poziomie 3 – 5 tys. plus VAT.

“Dynamika tego roku wszystkich zaskoczyła. Spodziewaliśmy się najgorszego”

W rozmowie z doświadczoną headhunter, założycielką Career Concept Magdaleną Bojańczyk oceniamy 2021 rok w branży prawniczej, a także, momentami, wybiegamy nieco w przyszłość. Mówimy między innymi o tym, jacy prawnicy byli najbardziej poszukiwani w ciągu ostatnich 12 miesięcy, o zapotrzebowaniu na młodych prawników z biegłym prawniczym i biznesowym angielskim, a w związku z tym także okazji do zmiany małej lub średniej polskiej kancelarii na dużą międzynarodową. Poza tym zaglądamy także do… Australii. Z Magdaleną Bojańczyk rozmawia Damian Gadomski.

Rozmowy na koniec roku: Legaltech 2021

0

Legaltech i cyfrowa transformacja branży prawniczej – w ciągu ostatniego roku mówiło się o tym zdecydowanie częściej, niż w latach poprzednich. Gdzie faktycznie w procesie tej transformacji jesteśmy? Co w kontekście legaltech’u zmieniło ostatnie 12 miesięcy? Między innymi o tym Damian Gadomski rozmawia z Patrykiem Ciurakiem, asystentem w Katedrze Informatyki Prawniczej na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego, Tomaszem Prusem, executive manager, best delivery advisor kancelarii Clifford Chance oraz z dr Szymonem Łajszczakiem, twórcą aplikacji Vigilex.

Sygnaliści. Wyzwanie, ale i szansa dla organizacji. Posłuchaj naszego podcastu z ekspertkami B2RLaw

Niebawem polski parlament powinien przyjąć przepisy ustawy o ochronie osób zgłaszających naruszenie prawa, które będą implementacją unijnej dyrektywy. 18 października opublikowany został projekt tej regulacji zwanej ustawą o sygnalistach. Co jest istotą tych przepisów, dlaczego nie wszyscy, którzy wydają nam się sygnalistami rzeczywiście nimi będą i dlaczego dla organizacji, pracodawców oraz całego biznesu ta ustawa może być nie tylko problematycznym wyzwaniem, ale i szansą na dobre zmiany? Między innymi o tym rozmawiamy w podcaście z ekspertkami kancelarii B2RLaw – counsel, radcą prawnym Luizą Wyrębkowską i adwokat Pauliną Milewską-Mróz.

Empatia i kreatywność – to najważniejsze cechy współczesnego doradcy prawnego – rozmawiamy z Marcinem Szymańczykiem zarządzającym kancelarią SRDK

Zaczęło się od kilku telefonów, spontanicznej decyzji i małego mieszkania, a w tym roku kancelaria SRDK kończy już 10 lat i zatrudnia zespół doświadczonych prawników. Adwokaci Marcin Szymańczyk, Katarzyna Deresz-Lewandowska i Zbigniew Roman od dekady rozwijają prawniczą firmę wspierając biznes oraz klientów indywidualnych. Dlaczego większość przedsiębiorców nie oczekuje już tylko opinii prawnych? Jakie są najważniejsze cechy współczesnego doradcy prawnego? I jakie plany na kolejną dekadę ma SRDK? Między innymi o tym rozmawiamy z partnerem zarządzającym kancelarii Marcinem Szymańczykiem.   

Jakie jest Pana pierwsze wspomnienie, skojarzenie związane z początkiem SRDK?

Kancelaria powstała spontanicznie. Zakończyłem współpracę z dotychczasową kancelarią, gdzie wychowywałem się pod okiem mojego patrona Aleksandra Grota – to jemu zawdzięczam w dużej mierze zdobyte doświadczenie oraz wykształcone podejście do prawa i klienta. Poczucie bardzo pozytywnego zaskoczenia i wielka wiara w powodzenie przedsięwzięcia – to jest moje pierwsze skojarzenie z naszymi początkami 10 lat temu. A chodzi o rozmowy z moimi przyjaciółmi i wspólnikami założycielami Katarzyną Deresz-Lewandowską, Rafałem Karpińskim i Zbigniewem Romanem. To właśnie do nich zadzwoniłem, gdy podejmowałem decyzję o rozpoczęciu własnej działalności prawniczej. W ciągu kilku dni powiedzieli tak. Nie potrzebowaliśmy wielotygodniowych negocjacji. Nasza kancelaria powstała bardzo szybko, z dnia na dzień, na bazie naszego wspólnego pozytywnego nastawienia. Niemal natychmiast znaleźliśmy się w mieszkaniu przy ulicy Słomińskiego, które było naszym pierwszym wspólnym biurem. 

10 lat temu podjął Pan decyzję o rozpoczęciu własnej działalności. Nie wolał Pan pracować w większej kancelarii, może międzynarodowej? To był czas ich dużego rozwoju. 

Ta decyzja była po prostu we mnie. W zasadzie nie rozważałem innej opcji. Oczywiście wiedziałem, że mogę zaoferować swoje usługi innej kancelarii, bo miałem już kilku klientów, ale czułem wewnętrznie, że to taki moment, który decyduje o życiu, że mogę wybrać własną drogę i zaoferować coś od siebie szerszej grupie klientów. Miałem poczucie, że dużo czasu spędziłem pracując w kancelariach korporacyjnych i muszę spróbować czegoś innego. Wierzyłem, że mogę zaoferować wartościowe, jakościowe usługi oraz pełne zaangażowanie w problemy klientów. Ta wiara nadal mi towarzyszy. 

Budował Pan kancelarię razem ze wspomnianymi wspólnikami. Wspólne tworzenie bywa trudne. Nie łatwiej byłoby działać na własną rękę?  

Ja jestem przekonany, że praca w grupie, nawet jeśli nie jest łatwiejsza, bo jednak trzeba wysłuchać kilku poglądów, uznawać kilka punktów widzenia i podejmować decyzje kolegialnie, to jednak jest bardziej wartościowa. W trudnych, krytycznych momentach mamy oparcie w partnerach, możemy na siebie liczyć. To daje poczucie, że przychodząc do kancelarii nie jest się z problemami samemu. W życiu są różne sytuacje. Bywają momenty, gdy nie możemy poświęcić na sprawy biznesowe tyle czasu, ile byśmy chcieli. Wtedy to właśnie ci partnerzy, z którymi współpracujemy powodują, że pewne zadania mogą być nadal wykonywane bez uszczerbku dla klientów. Ta współpraca daje wzajemne wsparcie. Uważam, że to bardzo ważne. Co prawda ja zostałem wybrany na partnera zarządzającego, niemniej kluczowe decyzje podejmujemy wspólnie i właśnie dzięki temu, dzięki zderzeniu kilku poglądów, przemyśleń mamy większe szanse na uniknięcie błędów. Nie do przecenienia jest oczywiście również drugi aspekt, a mianowicie kwestia możliwości świadczenia usług i doradzania prawnego na rzecz klientów w oparciu o skonsultowane z partnerami poglądy i rekomendacje. 

Oceniając minioną dekadę funkcjonowania kancelarii, wszystko poszło zgodnie z planem? Tak Pan sobie wyobrażał własną kancelarię 10 lat temu siedząc w mieszkaniu-biurze przy Słomińskiego? 

Niezależnie od tego z jaką starannością i skrupulatnością zaplanowalibyśmy nasze życie prywatne czy zawodowe, to jednak trzeba być bardzo elastycznym i dopasowywać się do zewnętrznych czynników. I ja właśnie taką elastycznością się kierowałem. Mieliśmy i mamy wytyczony kierunek, ale staramy się dostosowywać do sytuacji. Dlatego trudno powiedzieć, czy jest rzeczywiście tak, jak sobie to wyobrażaliśmy. Jestem bardzo zadowolony z miejsca, w którym jesteśmy. Jest nawet lepiej niż zakładaliśmy. Jednak z pewnością apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wiem, że możemy jeszcze dużo zrobić i wiem, w którym kierunku należy podążać. W jakimś sensie czuję, że cały czas jestem na początku drogi – zmienia się tylko punkt odniesienia. Jestem zwolennikiem nieustannego rozwoju, postępu. Stagnacja może prowadzić do spowolnienia biznesowego, a w konsekwencji do upadku. 

Jakie wydarzenia tej dekady były przełomowe dla SRDK? 

Trudno uchwycić zdarzenia, które zmieniły nas diametralnie. Niemniej było kilka momentów, w których zastanawialiśmy się co dalej, czy postawić na ilość spraw i prawników, czy trzymać się zasad, które od zawsze nam przyświecały – jakość, kreatywność, empatia. Był moment, w którym mogliśmy pójść w większą powtarzalność,  zwiększenie liczby pracowników i odsunięcie nieco nadzoru partnerów, który u nas jest bardzo silny. Nie zdecydowaliśmy się na to. Przełomowymi momentami było także nawiązywanie współpracy z naszymi największymi klientami i te wszystkie chwile, w których dochodziliśmy do tego etapu, że stawaliśmy się dla nich biznesowymi doradcami, partnerami w biznesie. Szczególnie dumny jestem z tego jak długo współpracujemy z niektórymi naszymi klientami i jak w tym czasie zwiększyliśmy obszary współpracy. Przykładem jest jedno z dużych przedsiębiorstw zajmujących się gospodarką odpadami. Współpracujemy z tą firmą już 10 lat – poczytuję to za duży sukces. Ważną sprawą była także reprezentacja klienta międzynarodowego w przetargu na dostawę tramwajów dla Warszawy. Doprowadziliśmy do tego, że wygrał ten przetarg. To było duże wyzwanie i taki sukces klienta cieszy. Przełomowym momentem była również zmiana siedziby ze wspomnianego mieszkania przy Słomińskiego na kamienicę na Mokotowie, w której teraz się znajdujemy. To był też czas, kiedy nasi klienci obdarzyli nas dużym zaufaniem. Teraz także mamy w naszej kancelarii przełomowy moment, ale już innego rodzaju. Tworzymy nowe zespoły, strukturyzujemy się, a tym samym poszukujemy nowych, doświadczonych prawników. Można powiedzieć, że staramy się już tworzyć elementy korporacyjne, a ma to na celu usprawnienie pracy oraz sprostanie oczekiwaniom terminowym oraz jakościowym naszych klientów. To dla nas ważne. 

Kilka miesięcy temu stworzyli Państwo zespół prawa własności intelektualnej i nowych technologii. Jakie jeszcze praktyki planują Państwo rozwijać? 

Obecnie mamy przede wszystkim silnie rozwinięty obszar doradztwa w zakresie nieruchomości inwestycyjnych – mieszkaniowych, biurowych czy retail. To na pewno nasza wizytówka i tak nas definiuje rynek. Mamy oczywiście specjalizacje gospodarki odpadami czy w zakresie prawa ochrony środowiska. Zajmujemy się także odnawialnymi źródłami energii. Naszą podstawową specjalizacją od samego początku jest także prawo spółek, w tym fuzje i przejęcia. Na podstawie tych naszych doświadczeń i kompetencji nowych członków zespołu, teraz chcielibyśmy bardziej otworzyć się na obszar IT i e-commerce, podążając za trendami rynkowymi. Poza tym od dłuższego czasu myślimy o rozwinięciu obszaru prawa zamówień publicznych. Na tym bardzo mi zależy, bo mamy bardzo dobre doświadczenia i kwalifikacje, między innymi w związku reprezentacją naszego zagranicznego klienta w przetargu na tramwaje dla Warszawy. 

Państwa kancelaria świadczy usługi zarówno klientom indywidualnym jak i biznesowym. To różne grupy klientów. Który z tych obszarów jest dla Państwa kluczowy?

