<<Powrót do strony głównej Magazynu
„Ważne są kontakty nie tylko z mentorami, ale także z rówieśnikami, bo potem wszyscy spotykamy się na jednym rynku” – dr Agnieszka Sztoldman w cyklu Plan Kariery
Magazyn Legal Business Polska 07/22
W ramach cyfrowego Magazynu Legal Business Polska rozmawiamy z prawnikami młodego pokolenia, którzy już na pierwszych etapach swojej kariery odnoszą znaczące sukcesy. Dzielenie się przez nich doświadczeniami i refleksjami o budowaniu prawniczej kariery będzie szczególnie cenne dla prawników poszukujących swojego miejsca na rynku, a być może także tych, którzy myślą o zmianie w zawodowym życiu.
W tym wydaniu rozmawiamy z dr Agnieszką Sztoldman, od niedawna (1 lipca) counsel w warszawskim biurze brytyjskiej kancelarii Osborne & Clarke. Wcześniej była związana z kancelariami Taylor Wessing, SMM Legal, Dentons, Sołtysiński Kawecki & Szlęzak oraz Clifford Chance. Specjalizuje się w doradztwie z zakresu ochrony własności intelektualnej ze szczególnym uwzględnieniem odpowiedzialności za produkt oraz w zakresie farmacji, biotechnologii, TMT i FMCG. Jest regularnie wyróżniana w prawniczych rankingach między innymi Legal500 i IP Stars. Agnieszka Sztoldman jest także pracownikiem naukowym Wydziału Prawa Uniwersytetu Wrocławskiego. Jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego (2012). Na tej uczelni również obroniła doktorat (2017).
Jaka była Pani droga do wyboru prawniczej specjalizacji?
Warto na początku podkreślić, w jaki sposób określam swoją specjalizację. Patrząc na to, jako na dziedzinę prawa, można powiedzieć, że moją specjalizacją jest prawo własności intelektualnej. Natomiast według mnie w obecnych realiach rynkowych prawnicze specjalizacje powinno się określać już raczej sektorowo. Stosując tę kategorię, specjalizuję się w sektorze life science. Doradzam firmom z tego obszaru gospodarki zarówno w sprawach kontraktowych, jak i w kwestiach regulacyjnych czy sporach sądowych.
Co do samego wyboru specjalizacji, zdecydował, jak w wielu sytuacjach, zbiór pewnych wydarzeń i inspirujących osób napotkanych na zawodowej drodze. Będąc jeszcze w liceum, myślałam, że będę studiować filozofię i literaturę. Później te zamierzenia wydały mi się niepoważne i wybrałam prawo. Okazało się, że dobrze sobie na tych studiach radzę. Na tyle dobrze, że na drugim roku, kiedy pojawiło się już prawo cywilne, od swojego wykładowcy usłyszałam, że mam predyspozycje do zajmowania się tym przedmiotem. Była to osoba, która sama odnosiła dużo sukcesów, więc jej opinia była dla mnie bardzo ważna. Zaczęłam to poważnie rozważać i zastanawiać się w czym, w tym prawie cywilnym mogłabym się specjalizować. Otworzyłam podręcznik, popatrzyłam na działy prawa cywilnego i moją uwagę przykuł rozdział o prawach na dobrach niematerialnych i prawie własności intelektualnej. Ze względu na moje wcześniejsze zainteresowania literaturą wydało mi się to bardzo interesujące. Zaczęłam dużo czytać o prawie autorskim. Później na trzecim roku pojawiła się jeszcze możliwość rozwoju kariery naukowej poprzez przystąpienie do stowarzyszenia Collegium Invisibile i wybrania tam tutora. Bardzo mnie to zainspirowało do pogłębiania swojej wiedzy z zakresu prawa własności intelektualnej, tym bardziej że wówczas w 2009-2010 roku, nie była to mocno zarysowana specjalizacja na Uniwersytecie Warszawskim. Później napisałam pracę magisterską, która została nagrodzona i rozpoczęłam pracę w Clifford Chance. Zaczęłam też robić doktorat.
Doszłam do wniosku, że prawo własności intelektualnej to dziedzina prawa, która najbardziej mnie interesuje i odpowiada moim kompetencjom. Między innymi dlatego, że to prawo oparte na dość krótkich ustawach, a więc wymagające niezwykłej kreatywności od prawników.
Brałam pod uwagę także realia rynkowe. Wtedy jeszcze było duże zapotrzebowanie na prawników zajmujących się prawem własności intelektualnej, wydawało się to więc bardzo perspektywiczne. Zakładałam, że to nie będzie tylko dziedzina towarzysząca transakcjom M&A, ale także ważna, jako samodzielna specjalizacja. Nie pomyliłam się.