Patrzymy na to nieco inaczej. Tam, gdzie jest biznes są też sprawy indywidualne. Od początku wiedzieliśmy, że dwóch partnerów będzie zajmowało się sprawami indywidualnymi. Oni się na tym znają i są w tym wyśmienici. Nie było potrzeby tego zmieniać. Natomiast pozostałych dwóch partnerów, ze mną włącznie, miało zajmować się klientami biznesowymi. Z jednej strony to dwa niezależne nurty, z drugiej jednak uzupełniają się i pozwalają na kompleksową obsługę. Klientowi, który ma do nas zaufanie biznesowe, łatwiej będzie przełamać się jeżeli chodzi o sprawy prywatne. To jest coś, co klienci sobie cenią. Oprócz spraw biznesowych temu samemu doradcy mogą powierzyć także sprawy prywatne. 

Skoro już mówimy o tym, co cenią sobie klienci, to te 10 lat działalności Państwa kancelarii to czas wielkich zmian na rynku usług prawnych. Jak według Pana zmieniły się potrzeby klientów? 

Zmiana jest gigantyczna. Przede wszystkim klienci nie oczekują już długich opinii prawnych, przyjmujących często formę elaboratów prezentowanych potem na spotkaniach. Dziś mało kto chce to czytać lub po prostu nie ma na to czasu. Biznes oczekuje prostych i jasnych odpowiedzi. Poza tym, w mojej ocenie, dziś klienci potrzebują z jednej strony prawników wyspecjalizowanych, takich, którzy bardzo szybko i trafnie ocenią ich sytuację, a tym samym pomogą, a z drugiej strony oczekują też kompleksowej obsługi. To może być trudne do połączenia, bo od specjalizacji do kompleksowości jest bardzo daleko. By obsłużyć inwestycję nieruchomościową, transakcję typu M&A trzeba mieć specjalistów z kilku dziedzin, bo każdy taki projekt ma swój wymiar cywilistyczny, podatkowy, administracyjny itd. Klienci nie chcą tego dzielić między kancelarie, co kiedyś często się zdarzało,  chcą mieć wszystko w jednym miejscu, co bywa dużym wyzwaniem. Dawniej, 10 lat temu, usługi były wykonywane inaczej, klienci dzielili te obszary i akceptowali wyższe koszty z tym związane, dziś już tak nie jest. Poza tym, dzisiaj wielu klientów oczekuje również doradztwa z pogranicza prawa, biznesu i ekonomii. Chcą podejmować decyzje wspólnie, przy udziale prawników, konsultując strategie biznesowe, wskaźniki ekonomiczne inwestycji, harmonogramy działania inwestycyjnego. Oczekują zrozumienia problemów biznesowych i kierunkowego myślenia w celu osiągnięcia efektu ekonomicznego, a nie teoretycznych wywodów prawnych. Jako kancelaria rozumiemy to i sami staramy się podchodzić kreatywnie do wyznaczanych nam zadań. 

Co w takim razie wyróżnia kancelarie mniejsze lub butikowe- takie jak SRDK, dlaczego i czy w ogóle mogą konkurować z największymi polskimi oraz międzynarodowymi kancelariami, które w zasadzie mają ekspertów z każdego obszaru?  

Atutami butikowych kancelarii może być zwiększona empatia, pełne zaangażowanie w problem i szczególne dopasowywanie się do potrzeb klienta, również poprzez bezpośredni kontakt z partnerami. I to nie jest tylko moje zdanie, ale właśnie klientów. Nie bez znaczenia jest zapewne także konkurencyjność cenowa. Podążamy tą ścieżką, tego uczę naszych prawników. Nie twierdzę, że ta praca w korporacjach jest źle wykonywana. Chodzi mi o pewne akcenty i sposób ich rozkładania w tak dużych firmach. Oczywiście nam może być trudniej w pewnych sytuacjach, bo czasami potrzebujemy specjalisty z wąskiej dziedziny, którego nie mamy w swoim zespole, ale doskonale sobie z tym radzimy, współpracujemy z innymi kancelariami i jeśli potrzebujemy jakiegoś eksperta, to łączymy siły. Na przykład w kwestii podatków współpracujemy z jedną z największych kancelarii w Polsce. 

A jakie według Pana są najważniejsze cechy współczesnego doradcy prawnego? 

To już chyba wybrzmiało z moich wcześniejszych wypowiedzi – empatia i kreatywność. To są takie cechy, które są naprawdę doceniane przez klientów. Dziś przedsiębiorcy poszukują doradców, którzy będą z nimi na stałe, dostępnych codziennie, nawet 24 godziny na dobę, na dobre i na złe. Również takich, którzy się nie poddają, jeśli sprawy przybierają negatywny czy nieoczekiwany obrót. Ta elastyczność i dostępność z naszej strony jest z jednej strony oczekiwana, ale i bardzo doceniania. To co ja staram się wpajać prawnikom, to konieczność zrozumienia potrzeb klienta i jego prowadzenia tak, by on czuł się komfortowo. Istotą nie jest tutaj tylko przekazanie klientowi informacji o regulacjach prawnych, bo to za mało. Kluczowe jest doprowadzenie klienta do zdefiniowanego celu biznesowego, co w wielu przypadkach wymaga także zmiany koncepcji działania już w trakcie wykonywania usługi, przewidywalności przyszłych skutków naszych działań, znajdowania nowych dróg i rozwiązań, gdy pierwotne założenia nie przynoszą efektów. Tak rozumiem rolę współczesnego doradcy prawnego. 

Zmieniły się potrzeby klientów, ale prawnicy też się zmienili, szczególnie jeśli mowa o młodym pokoleniu. Jak Pan to ocenia z perspektywy wykładowcy w Okręgowej Radzie Adwokackiej?

To prawda. Rynek usług prawnych jest zupełnie inny niż jeszcze kilka lat temu. Przede wszystkim jest bardzo dużo prawników, którzy co roku wchodzą na ten rynek. Zmieniło się też ich podejście do pracy i wykonywania zawodu. Młodym prawnikom bardzo zależy na zachowaniu jak najlepszego balansu między życiem prywatnym i zawodowym. Jednak z drugiej strony chcą też robić szybką i zawrotną karierę prawniczą. To wszystko oczywiście nie jest łatwe do pogodzenia. Obecne szczególne przywiązywanie uwagi do work-life balance według mnie nie jest modą, ale realną potrzebą czasów ze względu na ilość bodźców, jakim jesteśmy poddawani. Młodzi ludzie są “podłączeni” do kilku social mediów, telefon co chwila dostarcza nowe wiadomości, ta wirtualna komunikacja bardzo angażuje. To wpływa na koncentrację, która w zawodzie prawnika jest kluczowa. Dochodzi do tego olbrzymia konkurencja, a także pewne braki wynikające z niewystarczająco dobrej edukacji prawniczej, bo ona na pewno szwankuje. Przy takiej ilości młodych adeptów utrzymanie wysokiego poziomu kształcenia czy na studiach czy na aplikacji jest bardzo trudne. Młody prawnik wychodzi więc na rynek z niedoborem doświadczenia i ma duże trudności. To wymaga wielkiego zaangażowania i indywidualnego szkolenia oraz dokształcania. Młodzi ludzie są więc w pewnej pułapce, przebodźcowani, niewyposażeni tak dobrze, jak powinni być w kompetencje przez system edukacji, a jednocześnie spotykający się z dużymi oczekiwaniami i wymaganiami pracodawców, co do wysiłku i zaangażowania, a to wszystko jeszcze przy chęci zachowania tego balansu między życiem prywatnym i zawodowym. Wiele osób czuje się w tym zagubionych. Nie wytrzymuje tej presji i w pewnym momencie odchodzi do innych zawodów czy własnych biznesów. 

Czy pracodawcy, a więc kancelarie, powinny i mogą pomagać w wyjściu z tej pułapki? 

Oczywiście, że mogą. My staramy się zwracać uwagę na te problemy. Uświadamiać je i namawiać prawników do szkolenia się i samokształcenia. Same studia i odbycie aplikacji są niewystarczające do wykonywania tego zawodu. Zmorą w mojej ocenie jest duży brak dokładności wśród młodych ludzi, a wynika to chyba z braku koncentracji z przyczyn, o których mówiłem. Mają z tym problem, w tym z wychwytywaniem swoich błędów, poczynając od gramatycznych, językowych, po merytoryczne. Udział świata wirtualnego zaburzył zdolność pisania i zauważania swoich błędów, a także spowodował istotną ignorancję jeśli chodzi o stosowanie języka, jeśli chodzi o sposób argumentacji i przedstawianie problemów, a to  bywa kluczowe dla wygrania sprawy. Te czynniki powodują czasem wprost niekompetencję w zakresie podstawowych technik i zdolności, którymi prawnik powinien się odznaczać, Zdarzają się ludzie, którzy bardzo dobrze rozumieją prawo i swobodnie się w nim poruszają, ale nie potrafią tego w żaden sposób sprzedać, bo są niedokładni, popełniają szereg błędów, w ich mniemaniu drobnych, które jednak są nieakceptowalne i zmieniają wiele. To wynika właśnie z braku koncentracji i nie pozwala prawidłowo wykonywać tego zawodu w taki sposób by się rozwijać i być zauważanym na rynku jako dobry i skuteczny prawnik. Walka z tym nie jest łatwa i od pracodawców zależy, czy są w stanie przetrwać pierwszy okres formacji młodego prawnika. My staramy się być bardzo cierpliwi. Jeśli dostrzegamy potencjał, to staramy się pokazywać właściwą drogę oraz konsekwencje tego rodzaju błędów czy niedociągnięć, co oczywiście nie przysparza mi pozytywnych uczuć ze strony prawników, bo jestem zasadniczy i konserwatywny w tej kwestii. Niektórzy mówią wręcz, że jestem konserwatywnym pedantem, ale prawnicy powinni wystrzegać się niedokładności, ponieważ nadzorują cudze sprawy i są obdarzeni dużym zaufaniem ze strony klientów.  Trudno też mówić o empatii lub kreatywności, gdy szwankuje koncentracja. To jednak jest problem szerszy, związany ze stanem dzisiejszego świata. Nie twierdzę, że jestem od niego wolny. Również korzystam z komunikatorów i social mediów. 

Wracając do Państwa kancelarii, jakie plany mają Państwo na najbliższy czas? Jaka będzie SRDK w najbliższych latach? Stałe powiększanie zespołu i dążenie ku dużej kancelarii? Czy jednak skupienie się na kilku praktykach z mniejszym zespołem? 

Nie bronimy się przed rozwojem, ale na niego stawiamy. To powinno prowadzić do zwiększenia potencjału i zasobów ludzkich, ale  będziemy dbali, aby nie stało się to kosztem utraty jakości. Dlatego stawiam na powolny rozwój, ale bardzo konsekwentny. W najbliższym czasie zamierzamy zmienić siedzibę na większą i na tym się teraz koncentrujemy. Chcemy też coraz lepiej i precyzyjniej docierać do klientów przedstawiając informację o tym co robimy i  jak to robimy, dlatego stawiamy również na aktywne działania marketingowe w dozwolonych granicach. Zajmujemy się także budową wyspecjalizowanych zespołów i to rozumianą nie tylko jako przyjmowanie nowych prawników, ale jako rzeczywiste stworzenie tych praktyk i wytworzenie pewnego standardu naszych działań oraz jednolitych procesów, co pozwoli w każdym obszarze gwarantować naszym klientom najwyższą jakość. Zakładam także pojawienie się w ciągu najbliższych tygodni nowych partnerów odpowiedzialnych za obszar biznesowy SRDK – to byłby kolejny krok rozwojowy zwiększający nasz potencjał. 

Artykuł powstał we współpracy z kancelarią SRDK.

Przegląd ofert pracy

Nieruchomości

Adwokaci lub radcowie prawni z co najmniej 3-letnim doświadczeniem mogą dołączyć do B2RLaw. Kancelaria poszukuje prawnika do obsługi złożonych transakcji kupna, sprzedaży i najmu nieruchomości. Szczegóły oferty TUTAJ.

Młodszego prawnika, aplikanta do zespołu nieruchomości i procesu budowlanego poszukuje kancelaria WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr. Szczegóły oferty TUTAJ.

Młodego prawnika z rocznym doświadczeniem w sektorze nieruchomości rekrutuje także kancelaria Baker McKenzie. Oferta TUTAJ.

Energetyka i infrastruktura

Są także oferty dla młodych prawników z sektora energetyki, infrastruktury i środowiska. Można wybierać między ofertami CMS, Dentons i Kochański & Partners.

Prawo Pracy

Na prawników zajmujących się prawem pracy czekają dwie ciekawe oferty. Aplikanta poszukuje renomowana kancelaria specjalizująca się w tym obszarze – PCS Littler. Oferta TUTAJ. Celowo nie piszemy “szczegóły oferty”, bo z ogłoszenia wynika tylko, że poszukiwany jest aplikant. Mimo wszystko, jak twierdzi Linkedin, jest już 11 kandydatów, jeśli ktoś jest więc zainteresowany, warto szybko dołączyć.

Prawnika zajmującego się prawem pracy na poziomie senior associate poszukuje natomiast kancelaria Olesiński i Wspólnicy. Uwagę zwraca zamieszczenie w ofercie takiego benefitu: “masz potrzebę publikowania i promowania własnego nazwiska (ogólnopolska prasa / periodyki specjalistyczne dla HR / newslettery, webinary i blog/newsletter O&W)? Dajemy taką możliwość”. Cała oferta TUTAJ.

Prawo własności intelektualnej

Prawnika tej specjalizacji z nastawieniem na litigation szuka czołowa kancelaria z tego obszaru czyli Traple Konarski Podrecki. Chodzi o senior associate’a z co najmniej 3-letnim doświadczeniem. Oferta TUTAJ.

A może legaltech?

Ciekawą ofertę pracy ma kancelaria SSW Pragmatic Solutions. Poszukuje prawnika, który będzie brał udział w rozwijaniu narzędzia Aquila czyli platformy do kompleksowej, w pełni zautomatyzowanej analizy treści dokumentów. Jak przekonuje SSW: “AQUILA nie jest zwykłą wyszukiwarką – opiera się na wiodącej technologii AI. Wykorzystuje zaawansowane algorytmy zbudowane przy użyciu IBM Watson Studio do przetwarzania języka naturalnego i analizy tekstu”.

Osoba zatrudniona na stanowisku “Associate w zespole Aquila” ma budować bazę danych systemu, testować go, monitorować wyniki, prowadzić komunikację z IBM, a także z potencjalnymi klientami. Cała oferta TUTAJ.

Prawo angielskie – złoty standard międzynarodowych transakcji

Według I. Stephanie Boyce, Prezydent Law Society of England and Wales, Brexit nie zmienił korzyści płynących z wyboru prawa angielskiego. – Jest ono elastyczne, przejrzyste i przewidywalne. Przedsiębiorcy mogą dostosowywać umowy do swoich specyficznych potrzeb i mogą liczyć na szeroki zakres orzeczeń sądowych i interpretacji opartych na prawie zwyczajowym, które stale ewoluują wraz ze zmieniającymi się praktykami biznesowymi i realiami handlowymi – uważa I. Stephanie Boyce.  

O tym, że prawo angielskie jeszcze długo pozostanie preferowanym prawem właściwym dla transakcji na całym świecie, także tych niemających nic wspólnego z Wyspami Brytyjskimi, przekonany jest James Hughes, Radca-Minister ds. Ekonomicznych, Ambasada Brytyjska w Warszawie. – Przedsiębiorcy mówią nam, że prawo angielskie szanuje autonomię stron w zakresie zawierania umów i nie implikuje ani nie wprowadza warunków do umów stron, chyba że spełnione zostaną rygorystyczne warunki. Przedsiębiorcy wskazują na znaczenie niezależnego sądownictwa i przestrzegania zasad praworządności, które wzbudzają zaufanie przedsiębiorców, stanowią podstawę międzynarodowego handlu i inwestycji oraz zapewniają sprawiedliwe i przewidywalne rozstrzyganie sporów. Angielscy sędziowie i prawnicy są postrzegani za jednych z najlepszych na świecie ciesząc się dużym szacunkiem ze względu na swoją wiedzę biznesową oraz wieloletnie doświadczenie. Niezależnie od tego, czy chodzi o złożone transakcje korporacyjne obejmujące wiele jurysdykcji, rozbudowane ramy handlowe i struktury efektywne podatkowo, rozstrzyganie sporów o wysokiej wartości z udziałem wielu stron czy też projekty infrastrukturalne na skalę światową, angielskie sądy i prawnicy przodują pod względem wiedzy, doświadczenia technicznego, wyczucia handlowego i sprawności transakcyjnej. W dalszym ciągu wyznaczają one światowe standardy i zapewniają, że prawo angielskie jest atrakcyjnym wyborem oferującym stabilność i pewność – podkreśla brytyjski dyplomata. 

Również na polskim rynku dokumentacja rządzona prawem angielskim jest często wykorzystywana w transakcjach finansowania, fuzji i przejęć oraz innych procesach o znacznej wartości z udziałem podmiotów zagranicznych. Stosowanie prawa angielskiego w transakcjach na polskim rynku jest uwarunkowane w dużej mierze wskazanymi powyżej zaletami, ale również dość dobrą znajomością tego systemu prawnego przez uczestników międzynarodowego obrotu (w szczególności pochodzących z krajów anglosaskich) oraz postrzeganiem go jako akceptowalny, neutralny kompromis. 

Pewność, przewidywalność oraz pragmatyczne podejście

Podmioty biorące udział we wspomnianych transakcjach, w szczególności fuzji i przejęć dużych spółek, wymagają pewności, że zobowiązania zawarte w umowach transakcyjnych będą egzekwowane zgodnie z zamiarem stron wyrażonym wprost w takich umowach, z minimum ingerencji ze strony, czasami biznesowo przestarzałych, a niekiedy niejasnych, ustawowych norm prawnych, czy też niekiedy czysto teoretycznych, akademickich sporów w doktrynie i orzecznictwie.

Jednym z podstawowych założeń prawa angielskiego jest zasada szerokiej swobody zawierania umów, która pozwala na dostosowanie umów do specyficznych potrzeb uczestników obrotu gospodarczego, oferując elastyczność w stosunkach prawnych pomiędzy podmiotami komercyjnymi. Jako system tzw. common law, prawo angielskie może ewoluować szybciej niż prawo oparte na ustawach dostosowując się do zmieniających się praktyk obrotu gospodarczego, a także do specyfiki nowych dziedzin biznesu, w szczególności opartych o nowe technologie, czego wymaga nowoczesne społeczeństwo. Ponadto, warto zauważyć, iż precedensy to z reguły orzeczenia wysoko wykwalifikowanych sędziów posiadających szerokie doświadczenie w zagadnieniach i sporach handlowych, co wpływa na to, że precedensy starają się pogodzić konieczność zapewnienia stabilnego, przewidywalnego, ale też sprawiedliwego systemu przy postępujących zmianach gospodarczych, społecznych i politycznych.

Prawo angielskie, oparte w znaczącej części o doktrynę precedensu, może również z większym prawdopodobieństwem pomóc w przewidywaniu wyniku potencjalnych sporów prawnych. Pozostając dość elastycznym systemem prawnym, jest jednocześnie generalnie stabilne co do podstawnych założeń i zasad systemowych. Ewolucja angielskiego prawa zobowiązań umownych sięga setek lat wstecz i opiera się na dobrze ugruntowanych zasadach, dzięki czemu korzyści płynące z jego stosowania mogą się utrzymywać przez wiele lat. Na przykład, niektóre z podstawowych zasad dotyczących zobowiązań umownych, w tym swobody umów oraz ich istotnych warunków, wykształciły się poprzez orzecznictwo sądów w toku Rewolucji Przemysłowej w XVIII i XIX wieku oraz w czasach ekspansji Imperium Brytyjskiego. 

Prawo angielskie i Brexit

Pomimo Brexitu, korzyści płynące z zastosowania prawa i sądów angielskich są nadal dostępne dla przedsiębiorstw, instytucji finansowych i inwestorów niezależnie od wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.

Po pierwsze, angielskie prawo zobowiązań umownych opiera się przede wszystkim na prawie zwyczajowym, na które normy unijne miało stosunkowo ograniczony wpływ poza kontekstem regulacyjnym dotyczącym ochrony praw konsumentów i kwestii prawa konkurencji.

Po drugie, unijny system prawa właściwego dla umów w sytuacjach transgranicznych, czyli rozporządzenie Rzym I, będzie nadal obowiązywał zarówno w Unii Europejskiej, jak i w Wielkiej Brytanii, jako że został on w zasadniczo niezmienionym kształcie wprowadzony do angielskiego systemu prawnego. Rozporządzenie to promuje zasadę autonomii stron w kwestii wyboru prawa właściwego, a dokonany przez strony wybór prawa w umowach handlowych zostanie uznany przez sądy państw członkowskich Unii Europejskiej, z zastrzeżeniem wyjątków dotyczących na przykład umów konsumenckich, umów ubezpieczeniowych czy stosunków pracy. Wybranym prawem może być prawo państwa członkowskiego Unii Europejskiej lub prawo państwa nienależącego do Unii Europejskiej. Dlatego wybór prawa angielskiego powinien być nadal uznawany przez sądy w państwach członkowskich Unii Europejskiej na dotychczasowych zasadach niezależnie od wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.

Potencjalne zalety sądów angielskich

Sądy angielskie są regularnie wybierane jako forum rozwiązywania sporów również w kwestiach, które nie mają żadnego związku z Wielką Brytanią, w znacznej mierze ze względu na ugruntowaną przez lata praktyki reputację szybkiego, niezawisłego oraz wydajnego systemu sądowego. Dla przykładu, sądy angielskie mogą przyznać pilną pomoc w postaci szeregu nakazów tymczasowych, w tym:

  • zamrożenia aktywów, w tym na skalę światową;
  • o charakterze zakazowym uniemożliwiające stronie działanie; i/lub
  • obligatoryjne zmuszające stronę do działania.

Wydanie takiego nakazu jest prawem, ale nie obowiązkiem sądu. W pilnych i uzasadnionych przypadkach nakaz tymczasowy można uzyskać względnie szybko, a czasami nawet z wyłączeniem konieczności informowania drugiej strony o podejmowanych działaniach. Nakazy tymczasowe mogą znaleźć zastosowanie w różnych okolicznościach (np. do powstrzymania ujawnienia informacji chronionych umową o zachowaniu poufności), przy czym jednym z podstawowych kryteriów oceny zasadności wniosku o taki nakaz jest wykazanie, iż ewentualne szkody wnioskodawcy nie będą wystarczająco zrekompensowane odszkodowaniem pieniężnym.    

Wykonywanie wyroków sądów angielskich zagranicą

Wystąpienie z Unii Europejskiej spowodowało, że Wielka Brytania nie jest już uczestnikiem istniejących systemów unijnych w zakresie wzajemnego uznawania i wykonywania orzeczeń sądowych. Niemniej, Wielka Brytania przystąpiła do Konwencji Haskiej z 2005 roku o umowach dotyczących właściwości sądu, zgodnie z którą klauzule dotyczące jurysdykcji wyłącznej na rzecz sądów umawiających się państw oraz wynikające z nich orzeczenia będą uznawane także przez państwa unijne, a poza nimi również Meksyk, Singapur i Czarnogórę. Niestety akcesja Wielkiej Brytanii do konwencji z Lugano z 2007 roku dotyczącej wykonywania wyroków sądów została odrzucona przez Komisję Europejską. Warto jednak pamiętać, że w innych pozaunijnych krajach, w tym na tak istotnych rynkach jak Stany Zjednoczone, Chiny czy Indie, wyroki brytyjskich sądów są nadal uznawane i wykonywane w przeważającej mierze na mocy dotychczasowych zasad, które są niezależne od unijnych systemów.