Powiedziała Pani, że do wyboru tej specjalizacji przyczyniło się kilka czynników. Jakie wydarzenia i spotkania najbardziej wpłynęły na ten wybór?
Najwięcej dały mi po prostu spotkania z prawnikami. To jakim jestem prawnikiem, wynika z moich relacji z konkretnymi ludźmi, z którymi współpracowałam. Kształtowały mnie zarówno dobre, jak i złe doświadczenia.
Najwięcej zawdzięczam dwóm konkretnym osobom, które stanęły na mojej drodze zawodowej i odegrały w moim prawniczym życiu bardzo ważną rolę. To im zawdzięczam zainteresowanie prawem własności intelektualnej oraz warsztat prawniczy.
To jest w ogóle bardzo ważne dla rozwoju każdego prawnika – spotkania z innymi doświadczonymi prawnikami, a jeszcze na studiach z wykładowcami. Takie relacje, które mogą być nawet relacjami mentorskimi, dają możliwość. zebrania odpowiedniego doświadczenia zawodowego i życiowego. Mnie takie kontakty dały bardzo dużo, jeżeli chodzi o pewną dojrzałość i odpowiedni dystans, bo z perspektywy czasu widzę, że bardzo łatwo wpaść w pewną pułapkę, szczególnie jeśli odnosi się sukcesy na studiach, a potem trafia do kancelarii, gdzie trzeba zajmować się rzeczami, które, mówiąc krótko, nie są zbyt porywające, na przykład wypełnianie wniosków do KRS.
Warto więc szukać mentorów. A wspomina Pani jeszcze jakieś przełomowe wydarzenia, które także okazały się znaczące w kontekście Pani prawniczej kariery?
Na studiach takim wydarzeniem było dla mnie rozpoczęcie działalności w kole naukowym prawa własności intelektualnej, choć to w zasadzie dalej historia o ludziach i relacjach.
Spotkałam tam wielu studentów, którzy dziś są counselami czy partnerami w kancelariach lub pracują jako prawnicy in-house. Mam z nimi bardzo dobre relacje i to pokazuje mi, że ważne są kontakty nie tylko z mentorami, ale także z rówieśnikami, bo potem wszyscy spotykamy się na jednym rynku i razem będziemy rywalizować. Dobrze w takiej sytuacji mieć po drugiej stronie kogoś, komu ufamy, wiemy, że będzie grał fair, że nie będzie toczył bezwzględnych wojen tylko po to, by przypodobać się klientowi. Wierzę, że warto z szacunkiem do innych funkcjonować na tym rynku.
Pani zawodowe doświadczenia obejmują pracę zarówno w dużych polskich kancelariach jak SK&S czy SMM, jak i międzynarodowych sieciach Dentons czy Taylor Wessing, w jaki sposób różni się praca w tych dwóch kategoriach firm?
Wbrew pozorom o różnicach nie decyduje, to czy kancelaria jest polska, czy sieciowa, lecz styl zarządzania oraz wartości, które w nich przyjęto, i które są realizowane w pracy na co dzień. Kancelarie stają się chyba wehikułami, gdzie adwokat/radca prawny ma pozyskiwać klientów i sprzedawać swoje usługi. Warto, żeby konkretne miejsce wyznawało te same wartości lub taką otwartość, co jej współpracownicy. Ważne jest też wzajemne zaufanie i szacunek.
Właśnie rozpoczęła Pani nowy etap prawniczej kariery w warszawskim biurze Osborne Clarke, gdzie będzie Pani kierowała praktykę IP & Life Science. Jakie cele stawia sobie Pani w tej roli? Jak będzie wyglądała ta praktyka?
Warszawskie biuro Osborne Clarke posiada solidne podwaliny do wypracowania kompleksowej oferty w zakresie własności intelektualnej dla klientów z kraju i zagranicy w jednej z najszybciej rozwijających się gospodarek w Europie. Zamierzamy wykorzystać międzynarodowe kontakty i doświadczenie w celu zbudowania silnej lokalnej praktyki własności intelektualnej.
Przez lata funkcjonowała Pani i nadal funkcjonuje w świecie akademickim, jako wykładowczyni, pracownik naukowy, i w świecie biznesowym, doradzając klientom. Te światy się wspierają czy raczej są odległe? Zwykło się mawiać, że teoria wykładana na studiach rzadko spotyka się z praktyką?
Uważam, że nie warto być akademikiem bez wykonywania zawodu. Jedynie akcenty mogą być różnie porozkładane. Ja zdecydowałam, że przyjmuję model, w którym prymat ma jednak praktykowanie prawa. Kiedyś myślałam, że w pierwszej kolejności będę akademikiem, pełnoetatowym profesorem, ale gdy rozpoczęłam studia doktoranckie, coraz bardziej pochłaniało mnie wykonywanie zawodu. Co do zasady jednak uważam, że to konieczne, żeby wykładowcy także wykonywali czynnie zawód, tylko, w zależności od swoich funkcji i stanowisk, odpowiednio rozkładali zaangażowanie między tymi światami.