Arbitraż Alternatywą dla Sądów

Uczestnicy obrotu gospodarczego mogą umownie zdecydować, że wszelkie spory będą rozstrzygane w drodze międzynarodowego arbitrażu.. Ramy prawne dla arbitrażu i wykonywania orzeczeń arbitrażowych zawarte są w Konwencji Nowojorskiej z 1956 roku oraz są niezależne od prawa unijnego i tym samym niezależne od członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Brexit powinien zatem mieć niewielki wpływ na arbitraż międzynarodowy w stosunku do umów rządzonych prawem angielskim. Dlatego też arbitraż międzynarodowy określa się jako mechanizm rozwiązywania sporów “odporny na Brexit” i obserwuje się wzrost zainteresowania tego typu rozwiązaniami.

Angielscy prawnicy nie tylko w Wielkiej Brytanii

W Polsce, coraz częściej obsługa prawna w zakresie prawa angielskiego jest zapewniana przez wykwalifikowanych prawników angielskich prowadzących praktykę w Polsce. Eksperci wykształceni w Wielkiej Brytanii i w wielu przypadkach posiadający doświadczenie z pracy w londyńskim City, zapewniają identyczny poziom oraz jakość obsługi, jak ich koledzy pracujący na co dzień w Londynie. Jednocześnie wykazują zrozumienie różnych kontekstów kulturowych oraz łączą umiejętności pozyskane w dwóch systemach prawnych. Warszawskie biuro Greenberg Traurig jest tego świetnym przykładem. Polskie zespoły transakcyjne stale i ściśle współpracują z prawnikami angielskimi zapewniając kompleksową obsługę prawną, w tym, w zakresie prawa angielskiego. 

– Nasza kancelaria zapewnia szeroki wachlarz usług w zakresie prawa angielskiego w tym w kwestiach korporacyjnych, transakcji M&A i finansowania oraz kwestiach spornych. Nasi angielscy prawnicy posiadają kwalifikacje i szkolenie nabyte w londyńskim City oraz bogate doświadczenie rynkowe zapewniając klientom doskonałą obsługę w sposób bardziej dostępny, nie tylko ze względu na obsługę w języku polskim, co sprawia, że jesteśmy popularnym wyborem klientów w tego typu kwestiach – zapewnia Lejb Fogelman, Senior Partner, Greenberg Traurig Nowakowska-Zimoch Wysokiński sp. k. 

Autorzy:

Maciej Pietrzak, partner lokalny Greenberg Traurig, który specjalizuje się w transakcjach korporacyjnych podlegających prawu polskiemu i angielskiemu, realizowanych w Europie Środkowej i Wschodniej oraz Wspólnocie Niepodległych Państw. Jest adwokatem brytyjskim (solicitor) doradzającym w kwestiach prawa angielskiego w Polsce, a także radcą prawnym z polskimi uprawnieniami. Swoją praktyką rozpoczął w Londynie, szkoląc się i zdobywając doświadczenie w londyńskich oddziałach międzynarodowych firm prawniczych, a także w ramach delegacji do spółek wchodzących w skład koszyka FTSE.

Dawid D. Malinowski, associate Greenberg Traurig, jest angielskim radcą prawnym (solicitor) oraz zarejestrowanym prawnikiem europejskim uprawnionym do praktyki w Polsce. Specjalizuje się w doradztwie transakcyjnym, skupiając się na transakcjach M&A i Private Equity. W swojej praktyce, skupia się na rynku Polskim oraz krajach Europy Środkowo-Wschodniej i Wspólnocie Niepodległych Państw.

Artykuł powstał we współpracy z kancelarią Greenberg Traurig.

Ile zarabiają prawnicy i doradcy podatkowi? Ostatnie dni na dołączenie do badania

Firma doradcza GP EXECUTIVE prowadzi projekt „Badanie Wynagrodzeń Prawników i Doradców Podatkowych 2021” dotyczący wynagrodzeń, benefitów i pracy zdalnej prawników oraz doradców podatkowych. To już ostatni moment, by dołączyć do badania i wypełnić anonimową ankietę, która pozwoli na zaprezentowanie rzeczywistego stanu rynku.

Od strony metodologicznej badanie zostało przygotowane przez zewnętrzną firmę, która będzie odpowiedzialna za statystyczne opracowanie wyników i ich interpretację. Zastosowano metodę CAWI, w której respondenci wypełniają anonimową ankietę w formie elektronicznej. Kluczowymi założeniami badania, które podnosi rzetelność uzyskanych w ankiecie odpowiedzi, jest dana respondentom gwarancja pełnej anonimowość oraz analiza wyników przez niezależny podmiot.

– Badanie wychodzi naprzeciw potrzebom kancelarii prawnych, firm i organizacji zatrudniających w swoich szeregach absolwentów prawa. Jego celem jest bowiem zebranie informacji na temat zarobków, premii i dodatków, które oferowane są prawnikom oraz wygenerowanie rozpiętości wynagrodzeń dla wybranych stanowisk – komentuje Marek Heidrich, partner w firmie doradczej GP EXECUTIVE.

Wszelkie informacje na temat badania oraz ankieta do wypełnienia znajdują się na stronie: www.wynagrodzeniaprawnikow.pl.

Partnerem badania jest Polskie Stowarzyszenie Prawników Przedsiębiorstw (PSPP). Wyniki raportu, razem z wnioskami i komentarzami zostaną przedstawione w formie publikacji oraz będą ogólnodostępne w formie elektronicznej.

„Dynamiczny wzrost sektora fotowoltaiki od początku stanowi okazję dla prawników specjalizujących się w prawie energetycznym, ale nie tylko”

0

Jak Pan ocenia obecny stan rynku inwestycji fotowoltaicznych Polsce? Nadal będzie się rozwijał?

Sektor fotowoltaiki przeżywa obecnie w Polsce bardzo dynamiczny rozwój, który lubię określać jako „gorączkę złota”. W moim przekonaniu ten rozwój będzie nadal kontynuowany. Zdecydowanie jest to branża atrakcyjna dla prawników i kancelarii specjalizujących się w energetyce oraz transakcjach.

Obecny rozwój sektora najlepiej obrazuje prześledzenie wzrostu mocy zainstalowanej w fotowoltaice. Na koniec 2020 roku, moc zainstalowana osiągnęła ponad 3,9 GW podczas, gdy na koniec 2019 roku, moc zainstalowana znajdowała się na poziomie blisko 2,5 GW. Oznacza to wzrost o ponad 200%. Wedle danych podanych przez Agencję Rynku Energii w kwietniu 2021 roku, całkowita moc zainstalowana wszystkich instalacji wytwórczych (tj. elektrownie konwencjonalne, ale też elektrownie wiatrowe i fotowoltaiczne) wynosi około 52 GW, a fotowoltaika osiągnęła do tego czasu moc zainstalowaną 4,2 GW.

Powyższe liczby obrazują dotychczasowy wzrost rynku fotowoltaiki w Polsce. Oceniając perspektywy jego dalszego wzrostu należy wziąć pod uwagę globalne trendy oraz politykę energetyczną polskiego państwa. Zgodnie z planami polskiego rządu, moc zainstalowana instalacji fotowoltaicznych ma osiągnąć poziom od 5 do 7 GW w 2030 roku oraz od 10 do 16 GW w 2040 roku. Niezależnie od planów polskiego rządu pojawiają się analizy, które prognozują wzrost mocy zainstalowanej w fotowoltaice do 10 GW już w 2023 roku. Niezależnie od faktycznego tempa jakie przybierze rozwój fotowoltaiki w Polsce, będzie on napędzany przez politykę klimatyczną Unii Europejskiej, która w okresie pandemii COVID-19 postawiła na transformację energetyczną jako popandemiczny motor napędowy gospodarki. Wiązać się to będzie z ogromnymi środkami finansowymi, które mają być kierowane do państw członkowskich w celu wspierania rozwoju odnawialnych źródeł energii, w tym fotowoltaiki.

Dynamiczny wzrost sektora fotowoltaiki od początku stanowi okazję dla prawników specjalizujących się w prawie energetycznym, ale nie tylko. Zainteresowanie polskim rynkiem przez nowych inwestorów rośnie co będzie dalej sprzyjać kancelariom specjalizującym się w transakcjach nabycia, sprzedaży czy finansowania.

Jak ocenia Pan aktualne przepisy i środowisko regulacyjne dla projektów fotowoltaicznych w Polsce?

Uważam, że otoczenie regulacyjne jest dość atrakcyjne dla rozwoju projektów instalacji fotowoltaicznych. Istnieją oczywiście pewne przeszkody, które napotyka każdy podmiot zajmujący się przygotowaniem projektów do budowy. Nie są to jednak problemy, które uniemożliwiłyby rozwój projektów.

Na szczęście część tych przeszkód została już zauważona i ma zostać usunięta przez ustawodawcę. Mam na myśli między innymi obowiązek uzyskiwania koncesji na wytwarzanie energii elektrycznej dla instalacji fotowoltaicznych o mocy do 1 MW. Obowiązek ten, wynikający z ustawy – Prawo energetyczne, został skrojony pod elektrownie konwencjonalne o znacząco wyższej mocy. Jednocześnie za dotychczasowy wzrost mocy instalacji fotowoltaicznych odpowiadają w sporej części instalacje o mocy do 1 MW. Biorąc pod uwagę znacząco mniejszy poziom skomplikowania takich projektów, postulatem branży było złagodzenie wymogów dla instalacji o mocy do 1 MW.

To, co nastręcza najwięcej formalnych problemów to przede wszystkim ilość dokumentów, które należy przedłożyć do wniosku koncesyjnego oraz praktyczny czas rozpatrywania tych wniosków przez Urząd Regulacji Energetyki. Oba te czynniki, powiązane ze sobą, powodują, że każdy inwestor musi rezerwować nieproporcjonalnie dużo czasu na formalności związane z uzyskaniem koncesji. Bez koncesji nie jest możliwe rozpoczęcie sprzedaży energii elektrycznej, co z oczywistych względów jest pierwszym celem inwestora, który chce go zrealizować jak najszybciej.

Dobrą nowiną jest, że wkrótce powinny zostać uchwalone przepisy zastępujące obowiązek uzyskania koncesji dla projektów o mocy do 1 MW znacznie uproszczoną i krótszą procedurą. Pomoże to inwestorom skrócić czas od rozpoczęcia budowy do uruchomienia elektrowni i pierwszej sprzedaży energii elektrycznej.

Przed dołączeniem do Sun Investment Group pracował Pan w dużych kancelariach prawnych. Co trzeba zmienić, by z prawnika kancelaryjnego stać się dobrym prawnikiem in-house?

Myślę, że nie ma jednolitej recepty na transformację z prawnika kancelaryjnego w prawnika wewnętrznego. Wszystko zależy od kultury organizacyjnej firmy, do której dołącza prawnik oraz sposobu w jaki ta firma określa rolę prawnika wewnętrznego.

Rola prawnika wewnętrznego może być ograniczona do roli „wewnętrznego” usługodawcy reagującego na potrzeby koleżanek lub kolegów z innych departamentów. Rola prawnika wewnętrznego może też zostać zakreślona znacznie szerzej. Wówczas prawnik nie tylko wspiera, a wręcz uczestniczy w kreowaniu działań firmy.

Ta druga charakterystyka jest moim zdaniem częstsza w firmach działających na rynkach regulowanych, takich jak energetyka. Oczywistym jest, że regulacje zakreślające ramy działania na danym rynku muszą być uwzględnione w strategii firmy. W takiej sytuacji prawnik wewnętrzny odgrywa niebagatelną rolę, ponieważ jego obowiązkiem jest nie tylko powiedzieć, że pewne działania są niemożliwe ze względu na obowiązujące przepisy. W takiej sytuacji jego rolą jest przede wszystkim doradzić jak przeprowadzić te działania w kontekście obowiązujących regulacji. Od prawnika wymaga to nie tylko doskonałego poruszania się w gąszczu przepisów, ale też zrozumienia procesów rządzących firmą.

Wynika to zapewne z moich własnych doświadczeń, więc nie oznacza to, że jest to jedyna właściwa recepta. Niemniej uważam, że dobrą ścieżką przed zajęciem stanowiska prawnika wewnętrznego jest praca w kancelarii prawnej, szczególnie na wczesnym etapie kariery zawodowej. Praca w kancelarii to etap, gdy nabywa się twardą wiedzę na temat przepisów i ich funkcjonowania w praktyce. Obsługując wielu różnych klientów rośnie świadomość ich wymagań, a wiedza zdobyta przy wielu różnych projektach pozwala prawnikowi rozwinąć wyobraźnię. Ta wyobraźnia pomaga potem lepiej realizować się w roli prawnika wewnętrznego. Jeśli przepracowałem w kancelarii wiele różnych scenariuszy, zdecydowanie łatwiej będzie mi zidentyfikować ryzyka czyhające na moją firmę, gdyż poznałem te ryzyka wcześniej w praktyce.

Uniwersalną prawdą jest fakt, że przechodząc na stanowisko prawnika wewnętrznego należy zachować otwartą głowę. Od pierwszego dnia w nowej firmie, prawnik współpracuje blisko z finansistami czy inżynierami. Nie tylko musi zrozumieć ich punkt widzenia, ale też dostosować swój styl komunikacji do osób, które nie skończyły studiów prawniczych. Wspominam o tym nieprzypadkowo, bo prawnicy słyną wśród innych profesji z prowadzenia długich analiz podczas, gdy proste pytania wymagają prostych odpowiedzi. Niezależnie od tego jak błyskotliwa była analiza, która nas doprowadziła do odpowiednich wniosków, nasi koledzy chcą usłyszeć przystępnie sformułowane rozwiązanie problemu. Obowiązkiem prawnika jest zadbać, aby to rozwiązanie było poprawne od strony prawnej.

A w jaki sposób dokonują Państwo wyboru zewnętrznych doradców prawnych? Co najbardziej ceni Pan we współpracy z kancelariami?

Wybór kancelarii zewnętrznej podyktowany jest w pierwszej kolejności doświadczeniem prawników, którzy w niej pracują. Rolę może też odgrywać kwestia wynagrodzenia. Podejmując decyzję o zaangażowaniu kancelarii zewnętrznej nie możemy abstrahować od kosztów. Jednak zawsze najważniejsza będzie jakość usług prawnych.

We współpracy z kancelariami cenię znajomość branży oraz szybkość działania. Współpraca z kancelarią, która może pochwalić się znaczącym doświadczeniem w prowadzeniu transakcji w sektorze energetyki zdecydowanie sprzyja szybkości oraz efektywności współpracy. Na rynku tak dynamicznym jak obecnie sektor fotowoltaiki jest to kluczowa charakterystyka dla kancelarii, która chce odnieść sukces.

Co najbardziej, z Pana perspektywy, utrudnia prace prawnikom firmowym z kancelariami?

Biorąc pod uwagę, że skrupulatnie dobieramy naszych doradców prawnych, do tej pory nie doświadczyłem znaczących utrudnień we współpracy z kancelariami. Mam nadzieję, że tak pozostanie, a prawnikom, którzy z nami współpracują mogę wystawić wyłącznie dobre rekomendacje.

Maciej Kalinowski z Sun Investment Group jest związany od niemal trzech lat. Wcześniej pracował jako prawnik wewnętrzny w PGNiG. Przedtem związany był również z kancelariami Clifford Chance i CMS.

Zasady etyki, reklama i umowa o prace? Dziś druga część Krajowego Zjazdu Adwokatury

0

Dziś druga część rozpoczętego w marcu XIII Krajowego Zjazdu Adwokatury. Po wiosennych wyborach, teraz czas na decyzje programowe. Delegaci z dwudziestu czterech izb adwokackich mają przyjąć uchwały wytyczające kierunek działań na najbliższe lata. Początek KZA o 11.00. Obrady zorganizowano w formie zdalnej.

W marcu Adwokatura wybrała swoje nowe władze, w tym przede wszystkim Prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysława Rosatiego. Teraz nadszedł czas na dyskusje i uchwały programowe. A w agendzie mają się pojawić problemy, które od lat budzą emocje i od lat pozostają nierozstrzygnięte – zmiany w kodeksie etyki, kwestia reklamy i umowy o pracę.

Jednym z punktów obrad jest “Przedstawienie projektu Zbioru Zasad i Godności Zawodu – Kodeksu Etyki” – On nie jest od strony formalnej zdatny do uchwalenia, ale też – co trzeba podkreślić – od strony merytorycznej nie jest akceptowany przez środowisko, ponieważ zgłaszane są wobec tego projektu zasadne zastrzeżenia merytoryczne – tak o projekcie w rozmowie z prawo.pl mówił Prezes NRA Przemysław Rosati. Jak również podkreślał, KZA powinien wskazać kierunek, ale to Naczelna Rada Adwokacka powinna się zająć gruntownym opracowaniem zasad etyki dotyczących m.in. reklamy.

Krajowy Zjazd Adwokatury odbywa się co cztery lata. Weźmie w nim udział 333 delegatów z 24 izb adwokackich. Obrady można śledzić online na stronie kza.adwokatura.pl oraz na kanale Adwokatury Polskiej na YouTube.

„Chcemy być dla naszych klientów one stop shop” – rozmawiamy z partnerem zarządzającym DWF w Polsce Michałem Pawłowskim

0

Międzynarodowa kancelaria DWF jest obecna w Polsce już ponad dwa lata. Jej biuro tworzy zespół prawników działający wcześniej w sieci K&L Gates. W skali całego świata w okresie tych dwóch lat kancelaria DWF przeżywała skrajne momenty – od dobrego debiutu na londyńskiej giełdzie po problemy finansowe, zmianę globalnego partnera zarządzającego, otwieranie nowych i zamykanie niektórych starych biur. Czy ta sytuacja odbiła się na warszawskim biurze? Jak radzi sobie DWF w Polsce i jakie ma plany? Rozmawiamy z partnerem zarządzającym kancelarii Michałem Pawłowskim. 

Michał Pawłowski jest adwokatem i doświadczonym prawnikiem transakcyjnym, specjalizuje się w prawie rynków kapitałowych, prawie korporacyjnym i prawie papierów wartościowych. Od marca 2019 roku jest partnerem zarządzającym DWF w Polsce.

Jak Pan podsumowuje ponad dwa lata obecności DWF w Polsce? 

Trudno mówić o dwóch latach, bo tak na prawdę nie zaczynaliśmy pod szyldem DWF jako prawniczy start-up. Nasza historia w Polsce to 30 lat. Pierwsi pracownicy obecnego zespołu nadal są z nami – Lech Najbauer czy Maciej Jamka czy Sławek Czochrowski. To oni wraz z innymi prawnikami i pracownikami administracji  przez te trzy dekady tworzyli historię tego miejsca pod różnymi szyldami (Hogan&Hartson, K&L Gates). My jesteśmy tego kontynuacją, jesteśmy tym samym podmiotem, tą samą spółką, ale w bardzo mocno odświeżonej strukturze. Dwa i pół roku temu przeszliśmy proces, podczas którego kilka osób odeszło i wybrało inną drogę, a my zaprosiliśmy do współpracy wielu specjalistów z rynku. Jesteśmy teraz większą organizacją niż kiedykolwiek wcześniej. Przez ostatni czas bardzo elastycznie i dynamicznie dostosowywaliśmy się do rynku. Nie próbowaliśmy narzucać naszych zasad gry, tylko uczyliśmy się tego, jak działa rynek w pandemicznych czasach. Czasami idąc w innym kierunku, niż robiła to  nasza konkurencja. Niektóre międzynarodowe firmy wycofują się z Polski lub redukują wachlarz praktyk i zespoły.  My nie liczymy na to, że wróci rzeczywistość lat 90-tych i będziemy mieli do czynienia tylko z wielomiliardowymi projektami, a klienci będą nam chcieli płacić nowojorskie stawki godzinowe. Natomiast przy odpowiednim sparametryzowaniu takiej organizacji i biznesu jakim jest firma prawnicza, jesteśmy w stanie, na tym polskim, trudnym i konkurencyjnym rynku działać skutecznie i efektywnie oraz dalej się rozwijać. 

A patrząc na te dwa lata z perspektywy uczestnictwa warszawskiego biura w takiej organizacji jak DWF, jak Pan ocenia ten okres?  

To okres stałego rozwoju. DWF już teraz jest bardzo dużą, notowaną firmą. Cały czas jednak pod kontrolą partnerów takich, jak ja i moi koledzy z innych krajów. DWF jest bardzo elastyczną organizacją, słuchającą głosów przedstawicieli swoich lokalnych biur. Oczywiście mogę nie być do końca obiektywny, ale wydaje mi się, że mamy nieco więcej do powiedzenia w firmie, niż nasi koledzy z innych biur międzynarodowych kancelarii w Polsce. Współuczestniczymy w rozwoju całej grupy. Poza tym DWF jest według mnie organizacją lepiej przygotowaną na wyzwania, które niesie ze sobą przyszłość na rynku prawniczym od innych organizacji, które są bardzo zapatrzone w swoją historię i tradycyjny model funkcjonowania na rynku prawniczym. 

Co to oznacza w praktycznym wymiarze? 

Mamy trzy linie biznesowe. Pierwsza – legal advisory – tradycyjne doradztwo prawne w segmencie premium, dla największych klientów korporacyjnych na całym świecie. Druga to Mindcrest – usługi prawne o charakterze „ubranym” w pewien proces, dotyczące projektów wolumenowych, gdzie jest wyzwanie prawne, ale ono nie dotyczy jednej sprawy, a setek czy tysięcy mniejszych spraw. 

Czyli coś w stylu ALSP (alternative legal service providers)? 

Tak, to jest dokładnie to. Do pewnego stopnia zaczynamy już funkcjonować w tym obszarze w Polsce.. Mamy na przykład projekt na pograniczu Legal Advisory i Mindcrest, gdzie wspieramy banki w sporach z kredytobiorcami frankowymi. Gdybyśmy doradzali w jednej, czy dwóch takich sprawach, to nie miałoby sensu, jednak gdy chodzi o portfel kilku tysięcy spraw to jest to wartościowe rozwiązanie. Natomiast chcemy robić jeszcze więcej, bo nasze ambicje w Polsce są dużo większe niż to, co oferujemy naszym klientom obecnie w DWF. Trzecia linia biznesowa, to coś co w Polsce dopiero raczkuje – Connected – to już nie są usługi prawne, tylko usługi wspierające, często wykorzystujące narzędzia technologiczne, czy sztuczną inteligencję. W tej chwili dotyczy to głównie sektora finansowego w Wielkiej Brytanii, ale pracujemy nad rozwojem tych usług, by móc je dalej rozwijać w Polsce. 

To jest przyszłość branży prawniczej – tworzenie prawnych procesów i ich skalowanie oraz wykorzystywanie sztucznej inteligencji? 

Przyszłością jest połączenie tych wszystkich trzech linii biznesowych, które wymieniłem. Chcemy być dla naszych klientów one stop shop. Duże podmioty lokalne, regionalne, czy nawet globalne oczekują tego, by dostawcy usług prawnych w jak najszerszym zakresie ściągali im problem z głowy. Z punktu widzenia wewnętrznych zespołów prawnych łatwiej jest mieć takiego partnera, niż zarządzać grupą kilkunastu kancelarii, nawet wybitnych w swoich dziedzinach. Oczywiście nie chcemy rezygnować z tradycyjnego doradztwa prawnego, bo bez tego to wszystko by nie działało, z tego wyrośliśmy, ale usługi Mindcrest, a z czasem i Connected, na świecie, ale i w Polsce, będą coraz bardziej powszechne i będą coraz lepiej działały. 

Wracając do podsumowań, mówimy o ponad dwóch latach DWF, ale to także Pana dwa lata jako partnera zarządzającego kancelarią, przez kilka miesięcy pod szyldem K&L Gates, a później już DWF.  Jak z tej perspektywy ocenia Pan ten czas? Czuje się Pan już doświadczonym partnerem zarządzającym?  