Jestem zwolenniczką modelu amerykańskiego, w którym jedna grupa profesorów zajmuje się pisaniem książek, a inni profesorowie wykładają. Nie da się być w stu procentach zaangażowanym na polu akademickim i zawodowym. Te światy jednak muszą się przenikać. Obrazują to dobrze komentarze do przepisów. Wiele z nich ogranicza się właśnie do akademickich rozważań, nie poruszają wielu praktycznych problemów wynikających z czynnego wykonywania zawodu.
Miałam moment, w którym chciałam przestać zajmować się pracą naukową. Pomogła mi wtedy rozmowa z profesorem Sołtysińskim, który przekonał mnie, że trzeba „stać na dwóch nogach”.
Patrząc z perspektywy świata biznesowego, łączenie praktyki zawodowej z naukową może tworzyć także przewagę konkurencyjną. Gdy klient, na przykład in-house firmy, z którą współpracujemy, pyta mnie o aktualną praktykę orzeczniczą w jakiejś sprawie, to czasami nie muszę nawet robić żadnego research’u, bo jestem z tym na bieżąco.
Zaangażowanie akademickie, jeśli nie jest celem samym w sobie, a rzeczywistym rozwijaniem zainteresowań, może być bardzo pomocne przy budowaniu kariery na dzisiejszym, bardzo wymagającym rynku prawniczym.
Jakie cechy i umiejętności uznaje Pani za kluczowe, by być dobrym prawnikiem?
Po pierwsze trzeba się pasjonować prawem, odczuwać radość z jego praktykowania. To nie zawsze jest oczywiste. Znam wiele zdolnych osób, które po kilku latach praktyki uznały, że bardziej pasjonuje je biznes, dziennikarstwo czy rekrutacja.
Bardzo ważne są też umiejętności miękkie i dojrzałość psychiczna. Na początku kariery potrzeba dużo cierpliwości i pokory. To bieg długodystansowy. Trzeba czerpać radość z tego, że ciągle się uczymy i być otwartym na tę naukę. Istotne jest też zdawanie sobie sprawy ze swoich słabych stron, to pomaga się rozwijać.
Czego Pani oczekuje od młodszych prawników? W jaki sposób Pani z nimi współpracuje?
Oczekuję przede wszystkim pozytywnego nastawienia i chęci do nauki. Nie oczekuję, że młodzi prawnicy będą siedzieć w biurze do 22, tylko że w normalnych godzinach będą z siebie dawać wszystko.
Kierując się swoimi doświadczeniami, staram się być dla praktykantów czy młodych prawników mentorem. Stawiam też na czytelną i kompleksową komunikację. Jeśli coś zlecam, to staram się wyposażać przyjmującego tę pracę we wszystkie potrzebne wskazówki, często robię konspekt pisma czy wniosku, które ma powstać.
Bardzo ważne jest, by młodzi prawnicy potrafili organizować dobrze swoją pracę i umieli zarządzać czasem. Dostrzegam tu wiele problemów i niedociągnięć. Czasami zawodzi też poczucie odpowiedzialności. Nie może być tak, że umawiamy się, że coś będzie gotowe konkretnego dnia, a ktoś się z tym nie wyrabia i przekłada to na jutro rano. Powstaje problem, bo ja ustaliłam z klientem, że rano pismo będzie już gotowe.
To jest bardzo wrażliwy aspekt, bo nawet najlepsze wydziały prawa nie rozwiną kompetencji prawników, które zagwarantuję zrozumienie, na czym polega odpowiedzialność w relacji z klientem i dlaczego niektóre rzeczy sprawdzamy po dziesięć razy.
Podsumowując: wiarygodność, rzetelność, chęć nauki i pokora – to są filary, które mają istotne znaczenie na początku kariery w kancelarii.
Z perspektywy swoich doświadczeń, co mogłaby Pani poradzić osobom, które jeszcze szukają swojej specjalizacji czy w ogóle swojej ścieżki kariery?
Trzeba się zastanowić, jaki obiera się cel, jaką rolę chce się pełnić, jaką piramidę wartości mamy i w końcu jaką mamy całościową wizję nas samych. Nie ma uniwersalnego planu kariery, mogą być jedynie indywidualne. Trzeba zdecydować, czy chcemy być prawnikiem w kancelariach międzynarodowych, czy mamy ku temu kompetencje i predyspozycje, czy może chcemy być prawnikiem procesowym w mniejszej kancelarii.
Myślę, że warto też robić plany roczne lub dwuletnie na każdym etapie, na studiach, później na aplikacji i w końcu będąc już prawnikiem z tytułem zawodowym.