To jest praca, której uczę się każdego dnia. To co mi pomaga, to moje wykształcenie i doświadczenie. Moim pierwszym kierunkiem studiów była ekonomia. Dodatkowo w trakcie studiów miałem pewien epizod biznesowy. Razem z kolegą założyliśmy firmę w zupełnie innej niż doradcza branży. Dzisiaj nazwalibyśmy to start-upem, ale 20 lat temu nie było takiego nazewnictwa. To była bardzo dobra szkoła biznesu. W mikroskali obserwowanie w praktyce, że pieniądze nie biorą się z powietrza i dostosowywanie strategii do błędów, jakie się popełniło. Wydaje mi się, że tamto doświadczenie i poznanie mechanizmów w biznesie, których wtedy się nauczyłem dziś mi pomaga,. Ale to, co może być zaskakujące to, że pomaga mi też wyniesiona z tamtego okresu umiejętność obserwowania i komunikacji z wymagającymi ludźmi. Mam świadomość, że w naszym zespole, wśród tych ponad 130 osób każdy jest inny, każdy ma swoje problemy, które są dla niego najważniejsze i jeśli podchodzimy do każdego z otwartą głową, łatwiej jest zrozumieć, pomóc, rozwiązać problem.  Nie jesteśmy i nie będziemy oazą szczęśliwości, bo takich miejsc nie ma, natomiast w skali Warszawy, mam wrażenie, że atmosfera pracy u nas jest lepsza od średniej. 

Partnerem zarządzającym został Pan niedługo po dołączeniu do K&L Gates i to, w porównaniu do innych partnerów zarządzających międzynarodowymi kancelariami w Polsce, w młodym wieku. Dodatkowo stał się Pan następcą wieloletniego i niezwykle doświadczonego partnera zarządzającego Macieja Jamki. Jak się Pan czuł obejmując tę funkcję? 

Byłem w K&L Gates prawie dwa lata przed objęciem stanowiska partnera zarządzającego. Przez ten czas bardzo blisko współpracowałem z Maciejem Jamką, Ta sukcesja to nie był spontaniczny pomysł. To była wielomiesięczna wspólna praca, która z czasem stała się oczywista dla osób z naszego najbliższego otoczenia. Maciej jako bardzo doświadczony prawnik, na tym etapie swojej kariery postanowił skupić się na innych wyzwaniach. Gdy był partnerem zarządzającym zauważył, że go wspierałem, , że mam umysł analityczny, rozumiem aspekty finansowe, dostrzegam wyzwania o charakterze strategicznym i mam doświadczenie menedżerskie, bo zespołami zarządzam od conajmniej 10 lat i doszedł do wniosku, że mogę być właściwą osobą, która go zastąpi. To Maciej zgłosił moją kandydaturę. Od pierwszego dnia mogłem liczyć na Maćka i mogę liczyć na niego nadal. To była przyjazna sytuacja, nie żaden przewrót czy pucz. Mam duży szacunek do Maćka za to wsparcie oraz za to, że od kiedy przestał być partnerem zarządzającym, to nie próbował zarządzać z tylnego fotela. Przez ostatnie dwa i pół roku były może dwie lub trzy sytuacje, kiedy powiedział, że coś zrobiłby inaczej.

To był w takim razie komfortowy dla Pana czas i początek kariery partnera zarządzającego? 

W pewnym sensie tak, bo mogłem liczyć na wsparcie Macieja i zespołu i pod tym względem było komfortowo. Natomiast w pozostałych aspektach nie. Byliśmy w przededniu duży zmian. Rozmawialiśmy z K&L Gates na temat dalszej obecności sieci w Polsce. Doszliśmy do wniosku, że w zintegrowanym modelu finansowym ma to mały sens. Rozważaliśmy model afiliacyjny. Zainteresowało się wtedy nami kilka globalnych podmiotów m.in.  DWF, więc rozmawialiśmy też z nimi. Kilka osób w tamtym czasie także od nas odeszło. To był bardzo wymagający i dynamiczny okres. Natomiast wydaje mi się, że przeszliśmy przez niego dobrze. Zachowaliśmy integralność firmy oraz fantastyczny zespół. Nie mieliśmy żadnego okresu, w którym przychody firmy by spadły. Cały czas pniemy się w górę zarówno na poziomie przychodów, jak i wyników. Ja bardzo mocno przyjrzałem się strukturze kosztowej dokonując pewnych modyfikacji, ale zasadniczo nie dotykając wynagrodzeń. Był to zatem okres pełen wyzwań. A co do postrzegania roli partnera zarządzającego, to wielu młodym prawnikom może się wydawać, że to praca, w której niewiele trzeba robić – szampan, truskawki, czytanie gazet i duże wynagrodzenie – tak oczywiście nie jest, to bardzo ciężka praca. 

Wspomniał Pan o dobrych wynikach i przychodach. Na świecie jednak sytuacja DWF była w ostatnich miesiącach różna. Międzynarodowe media donosiły nawet o ryzyku niewypłacalności i cięciach. Czy to odbijało się na sytuacji warszawskiego biura? 

Nie odbiło się to w żaden sposób na działaniu naszego biura. W ogóle nas to nie dotknęło. Natomiast te decyzje, podjęte zresztą przy naszym udziale, bo razem z Joanną Wojnarowską jesteśmy w ścisłym globalnym kierownictwie DWF, o ograniczeniu obecności kancelarii w kilku miejscach na świecie w czasie tego kryzysu, były dobre. Jeśli część biznesu po jakimś czasie nie generuje wyniku i trzeba do niego dokładać, to tak jak wspomniałem na początku, rynek jest dynamiczny i trzeba się do niego dostosować. 

Jak Pan powiedział, w globalnych władzach DWF jest Pan oraz Joanna Wojnarowska, ostatnio trzech prawników warszawskiego biura awansowało także w strukturach europejskich – to dosyć liczna reprezentacja polskich prawników w międzynarodowych strukturach, to wynika z charakteru organizacji DWF, czy po prostu polscy prawnicy sami to sobie wywalczyli? 

Jedno i drugie. DWF na pewno jest organizacją, która słucha. Nigel Knowles czy Matthew Doughty, którzy zarządzają firmą globalnie, mimo, że ze względu na swoje doświadczenia mogliby myśleć, że pewne rzeczy wiedzą najlepiej, to chcą usłyszeć głosy innych i wyciągają z nich wnioski oraz dostosowują do tego swoje decyzje. Często jest tak, że powstaje jakiś projekt, a potem w trakcie rozmów ulega zmianom. Polscy prawnicy rzeczywiście są mocno reprezentowani. Natomiast to nie jest efekt wywalczania sobie pewnej pozycji, a szacunku, jakim cieszy się nasze biuro jako business unit. Warszawskie biuro ma bardzo silną pozycję w wielu obszarach jak energetyka odnawialna, transakcje, procesy, nieruchomości – tu jesteśmy w stanie pomagać we wszystkim naszym globalnym klientom korporacyjnym. 

Wspomniał Pan o nieruchomościach. Pozyskanie Joanny Wojnarowskiej wraz z zespołem z Baker McKenzie kilka miesięcy temu było ostatnim znaczącym ruchem personalnym  DWF, czy w najbliższym czasie planują Państwo kolejne wzmocnienia? 

Tak. Wkrótce będziemy informować o dużych wzmocnieniach. To będą znaczące ruchy na rynku i to też nie będzie nasze ostatnie słowo. Chcemy się dalej dynamicznie rozwijać w Polsce. 

W jakich sektorach chcą się Państwo rozwijać. Dołączenie Joanny Wojnarowskiej pokazało, że stawiają Państwo między innymi na nieruchomości. 

Tak, widzimy potencjał w tym sektorze i chcemy się w nim nadal rozwijać. W nieodległej przyszłości chcemy być niekwestionowanym numerem trzy w nieruchomościach na polskim rynku. W tym momencie ten sektor wygląda tak, że jest Dentons, Greenberg Traurig i kilka kancelarii, w tym my, którym się wydaje, że są numerem trzy, ale tak naprawdę chyba żadna z tych firm nim nie jest. Moją ambicją jest by DWF miało silną pozycję na podium. Pewnie w najbliższej przyszłości nie będziemy konkurować, co do wielkości zespołu, z Greenbergiem, czy Dentonsem, ale chcemy mieć silną pozycję w czołowej trójce kancelarii w sektorze nieruchomości. Jeżeli chodzi o inne sektory, które według mnie są perspektywiczne, to nowe technologie – tu w dalszym ciągu zamierzamy inwestować. Podobnie w obszarze private equity i venture capital. Wydaje mi się, że ze względu na sinusoidę cyklu koniunkturalnego nieuchronne jest spowolnienie gospodarki i zyskiwać będzie praktyka restrukturyzacyjna. Myślę też, że w najbliższych 3 – 5 latach bardzo cenny będzie także sektor energetyki odnawialnej. 

Jakie widzi Pan najważniejsze i największe wyzwania w branży prawniczej w najbliższym czasie? Przed nami czasy rozwoju czy kryzysu? 

Do przodu będą szli ludzie i organizacje, które będą rozumiały, że nic nie jest dane na zawsze, że ten rynek cały czas się zmienia. To przez wpływ technologii, ale i epidemii. Niektórzy ludzie bedą pracować dla nas mieszkając trzy tysiące kilometrów dalej. Wyzwaniem z punktu widzenia zarządzających będzie utrzymanie tych ludzi razem, tworzenie więzi z organizacja, by nie stwierdziły że dziś mogą pracować w tej firmie, a jutro w innej, bo jedynym co je łączy z organizacją jest laptop. To będzie wyzwanie nie mniejsze niż postęp technologiczny i udział sztucznej inteligencji. Pewne trendy zachodzące w gospodarce też będą wyzwaniem, być może będziemy musieli się mierzyć z kryzysem. Jednak jeśli zrozumiemy, że każde wyzwanie jest szansą, że nie można przyjąć jednego kursu i wierzyć, że on się nie zmieni przez najbliższe 10 lat, to będzie dobrze.

Summer Legaltech Camp – okazja do darmowych konsultacji dla prawników i kancelarii

Kto może wziąć udział w konsultacjach?

Konsultacje w ramach Summer Legaltech Camp odbędą się online.  Przeznaczone są dla prawników z: Krakowa, Katowic, Tarnowa, Lublina, Rzeszowa, Wrocławia i Opola. 

W konsultacjach mogą wziąć udział zarówno prawnicy, którzy korzystają już z rozwiązań legaltech, jak i osoby rozpoczynające swoją przygodę z tą technologią.

Dlaczego warto?

To doskonała okazja, aby porozmawiać z ekspertem. Konsultacje poprowadzi Artur Pawlik – specjalista i entuzjasta legaltech, a na co dzień – doradca handlowy Advisor Systems, odpowiedzialny za sektor legaltech i współpracę z kancelariami prawnymi różnej wielkości. Konsultacje online będą prowadzone w swobodnej i przystępnej formie, co powoduje, że można w nich wziąć udział z każdego miejsca, nawet będąc na urlopie.

Jak zapisać się na konsultacje?

Liczba miejsc na konsultacjach jest limitowana. Zapisać można się na stronie Summer Legaltech Camp. Należy wybrać swoje miasto i zarezerwować odpowiedni termin. Prowadzący skontaktuje się w celu potwierdzenia terminu i ustalenia szczegółów rozmowy.

Co, gdy nie możesz wziąć udziału w konsultacjach?

Wszyscy prawnicy, którym nie pasują wskazane terminy konsultacji lub nie mają kancelarii w wybranych miastach, mogą zapisać się do darmowego, unikatowego technologicznego newslettera Advisor247 Legal. Dzięki temu raz w tygodniu otrzymają najświeższe informacje z sektora legaltech oraz jako pierwsi zostaną powiadomieni o kolejnych ciekawych akcjach edukacyjnych.

Istota dobrego networkingu prawniczego

_________________________________________________________________________

Ten tekst jest jednym z artykułów z ostatniego wydania Newslettera Branży Prawniczej. Polecamy subskrypcję naszego Newslettera tutaj.

_________________________________________________________________________

Dobry networking może być kluczem do sukcesu w prawniczej karierze. Jednak nie jest łatwy. Tylko nieliczni mają naturalny talent do „zagadywania” i nawiązywania kontaktów. Wielu ma z tym trudności. 

W ramach Lawyer Development Toolkit Bloomberg Law opublikowano kluczowe rady dla rozwijania swojego prawniczego networkingu. Podobne zasady, wysiłki i starania stosują najlepsi na rynku. Jeśli nie prowadzisz jeszcze networkingu w ten sposób, poważnie to rozważ. 

Networking to nie tylko zdobywanie klientów, ale także o kontakty z innymi prawnikami, które mogą przynieść wymianę wiedzy czy możliwości rozwoju kariery. 

Networking to ciężka praca 

Networking wymaga czasu i wysiłku. To nie tylko rozpoczynanie komunikacji, ale także jej późniejsze podtrzymywanie i działania, które pozwolą się wyróżnić na tle innych. 

Poza tym dobrzy networkerzy nie tylko utrzymują komunikację, ale oferują wartość swoim kontaktom. Może to być na przykład wprowadzenie do sieci innych kontaktów czy podzielenie się interesującymi insight’ami. 

Ważniejsze słuchanie niż mówienie 

Ważna jest nie tylko umiejętność mówienia, ale też słuchania. Jeśli skupiamy się tylko na tym, co my mamy do powiedzenia, tracimy szansę na sprawienie, by nasi słuchacze poczuli się docenieni i ważni. Warto się skupić na poznaniu osoby, z którą rozmawiamy zadając pytania i słuchając odpowiedzi. 

Odpuść sprzedaż na wydarzeniach networkingowych 

Wielu prawników uczestniczy w spotkaniach networkingowych z myślę, że nagroda przyjdzie od razu, czy to w postaci oferty pracy, czy nowego klienta. Jeśli nie odniosą tego sukcesu, uznają to za zmarnowany czas i porażkę. Takie podejście może powodować rozczarowania. Trzeba na networking spojrzeć inaczej – to nie sprzedaż, tylko budowanie relacji. 

Zawsze odzywaj się po pierwszym spotkaniu

Błędem popełnianym przez wielu jest niepodtrzymywanie kontaktu po pierwszym spotkaniu. Ciągłość w dialogu jest kluczem do dobrego networkingu. Skontaktuj się z nowo poznanymi osobami w ciągu 24 godzin od spotkania, wysyłając wiadomość e-mail, SMS lub telefonicznie, dając znak, że dobrze wspominasz to spotkanie. Dobrze uwzględnić coś konkretnego, co padło podczas pierwszej rozmowy. To może być pomocne w zapamiętaniu kim dokładnie jesteśmy. 

Pomagaj nie tylko sobie, ale też drugiej stronie 

Networking to relacja dwustronna. Trzeba być otwartym i dostępnym, by pomagać innym, tak samo, jak i my oczekujemy pomocy od nich. Warto zwracać uwagę na rzeczy, które są dla innych interesujące lub na których im zależy. Dzięki temu, gdy pojawi się okazja można być pierwszą osobą, która może pomóc i stać wiarygodnym oraz zaufanym partnerem. 

Cierpliwości – play the long game 

Wartościowe relacje rzadko rozwijają się z dnia na dzień. Wysokiej jakości networking to stopniowy proces, który wymaga czasu, zaangażowania i wytrwałości. Ważne jest, aby znaleźć równowagę między pozostaniem na radarze nowego kontaktu a jednoczesnym poszanowaniem jego przestrzeni i zajętego stylu życia.

Ciekawość 

Trzeba być ciekawym drugiego człowieka. Networking polega na budowaniu profesjonalnych relacji poprzez autentyczne zainteresowanie innymi. Rozmowy nie muszą być ograniczone do sfer zawodowych — wspólne hobby czy pasje mogą okazać się równie skutecznym punktem zaczepienia. 

Daj się zapamiętać 

Kluczem networkingu jest to, by zostać zapamiętanym. Warto więc być ciekawym dla innych i angażującym. Można ułatwiać innym rozpoczęcie rozmowy poprzez noszenie elementów identyfikujących nasze zainteresowania, takich jak przypinki czy charakterystyczne akcesoria.

Regularne ćwiczenia

Nabycie umiejętności dobrego networkingu wymaga regularnego uczestnictwa w spotkaniach i eventach branżowych, na których można ćwiczyć. By stać się dobrym networkerem trzeba te wydarzenia i spotkania uczynić częścią swojego zawodowego kalendarza. 

Networking buddy 

Jeśli networking sprawia, że czujesz się niekomfortowo, warto mieć osobę towarzyszącą, która może pomóc w zapewnieniu płynnej rozmowy, a w sytuacji, w której trudno nam mówić o sobie może wspominać o naszych doświadczeniach czy osiągnięciach. 

Dobrze wykorzystaj media społecznościowe 

Profesjonalne media społecznościowe mogą dostarczyć wielu informacji na temat wykształcenia i doświadczenia zawodowego potencjalnych kontaktów networkingowych. Te będą bardzo pomocne przy rozpoczynaniu rozmowy czy kontaktu online.

Kancelarie stają się mniej popularnym miejscem pracy wśród młodych prawników?

_________________________________________________________________________

Ten tekst jest jednym z artykułów z ostatniego wydania Newslettera Branży Prawniczej. Polecamy subskrypcję naszego Newslettera tutaj.

_________________________________________________________________________

Europejskie Stowarzyszenie Studentów Prawa ELSA przeprowadziło kolejne badanie Studenci Prawa w Polsce. W tym roku w ankiecie wzięło udział 1039 osób z uczelni w całym kraju. Odpowiadały na pytania dotyczące między innymi edukacji, praktyk i zawodów prawniczych oraz środowiska pracy.

Studenci wskazali także kancelarie, w których chcieliby najbardziej pracować. Oto trzy kancelarie uznawane za najlepsze miejsca pracy: 

  • CMS (16%), 
  • Deloitte (6%) 
  • Dentons (4%)

Rok temu to „podium” wyglądało tak: 

  • CMS – 20,33%
  • Deloitte Legal 17,39%
  • Dentons – 14,89%

Uwagę zwraca także ile procent respondentów nie wskazało żadnej kancelarii i odpowiadając na pytanie o najbardziej pożądane miejsce pracy wśród kancelarii prawnych zaznaczyło „żadna z powyższych”, a było tam naprawdę dużo kancelarii różnych specjalizacji i rozmiarów. Jeszcze rok temu taką opcję wybrało 33,7%, w tym roku już 38%.  

Takie porównanie rok do roku oczywiście jeszcze niczego nie przesądza, niemniej warto się nim zainteresować. 

Pewien spadek zainteresowania młodych ludzi budowaniem kariery w dużych kancelariach prawnych obserwatorzy branży zgłaszają od jakiegoś czasu. 

Oczywiście nie dotyczy to tylko rynku polskiego. Niedawno brytyjski The Times opublikował artykuł o znamiennym tytule „Big law firms fall out of fashion with idealistic Generation Z”. 

Opisano w nim badania przeprowadzone przez firmę rekruterską Major Lindsay & Africa. 

Wynika z nich, że studenci i prawnicy rozpoczynający karierę coraz częściej rezygnują z pracy w globalnych kancelariach prawniczych, bo obawiają się  braku równowagi między życiem zawodowym a prywatnym oraz zadań, które kolidują z ich etyką osobistą.

40% ankietowanych urodzonych w latach 1995-2012, a więc zaliczanych do tak zwanego pokolenia Z odpowiedziało, że chętnie pracowałoby w kancelarii zaliczanej do 200 największych firm prawniczych w USA. To spadek o 20% w porównaniu do badań przeprowadzonych w 2020 roku. 

W tym kontekście aktualny pozostaje nasz wywiad z Moniką Pacochą, specjalizującą się w rekrutacji prawników między innymi dla polskich i międzynarodowych kancelarii. Oto fragmenty jej wypowiedzi: 

Młodzi ludzie coraz częściej dochodzą do wniosku, że model pracy w kancelariach nie jest dla nich atrakcyjny. Wskazują na kilka głównych czynników: długie godziny pracy, stres, pracę pod presją czasu, nieprzewidywalność. 

Kancelarie konkurują o dostępne na rynku talenty z wieloma innymi podmiotami. Rynek wygląda dziś zupełnie inaczej niż jeszcze 10 czy 15 lat temu. Jest zdecydowanie więcej opcji, możliwych dróg kariery – praca w start-upach, funduszach inwestycyjnych, wewnętrznych działach prawnych spółek różnych sektorów itd.

Cała rozmowa tutaj: https://legalbusiness.pl/dlaczego-coraz-mniej-mlodych-prawnikow-chce-pracowac-w-kancelariach/

UKNF inwestuje w analitykę danych, by lepiej ostrzegać i nadzorować

0

UKNF chce inwestować w zaawansowaną analitykę danych, dzięki czemu ma stać się lepszym partnerem dla nadzorowanych instytucji oraz realizować coraz szerszy mandat nadzorczy.

Bogate zasoby pozyskiwanych i analizowanych danych mają też w przyszłości pomóc identyfikować trendy rynkowe, a dzięki temu w porę wyłapywać pojawiające się zagrożenia i pomóc im przeciwdziałać.

Więcej w artykule na stronie Komisja Nadzoru Finansowego.

Informacja pochodzi z Newslettera Business Update przygotowywanego we współpracy z redakcją Legal Business Polska. Codziennie o 5 rano może otrzymywać zestaw wybranych informacji o gospodarce, biznesie i prawie – subskrybuj na businessupdate.pl

Niektórzy podatnicy przeszli na estoński CIT tylko pozornie? 

0

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie orzeŻł, że przy wyborze estońskiego ryczałtu należy w pierwszej kolejności zamknąć księgi rachunkowe i sporządzić sprawozdanie finansowe, a dopiero potem złożyć zawiadomienie.

Sąd potwierdził tym samym interpretację Dyrektora KIS, w której stwierdzono, że wykonanie tych czynności w odwrotnej kolejności de facto nie skutkuje przejściem na nową formę opodatkowania. Oznacza to, że tysiące podatników mogło przejść na estoński CIT jedynie pozornie.

Więcej o tej sprawie napisał Dziennik Gazeta Prawna.

Informacja pochodzi z Newslettera Business Update przygotowywanego we współpracy z redakcją Legal Business Polska. Codziennie o 5 rano może otrzymywać zestaw wybranych informacji o gospodarce, biznesie i prawie – subskrybuj na businessupdate.pl

Nowe wyzwania rainmakerów

W trakcie budowania kariery prawniczej prędzej czy później każdy musi stać się rainmakerem albo chociaż zaklinaczem deszczu.  Zmiany na rynku usług prawnych w Polsce spowodowały zaostrzenie konkurencji. Z drugiej strony coraz większa liczba regulacji i problemów prawnych powoduje, że przedsiębiorcy na każdym etapie rozwoju potrzebują wsparcia prawnego. Tyle że nowoczesnego i elastycznego oraz dostarczonego w sposób partnerski. Stąd takie terminy jak business development i legal design są w ostatnim czasie jednymi z najczęściej wymienianych w branży prawniczej. Co ważne, nie chodzi tu tylko o pracę w kancelariach. Mentalność rainmakera niezbędna jest dzisiaj także u prawników in-house.

Nie chodzi tylko o sprzedaż 

Jak wskazują doświadczeni eksperci branży prawniczej, z którymi rozmawialiśmy, jeśli chcemy dobrze sprzedawać usługi prawne, trzeba uświadomić sobie, że wcale nie o sprzedaż tutaj chodzi lub, że jest ona na ostatnim miejscu, a business development to coś więcej niż zdobywaniem klientów.  – To wiele aktywności, które prawnik powinien podejmować wokół budowania własnej marki, nawiązywania relacji czy o charakterze reputacyjnym – mówi Janina Ligner-Żeromska, adwokatka z 30-letnim doświadczeniem w doradztwie biznesowym oraz rozwoju praktyki prawniczej, wykładowczyni EY Academy of Business. 

– Nie ma co obawiać się stwierdzenia, że prawnicy są sprzedawcami. Jednak ważniejszą częścią tego biznesu jest budowanie relacji. Wiele bardzo dobrych i finalnie skutecznych spotkań sprzedażowych, w których brałem udział, to były spotkania, podczas których bardzo mało mówiło się o kwestiach prawnych. W tej branży nie działa sprzedaż w wersji hard. Chodzi o budowanie zaufania – podkreśla Mariusz Kowalski, menedżer z ponad 20-letnim doświadczeniem w szeroko pojętym marketingu prawniczym, ekspert EY Academy of Business.  

 – Sprzedaż usług prawnych jest czymś zupełnie innym niż sprzedaż na przykład produktów FMCG, (mimo że na rynku pojawiają się ostatnio głosy, że może nie powinno się to aż tak różnić, ponieważ usługa prawna to usługa jak każda inna). Powinniśmy więc umieć zaproponować nasze usługi subtelniej, w sposób, który pasuje do naszej profesji (biorąc przy tym pod uwagę ograniczenia nakładane przez zasady etyki adwokatów i radców prawnych). Dobrze jest tak prowadzić działania sprzedażowe, by nie musieć być w pozycji „wprost” sprzedawcy – twierdzi Janina Ligner Żeromska. 

Wiedza? To tylko początek

Te wszystkie działania, które możemy określić jako business development są niezbędne, bo nawet najlepsza wiedza to już dziś po prostu za mało. – Kiedyś konkurencja była mniejsza, w zasadzie wystarczyło być dobrym merytorycznie prawnikiem. Dziś to jedynie oczywista podstawa, na której można dopiero budować – mówi Janina Ligner-Żeromska. – Z drugiej strony, obecnie mamy ciekawsze i dużo więcej narzędzi i możliwości do prowadzenia działań business development oraz marketingowych, jak również rynek jest bardziej dojrzały, wyedukowany co do tego, że potrzebuje wsparcia prawnego – dodaje. 

Każdy może zostać rainmakerem? 

Jeżeli business development i sprzedaż w branży prawniczej jest tak szczególna i powinna polegać na tym, by sprzedawać jednocześnie nie sprzedając, to czy to sztuka zarezerwowana tylko dla wybranych, naturalnie utalentowanych lwów salonowych lub dusz towarzystwa? 

– Zgodnie z tym, co mówią specjaliści, tylko 5% osób działających w sprzedaży/marketingu ma do tego wrodzony talent. Trzeba się zatem uczyć i uważam, że należy zacząć od siebie, poznać, jak się czuję w konkretnych sytuacjach i na ile mogę to dostosować do potrzeb klientów, do których kieruję swoje usługi. Czy na przykład łatwo mi wygłaszać prezentacje dla pełnej sali, czy lepiej się czuję w mniejszym gronie, a może wolę raczej pisać, a nie występować publicznie. Od tego trzeba zacząć, skupić się na tym, co jest dla nas bardziej naturalne i potem skoncentrować się na rozwoju tego, co mamy najlepsze i w razie potrzeby bardzo starannie przygotowywać się do tego, co stanowi dla nas wyzwanie, aby dostosować do tego swoje działania zarówno do siebie, jak i potrzeb klienta – mówi Janina Ligner-Żeromska. – Można się więc nauczyć business development, trzeba natomiast pamiętać, że nie będzie on taki sam dla każdego (i dobrze, bo my jesteśmy różni i klienci również mają swoje preferencje). Są pewne ogólne podstawy, nad szczegółami trzeba pracować uwzględniając swoje mocne i słabe strony i specyfikę klienta, do którego adresujemy nasze usługi – dodaje. 

Podobnego zdania jest Mariusz Kowalski i podkreśla, że można zacząć od najprostszych rzeczy, osiągalnych dla każdego. – Bycie responsywnym, proaktywnym nic nie kosztuje, a to już jest business development. Mogą to robić już najmłodsi prawnicy, nawet jeśli nie pozyskują jeszcze wprost klientów. Mam wrażenie, że nadal mimo wszystko, tak zwanym nisko wiszącym owocem jest po prostu staranie się bardziej niż inni. 

Nadążać za biznesem 

Business development to jednak nie tylko pozyskanie klientów, ale także ich utrzymanie i nieustanne pracowanie nad relacją. To powoduje, że kluczowym zadaniem dla każdego prawnika jest biznesowy rozwój. W tym kontekście ostatnio szczególnie dużo mówi się o legal design.

Często pierwsze skojarzenia z tym hasłem to rozrysowywanie umów, kolorowe formularze, ładne ikonki czy prosty język. – To na pewno nie jest istota legal design – mówi stanowczo Izabela Turczyńska-Buszan, radczyni prawna z 15-letnim doświadczeniem i projektantka rozwiązań prawnych, ekspertka EY Academy of Business. Jak wskazuje prawniczka, legal design to proces projektowania usług i produktów prawnych, a także sposób myślenia, który staje się dla prawników niezbędny. – Takiej dynamiki zmian, z jaką teraz mamy do czynienia – sztuczna inteligencja, przyspieszenie procesów, transformacja biznesowa, dawno nie było. To wymusza na prawnikach pewne zmiany w sposobie wykonywania zawodu. Nie możemy sobie już pozwolić na pozostanie konserwatywną branżą – przekonuje Izabela Turczyńska-Buszan. 

W praktyce oznacza to, że usługi i produkty prawne, niczym usługi i produkty w sektorze technologii muszą być elastyczne, intuicyjne, łatwe i przyjazne w odbiorze. Kluczowe staje się podążanie za biznesem i tak zwany customer experience. Stosowanie legal design ma to zapewniać. – Właściwie, gdybyśmy rozmawiali o innej branży niż prawnicza, to te zasady i sposób działania, który określamy jako legal design nie byłby żadną nowinką. Dlatego, że legal design to przede wszystkim stawianie człowieka w centrum, skupienie się na zdiagnozowaniu jego problemów, postawienie się w jego sytuacji i odpowiedź na to poprzez doradztwo prawne – mówi eksperta EY Academy of Business. 

Stąd na szkoleniu, które prowadzi Izabela Tuszyńska-Buszan w ramach EY Academy of Business jednym z punktów jest empatia. – Można pomyśleć, że empatia w tym zawodzie może być słabością, bo przecież trzeba być twardym i osiągać efekty. Jednak empatia to nie tylko wrażliwość czy współczucie. To również proces odkrywania potrzeb drugiej strony, zrozumienie jej celów i ograniczeń. Taka empatia prowadzi do stworzenia adekwatnego produktu prawnego, jakim jest na przykład umowa. Przecież zgodność z prawem czy skuteczność prawna przygotowywanych przez nas dokumentów to jedynie podstawa, a chodzi jeszcze o to, by taka umowa realizowała cele biznesowe czy życiowe klientów – mówi prawniczka.  

Nauka legal design to inwestycja czasu lub pieniędzy, ale może się szybko zwrócić. Po pierwsze, jak wskazuje Izabela Tuszyńska-Buszan, przedsiębiorcy będa chcieli pracować tylko z tymi, którzy rzeczywiście rozumieją ich potrzeby i są prawdziwymi partnerami. Po drugie stosując legal design można uniknąć kosztownych zdarzeń prawnych lub faktycznych. – Jeżeli umowa jest dobrze przygotowana, to jest dobrze rozumiana, to istotnie ogranicza ryzyko sporów czy niewłaściwego wykonania umowy. Jeżeli mamy przyjazny regulamin pracy lub inny dokument wewnętrzny, to pracownicy go przestrzegają i postępują zgodnie z polityką firmy – opisuje ekspertka EY Academy of Business. 

Poza tym wszystkim kluczowe jest jednak stałe zainteresowanie klientami, którzy już są z nami, podkreślają eksperci branży prawniczej. Jak wskazuje Mariusz Kowalski, klienci zazwyczaj odchodzą po cichu. – To często nie są dramatyczne wydarzenia, „rzucam was”, „odchodzę”. To się odbywa po cichu, ktoś inny dostaje jedno zlecenie na próbę, potem drugie, a u nas, mówiąc metaforycznie, telefon przestaje dzwonić – opisuje Mariusz Kowalski, przestrzegając przed uznawaniem zdobytych klientów za „naszych”. 

– Na gruncie szkoleniowym pracuję z prawnikami już od kilkunastu lat. Widzę ogromną zmianę – nie tylko w zakresie potrzeb w rozwoju kompetencji, ale przede wszystkim w świadomości samorozwoju tej grupy zawodowej. Biznes i klienci wymuszają zmianę i skłaniają do zdobywania nowej wiedzy i umiejętności. W EY Academy of Business dostrzegamy wyzwania, przed jakimi stoi branża prawnicza w obecnych warunkach biznesowych. Przygotowaliśmy więc kompleksową propozycję szkoleń, które pomagają wzmacniać kompetencje biznesowe prawników, w tym szkolenia z zakresu business development oraz legal design – mówi Justyna Wyszyńska, manager EY Academy of Business.

Najbliższe szkolenie Business development w kancelarii prawnej już 10 i 11 października. Poprowadzą je wspominani eksperci Joanna Ligner-Żeromska oraz Mariusz Kowalski. Pierwszy dzień szkolenia to „Pozyskiwanie nowych klientów Kancelarii Prawnej: jak to robić?”, drugi dzień to „Kwotowanie, ofertowanie, prezentowanie – jak zbudować dobrą ofertę na usługi prawne?”. Więcej informacji o tym szkoleniu tutaj

Legal designu, który wyznacza nowy standard obsługi klientów w branży prawniczej, także można się nauczyć z EY Academy of Business. Najbliższe szkolenie „Legal design w praktyce” już 11-12 grudnia. Poprowadzi je cytowana powyżej radczyni prawna Izabela Turczyńska-Buczan oraz mentor i trener biznesu Rafał Kamiński. Więcej na temat tego szkolenia można przeczytać tutaj.

Greenberg Traurig reprezentował Cyfrowy Polsat przy emisji obligacji o wartości ponad 800 mln złotych

Cyfrowy Polsat wyemitował niezabezpieczone obligacje na okaziciela serii E w ramach programu emisji obligacji. Obligacje zostały wyemitowane w drodze oferty publicznej skierowanej wyłącznie do inwestorów kwalifikowanych, której przeprowadzenie nie wymagało sporządzenia prospektu emisyjnego ani memorandum informacyjnego, a następnie zostały wprowadzone do Alternatywnego Systemu Obrotu prowadzonego przez GPW w ramach rynku Catalyst. Obligacje zadebiutowały na rynku w czwartek (28 września). W tym procesie firmie Zygmunta Solorza doradzała kancelaria Greenberg Traurig.

Prawnicy Greenberg Traurig świadczyli kompleksowe usługi doradztwa prawnego na rzecz Cyfrowego Polsatu, w tym w zakresie przeprowadzenia oferty publicznej oraz wprowadzenia obligacji serii E do Alternatywnego Systemu Obrotu.

Transakcja prowadzona była przez Partner Lokalną Paulinę Kimlę-Kaczorowską oraz Partnera Daniela Kaczorowskiego. W skład zespołu Greenberg Traurig weszli również Agnieszka Stopińska (Counsel), Katarzyna Goljan (Associate) i Michał Kuratowski (Associate). 

Grupa Polsat Plus jest jednym z największych dostawców zintegrowanych usług medialno-telekomunikacyjnych w Polsce świadczących ponad 20 milionów aktywnych usług dla ponad 6 milionów klientów kontraktowych B2B i B2C.